Vít Jedlička pozuje na tle flagi Liberlandu w sierpniu 2015, po tym jak pierwsi Liberlandczycy zasiedlili jego kraj
Vít Jedlička pozuje na tle flagi Liberlandu w sierpniu 2015, po tym jak pierwsi Liberlandczycy zasiedlili jego kraj fot. facebook.com/vit.jedlicka
Reklama.

Praga,

jesień 2014

Vit Jedlička nie potrafił zliczyć ile razy słyszał “Vystup a nastup” wysiadając z praskiego metra na stacji Namesti Miru. Nie potrafił zliczyć ile razy mijał gotycki kościół Świętej Ludmiły. Ani ile razy skręcał w ulicę Londyńską, żeby dotrzeć do swojego biura. Londyńska, zaraz obok ulica Francuska, Włoska, Belgijska. A on w Pradze, w szarym biurze firmy brokerskiej Colosseum, w której pracował jako analityk, gapi się w ciągi danych i skrzynkę pocztową puchnącą od maili.
Colosseum firma nie bylejaka, szczyci się ratingiem AAA. Władze firmy chwalą się, że tylko 0.2% ich konkurentów może poszczycić się takim tytułem. Superstabilna. I to właśnie ta stabilność zabijała Vita. Aż w końcu pewnego dnia, stwierdził: czas zerwać z AAA, z biurem na Londyńskiej i superstabilnością.
I zerwał. I założył państwo. Nazwał je Liberland.
logo
Masz swój kraj, masz i swoje znaczki pocztowe. I walutę. Od niedawna Vit ma również ziemię, na której może rozwijać Liberland fot. facebook.com/vit.jedlicka

Krynica Zdrój,

jesień 2015

XXV Forum Ekonomiczne w Krynicy Zdroju. Na krynickim deptaku i w domach zdrojowych dzieje się magia. Przyszli premierzy zachowują jak obecni, obecni jak byli, Jarosław Kaczyński odbiera od organizatorów forum nagrodę człowieka roku, a wszyscy ponad podziałami spotykają się w pawilonie Biedronki, który jak co roku karmi nerkowcami (można brać ile się chce!) i poi whiskey (o ile uda się dostać do baru). A w tym wszystkim, Vit Jedlička, prezydent Liberlandu rozdaje czarno-białe ulotki i zaprasza na wieczór poświęcony swojemu krajowi.
- Wiesz, jestem głową państwa - mówi do mnie, wręczając ulotkę i zatrzymując w drodze po nerkowce. - Tak? - pytam zdziwiony. - Tak, założyłem sobie - mówi, a ja zapomninam o nerkowcach. Chcę zobaczyć, czy mam do czynienia z szaleńcem, czy geniuszem. Bo w sumie, w czasie gdy jedni z nas myślą o nerkowcach, whiskey i Biedronce, inni projektują flagi swojego własnego kraju, latają po świecie zakładając ambasady i w dodatku są w stanie się z tego utrzymać.

Pewnego dnia wraca pan z pracy i stwierdza, ok, czas założyć swój własny kraj…

Zaczynałem być coraz bardziej zmęczony pracując w roli w jakiej byłem. Czułem, że czas skończyć z zaleganiem przy biurku i zrobić coś wybitnego.

To może startup albo inna praca, ale żeby od razu swój własny kraj?

To narastało we mnie już od dłuższego czasu. Myślałem sobie: najgorsza rzecz jaka mogła się stać dla ludzkości to proces bezustannego rozrastania się rządu. Jest w tym tak wiele nieefektywności i związanych z tym nieszczęść. Można to zobaczyć bardzo wyraźnie na przykładzie Korei - Południowej i Północnej. Sam fakt, że w krajach panuje inny reżim, sprawia, że ludzkie życia wyglądają zupełnie inaczej. A mimo to, nawet w krajach takich jak Korea Południowa, nadal jest tak wiele potencjału do tego, by było więcej wolności.

W przeszłości byłem zaangażowany w Czechach w politykę, działając w partii libertariańskiej. Każdy mówił tam o tym, że na rynku potrzeba więcej konkurencji, ale nikt, że rynek krajów potrzebuje więcej konkurencji. I z takiego założenia wyszedłem - chciałem stworzyć całkiem nowy, dobry twór, do którego ludzie mogą łatwo się przyłączyć.I tak właśnie powstał koncept Liberlandu. Każdy może zaaplikować online o to, by stać się częścią naszego narodu, a gdy znajdziemy odpowiednią ilość ludzi i ziemię, naród będzie rzeczywistością.

Zgłosiło się do Was online 380,000 osób. Znaleźliscie zatem ludzi, a co z ziemią?

Szukałem jej przez dwa lata, ale w końcu się udało. Jest to obszar o wielkości 7 kilometrów kwadratowych w kształcie serca, umieszczony między Chrowacją a Serbią. Przez ostatnie 24 lata była to ziemia niczyja.

Tak po prostu zaanektowaliście ten skrawek ziemi? Co na to Serbowie albo Chrowaci?

W 10 dni po tym jak tam się pojawiliśmy Serbowie oświadczyli, że Liberland im nie wadzi, bo nie powstał na ich terenie. Chorwaci natomiast utrzymują, że to są ziemie należące do Serbii, ale pomysł że Liberland mógłby funkcjonować przy ich granicy jest dla nich zbyt rewolucyjny. Rząd Chorwaci przyjął strategię ośmieszania nas i mówienia, że to żart.

A jest to żart?

Pytanie raczej czy jesteśmy wirtualnym tworem. Jeśli pomyśleć, każdy kraj jest wirtualnym tworem. I mamy przykłady rządów państw, które traktują swoich obywateli jakby to wszystko był jeden wielki żart. My nie jesteśmy państwem stworzonym dla zgrywu

Ziemia jest a co z uznaniem społeczności międzynarodowej?

Rzecz jasna, nie jest łatwo wyjaśnić innym krajom naszego konceptu państwa. Kraje zazdrośnie bronią swojego statusu stanowiąc wielki dyplomatyczny klub, do którego jedynie nieliczni mogą dołączyć. Jeśli inne państwa nie uznają naszej suwerenności, to ich sprawa. My natomiast zajmiemy się tym by z wolna takie uznanie zdobywać.

Czy mieszka pan na stałe w Liberlandzie?

To niemożliwe. Chorwaci aresztują wszystkich, którzy chcą się tam dostać. Mozna natomiast zyc na liberlandzkim odcinku Dunaju, do którego Liberland ma dostęp. Dunaj jest uważany za wody miądzynarodowe, więc Chorwaci nikogo nie mogą z Dunaju wyrzucić. A skoro już mowa o Dunaju, mamy 600-metrowa piaszczysta plazę, prawie jak Karaiby!

Założyciel państwa na wygnaniu, jedyni mieszkańcy na łódkach. Czym jeszcze różnicie się od tradycyjnych państw?

Jak nazwa wskazuje, mamy ambicje, by być liderami w zakresie osobistej i ekonomicznej wolności. Chcemy pokazać, że wolność sprawdza się najlepiej w życiu państw.

Co to oznacza w praktyce?

Chcemy np. wprowadzić podatki płacone dobrowolnie na zasadzie crowdfundingu. Mamy już stronę, gdzie zbieramy fundusze, ale natrafiliśmy na problemy. Kontaktował się z nami PayPal, który oświadczył, że nie mogą wspierać naszej dzialalności państwowotwórczej. Ale Liberland nie jest jedynym krajem, który nie może korzystać z PayPala. Pakistan również nie ma do niego dostępu. Można powiedzieć, ze borykamy się z takimi samymi problemami jak Pakistan, tyle że jesteśmy od niego odrobinę mniejsi [śmiech].

Macie państwo, macie też wolnościowe idee, ale skąd pewność, ze Liberland nie stanie się miejscem, w którym będzie można prać brudne pieniądze czy robić inne rzeczy zabronione w tradycyjnych państwach?

To jest rzecz jasna coś co mamy na uwadze. Jako państwo dążące do wolności ekonomicznej i jednostkowej, chcemy mieć tak mało regulacji jak się da. Niemniej jednak pewne regulacje są niezbędne. Dlatego też planujemy wprowadzić prawa zakazujące prania brudnych pieniędzy czy przerzutu narkotyków przez nasze terytorium. Teraz jesteśmy na etapie decydowania, ile regulacji oznacza absolutne minimum, które musimy wprowadzić, żeby nie mieć CIA na naszych karkach.

Napisz do autora: michal.kaczmarski@innpoland.pl