Dwa tygodnie temu pisaliśmy o aplikacji Pola, za pomocą której można sprawdzić czy dany produkt jest polski czy też nie. Postanowiłam ściągnąć nowy program na telefon i wybrać się na zakupy, by przetestować patriotycznego asystenta zakupowego. Moje odkrycia okazały się zaskakujące. Firmy, o których polskości byłam przekonana, okazały się oparte na zagranicznym kapitale.
Programem zarządza algorytm, który przypisuje punkty danemu producentowi w pięciu kategoriach. Łącznie może uzyskać 100 punktów, z czego: do 35 za udział polskiego kapitału, 10 za zarejestrowanie firmy w Polsce, 30 za produkcję w kraju, 15 za prowadzenie w Polsce badań i rozwoju i 10 za nie bycie częścią zagranicznych koncernów. Można więc uproszczając, powiedzieć: ilość przyznanych punktów równa się procentowi polskości danej firmy.
Śledztwo między półkami
Na mój test wybrałam mały, osiedlowy sklepik. Celowo idę do lokalnego sprzedawcy zamiast do dużego marketu. Drobny przedsiębiorca powinien chyba rozumieć czym jest patriotyzm gospodarczy i wspierać go, umieszczając na swoich półkach polskie produkty. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Chowam się w najmniej uczęszczanym rogu sklepu i rozpoczynam swoje śledztwo. Na początku wybieram pierwszy z brzegu produkt, żeby sprawdzić jak wygląda i jak działa sama aplikacja. Okazuje się banalnie prosta w obsłudze, więc przystępuję do bardziej uporządkowanego działania. Postanowiłam przeskanować te artykuły, które według mnie na pewno są polskie i tylko polskie. Rozglądam się po sklepie i szukam rodzimych nazw.
Tarczyn, Łowicz, Włocławek, Krakus polskie miasto w nazwie, czyje miałyby być te firmy jak nie właśnie nasze, krajowe? Skanuje je przy pomocy Poli, zobaczymy co wyskoczy. Co się okazuje? Wszystkie te marki należą do koncernu Agros Nowa, opartego na zagranicznym kapitale - tak wskazuje Pola.
Na szczęście w tym przypadku aplikacja się pomyliła, powyższe firmy od lipca tego roku należą do Grupy Maspex i znów są w 100 proc. polskie. Niemniej, rzeczywiście był moment kiedy nasze nie były.
Mieszko i Lajkonik nie nasz
Nie poddaję się, zaglądam na dział słodycze i przekąski. Wawel, Wedel, Lajkonik, nawet Mieszko już nie jest polski! Wedel, nasza pierwsza fabryka czekolady, już w 1991 roku została wykupiona przez PepsiCo, obecnie należy do japońskiego koncernu Lotte Group. Wawel sprzedany został niemieckiej firmie Hosta International AG. Lajkonik od 1993 roku należy do niemieckiej firmy Bahlsen. Natomiast Mieszko w 2002 roku został sprzedany Holendrom, a w 2007 przejęła go firma Alta Capital Partners.
Przenoszę się na dział alkoholowy. Wyciągam z lodówki z piwami Żywca, Lecha, Perłę Okocim i skanuję. Żywiec należy do koncernu Heineken, a Okocim do Carlsberga. Lubelskie Browary Harnasia oddały w ręce duńskiego koncernu Bryggerigruppen A/S i Garmo Holdings Limited. Natomiast nasz Leszek nie jest już nasz bo należy do SabMiller.
Moje śledztwo już trochę trwa, a kierownik sklepu denerwuje się, że robię zamieszanie. Nadal nie poddaje się i na koniec sięgam po coś mocniejszego. Znów rozczarowanie. Żubrówka, Bols, Absolwent i Soplica zostały przejęte przez firmę Russian Standard. Natomiast Sobieski jest teraz marką francuską, wykupiła go firma Belvedere.
Zdziwienie i złość
Nie kryje swojego zdziwienia. Mimo, iż Pola w kilku przypadkach się pomyliła, wygląda na to, że aby znaleźć polskiego producenta trzeba się nieźle naszukać, nawet w małym, lokalnym sklepiku. Jest to oburzające, wszystko to z czego moglibyśmy słynąć, jako kraj na scenie międzynarodowej, nie jest już nasze. Obok zdziwienia jest we mnie pewnego rodzaju złość, bo czuję się oszukana. Chcę wspierać polskich przedsiębiorców, więc sięgam po polskie nazwy jak Lajkonik czy Wawel – przecież znam te produkty od lat i zawsze kojarzyłam je z Polską.
Polskie przedsiębiorstwa kierują się najczęściej własnym partykularnym interesem, a polskie państwo nie prowadzi polityk zmierzających do podniesienia konkurencyjności polskich przedsiębiorstw np. przemysłowej, naukowej, energetycznej itp. Patriotyzm gospodarczy to pewna norma kulturowa przestrzegana dobrowolnie przez przedsiębiorców, państwo, niekiedy także konsumentów. W Polsce nie zdążyła się ona jeszcze zakorzenić tak jak w najbardziej rozwiniętych krajach między innymi ze względu na krótki czas funkcjonowania nowoczesnej otwartej gospodarki rynkowej oraz słabość instynktów prospołecznych i propaństwowych - mówił w jednym z komentarzy dla INNPoland.pl Prof. Andrzej Koźmiński, Prezydent Akademii Leona Koźmińskiego
Jak mam wspierać naszych przedsiębiorców, jeśli odnalezienie tej polskości na półkach sklepowych jest tak trudne?! Rozwiązania typu Pola przychodzą z pomocą. Jeśli chcemy być patriotami i rozumiemy pod tym słowem coś więcej niż wywieszanie flagi w święto narodowe, jeśli chcemy być patriotami gospodarczymi warto wyposażyć swój telefon w takiego pomocnika.
Oczywiście udało mi się znaleźć kilka pozycji, które są w stu procentach Polskie. Mają w kraju zarejestrowaną firmę, opartą na rodzimym kapitale, tytuaj produkują i prowadzą badania. Naszukałam się, ale znalazłam. Pierszą marką, kórej pola przynała 100 punktów podczas mojego śledztwa była Lubella. Jest to firma, która powstała w 1927 roku w Lublinie i do dziś pozostaje wierna Polsce.
Kolejną pozycją, która otrzymała maksymalną ilość punktów jest firma Sante. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona, zawsze wydawało mi się, że jest to zagraniczny producent. Sante propaguje zdrową zywność na Polskim rynku od 1992 roku.
Ostatnią polską pozycją, którą udało mi się odszukać była marka Jutrzenka. Tutaj wielkiego zaskoczenia nie było, bo tę firmę zawsze kojarzyłam z polskim biznesem i chyba właśnie dlatego postanowiłam ją sprawdzić. Byłabym rozczarowana gdyby i ona okazała się zagraniczna w jakimś stopniu. Jest to kolejna polska firma z ogromną historią, słodycze z jej logo produkowane są od 1945 roku.