Marek Przystaś wie, jak rozpisać biznesplan. Wie też jak z jakich narzędzi skorzystać, żeby zobaczyć, czy strategia socialowa jego firmy działa jak należy i czy przekłada się na oczekiwane zwroty. Do zeszłego roku nie wiedział natomiast skąd wziąć 6-metrową nadmuchiwaną kaczkę. Ani jak postawić ją na Wiśle.
W poszukiwaniu wielkiej kaczki
Czy można taką kaczkę od kogoś odkupić? A może trzeba ją wyprodukować na specjalne zamówienie? Z Polski a może zza granicy? I do którego urzędu zwrócić się o zgodę na zwodowanie kaczki? I jak wytłumaczyć urzędnikowi cel wodowania kaczki? – Gdy zakładałem firmę, nigdy nie myślałem, że będę musiał szukać producentów wielkich dmuchanych kaczek. Ani że moim problemem będzie sprawdzanie wysokości mostów w Krakowie czy średnich poziomów Wisły – mówi Marek Przystaś, który wraz ze wspólnikiem, Mateuszem Stecem założył Duckie Deck, firmę produkującą gry edukacyjne dla dzieci.
Cel całego zamieszania z kaczką był prosty. Większa widoczność marki podczas wydarzeń takich jak np. obchody Dnia Dziecka. Długofalowy cel Duckie Deck też prosty: podbój świata. Podobnie jak innych startupów. Z tą jedną różnicą, że im się udaje a ich oprogramowanie wykorzystuje ponad 8 milionów dzieci ze 180 krajów. – Nie jest łatwo, ale okazuje się, że kaczką da się podbić świat – mówi Przystaś.
I to w dodatku działając nie w oparciu o armię projektantów czy programistów, pracowników, ale kilkanaście osób pracujących w odrapanym budynku po dawnej szkole podstawowej na krakowskim Zabłociu.
Duckie Deck podbija świat, ale świat nie zawsze był jednak łaskawy dla Przystasia i jego wspólników. – Nasza pierwsza próba ekspansji zagranicznej była kompletną porażką – wspomina. – W 2009 chcieliśmy z naszą inną marką, Ciufcią, wejść do Wielkiej Brytanii. Zainwestowaliśmy bardzo dużo pieniędzy w zewnętrzną agencję PR, zorganizowaliśmy konferencję, dziennikarze przyszli. I nic. Cisza. Tak się składa, że w dzień, na który zaplanowaliśmy konferencję zmarł Michael Jackson. Rzecz jasna tego dnia media interesowały się nim, a nie jakąś firmą z Polski i jej fantastyczną ofertą edukacyjną.
Zagraniczna klapa
– Niefortunny zbieg okoliczności to jedno. Ale prawda jest taka, że kompletnie nie wiedzieliśmy co robimy i źle się do tego zabraliśmy – dodaje. Podobnie wyglądała rozmowa z amerykańskimi inwestorami, którą Przystaś przeprowadził kilka lat temu. – Poszliśmy na rozmowę nieprzygotowani. Kompletna głupota. Nasza rozmowa, na dobrą sprawę, skończyła się zanim w ogóle się zaczęła – mówi.
Teraz firma zamiast szukać inwestorów z zewnątrz, finansuje swoje działania z bieżącej działalności. Przystaś nie wyklucza jednak, że za jakiś czas znów spróbuje swoich sił w rozmowach z amerykańskimi inwestorami, biorąc pod uwagę, że drugie podejście do ekspansji zagranicznej zakończyło się powodzeniem.
Nowe rynki, nowy model
– Gdy znowu zabraliśmy się za plan wyjścia za granicę, całkowicie zmieniliśmy podejście. Zamiast kopiować rozwiązania sprawdzone w Polsce, wprowadziliśmy nowy dla nas model dystrybucji. Stawiamy na hybrydę B2B i B2C co pozwala stabilnie rosnąć rok do roku.
Twórcy Duckie Deck zastosowali również inne modele promocji swoich gier. – W Polsce wystarczała obecność naszej marki w magazynach parentingowych i telewizji śniadaniowej. W USA staramy się być widoczni przede wszystkim na wydarzeniach branżowych. Tam chodzi nam nie tyle, żeby się pokazać, ile żeby zawierać znajomości ze specjalistami z branży.
Marek Przystaś – lekcje z porażki
Skopał spotkanie z amerykańskimi inwestorami. Innym razem zmuszony był zwolnić kilkunastu programistów. Mimo że Marek Przystaś jest sympatyczny i taka też jest żółta kaczka – symbol jego firmy, w jego firmach nie zawsze było sympatycznie. Porozmawiajmy o porażkach – proponuję Przystasiowi. Nie wiem jak zareaguje. Przecież nie każdy lubi opowiadać o tym co mu nie wyszło. – O super, lubię porażki. To najlepsza okazja, żeby nauczyć się czegoś wartościowego. Oto czego Przystaś nauczył się ze swoich porażek:
1. Miej precyzyjnie określoną strategię i konsekwentnie się jej trzymaj. – To, że działamy w branży pełnej dzieciaków, nie znaczy że sami możemy się zachowywać jak one. Nie jesteśmy jakimś startupikiem, w którym kierujemy się ułańską fantazją.
2. Nie ma recepty, że model, który zadziałał lokalnie, zadziała również za granicą. – Przekonaliśmy się o tym, gdy nie udało nam się skopiować modelu rozwoju Ciufci w Wielkiej Brytanii.
3. Jeśli nie czujesz się gotowy na ekspansję zagraniczną, zaczekaj. – To trudniejsze i bardziej kosztowne niż się wydaje. Mocno dostaliśmy po kieszeni podczas naszej brytyjskiej przygody.
4.Jeśli nie masz funduszy na ekspansję, nie jesteś gotowy. – Koniec i kropka.
5. Networking to podstawa. – Musisz znać ludzi z branży, żeby się do niej dostać. Sam hype wokół marki może nie być wystarczający.
To właśnie obecność na imprezie branżowej przyniosła Duckie Deck jeden z największych jak do tej pory kontraktów. Po tym jak firma zaprezentowała się na konferencji SXSW Education w Austin, do krakowskiej firmy zgłosili się przedstawiciele firmy McDonald's. Efekt? Jeden z największych kontraktów w historii Duckie Deck – na dostarczenie rozwiązań do amerykańskich i kanadyjskich restauracji. Za tym poszedł kolejny sukces – kontrakt dla kolejnego restauracyjnego giganta – Applebee's.
Firma rośnie, zdobywa klientów, nic tylko poszukać zagranicznego nabywcy. Przystaś mówi jednak, że nie taki jest plan na Duckie Deck. – Naszym celem nie jest nadmuchanie spółki a potem sprzedaż. Może to zabrzmi górnolotnie, ale chcemy pokazać, że za polskie pieniądze i polskimi umysłami też można coś zdziałać – mówi Przystaś. – Chcemy udowodnić, że w Polsce można robić superrzeczy. Bo można – dodaje.