Bankowcy powinni zacząć się bać. Poprawka, bankowcy już nie mogą spać. Bo to nie kryzys finansowy czy regulatorzy wyślą ich na śmietnik historii. Bankowy koszmar nocy kryje się pod hasłem FinTech i ma niewiele wspólnego z Finlandią – chyba, że jako swego rodzaju memento dla branży finansowej, którą czeka los Nokii…
Reklama.
FinTech może wszystko. To branża, która zmienia świat finansjery na naszych oczach. Wszystko dzięki świeżemu spojrzeniu na finanse i rozwiązaniom odpowiadającym na potrzeby nowoczesnych klientów. To wszelkiego rodzaju technologiczne innowacje w świecie pieniędzy, które w szybkim tempie zmieniają skostniały świat banków i usług finansowych. FinTechowe start-upy w najwyżej kilka miesięcy mogą dostarczyć klientom to, czego finansiści nie potrafią zrobić przez lata. Są przełomem i punktem zwrotnym w bankowości, czy też… nadmuchiwanym balonem, który pompowany jest miliardowymi inwestycjami tych, którzy chcą zarobić jeszcze więcej?
Idzie nowe
Sformułowanie FinTech jest stosunkowo nowe. Na tyle, że wciąż nie dorobiło się w rodzimej Wikipedii swojego hasła. Widać zatem, że mówimy o nowym zjawisku - przynajmniej dla klientów. Jednak nie dla branży finansowej. Nie ma ostatnio spotkania czy konferencji, żeby nie było dyskusji lub chociaż wzmianki na tematy FinTechów. Powoli wypiera on dyskusje o Big Data i bankowości mobilnej. Każda szanująca się organizacja przynajmniej deklaruje, że blisko współpracuje z takimi firmami.
Mamy zatem wysyp różnego rodzaju weeków, festów, akceleratorów, hackatonów, demo daysów, kongresów i wszystkiego co związane ze startupami.
Warto jednak otwarcie zapytać – czy branża FinTech w Polsce wyjdzie poza branżową ciekawostkę i w jakikolwiek sposób wpłynie na nasz rynek? Niestety mimo wielu entuzjastycznych głosów mam obawę, że tak się niestety nie stanie. Polski rynek jest wciąż zbyt płytki i paradoksalnie zbyt konkurencyjny, żeby małe startupy mogły osiągnąć sukces. Nie oznacza to jednak, że nie powinno się próbować. Warto jednak pamiętać o specyfice rynku finansowego. Nie tylko branży jako takiej, ale również głębokich różnicach pomiędzy krajami. Tutaj może być bardzo trudno powtórzyć sukces Ubera, mimo że chętnych jest bardzo dużo.
Kryzys i rewolucja
Początki branży FinTech datują się gdzieś na 2008 rok, kiedy na całym świecie wybuchł kryzys finansowy. Oficjalna wersja brzmi, że największe banki skupione na zarabianiu na skomplikowanych instrumentach finansowych, dla niepoznaki nazywanych innowacjami finansowymi, zapomniały o rynku usługi finansowych dla klientów indywidualnych i małych i średnich przedsiębiorstw. Świat technologii szedł do przodu, a bankowość detaliczna zostawała w tyle i nie nadążała za szybkimi zmianami oczekiwań i przyzwyczajeniami użytkowników.
Można powiedzieć, że banki zatrzymały się na etapie telefonu z fizyczną klawiaturą, podczas gdy ich klienci dawno przesiedli się na nowoczesne, dotykowe smartfony.
Walka o kawałek tortu
Powstałą lukę postanowiły zapełnić nowe, innowacyjne przedsiębiorstwa, które próbują tworzyć finanse dla klienta na nowo. Jest to możliwe dzięki miliardom już dolarów płynących od inwestorów z całego świata. W końcu duży pieniądz przyciąga jeszcze większy pieniądz. Nie ma się zresztą co dziwić, jeśli spojrzeć na miliardowe zyski bankowych mastodontów. Uszczknięcie nawet kawałka z ich tortu może oznaczać niewyobrażalne bogactwo. Nowa gospodarka nie raz i nie dwa pokazała, że w krótkim czasie potrafi podkopać pozycję dosłownie każdej, tradycyjnej branży. Wielu uważa, że podobnie będzie i tym razem. Ale czy tak będzie faktycznie? Bądź co bądź, teraz gra wcale nie toczy się na równych warunkach.
Z powodu ogromnego wpływu na całą gospodarkę, sektor finansowy jest wysoce regulowany przez krajowych i międzynarodowych ustawodawców. Wynika to z kilku podstawowych cech odróżniających banki od innych podmiotów gospodarczych, w tym i startupów. Dwie najważniejsze różnice, to fakt że banki są instytucją zaufania społecznego, a swoją działalność opierają przede wszystkim na zaufaniu klientów, których depozyty tworzą ich aktywa. Jest ono pochodną do zaufania do państwa i takich instytucji jak Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Po drugie działalność banków regulowana jest odrębnymi aktami prawnymi. Specyfika widoczna jest nie tylko pod względem funkcji pełnionych w gospodarce, ale także w sferze formalnoprawnej. Chociażby w przypadku księgowości i sprawozdawczości.
Bezład czy siła?
Banki posiadając liczne przywileje, równocześnie objęte są daleko idącymi ograniczeniami. To państwowe urzędy wydają licencję na prowadzenie ich działalności, określają potrzebne kapitały, mają wpływ na obsadę zarządów, mogą właściwie z dnia na dzień ograniczyć działalność nie tylko jednego, ale wszystkich banków w danym kraju. Lista ograniczeń jest bardzo długa i mocno wpływa na zakres działania banków. Z drugiej jednak strony daje też potężny parasol ochronny dla ich działalności. W końcu nie chodzi o zwykłą działalność, a o krwioobieg całej gospodarki. Siła sektora finansowego jest miarą siły całej gospodarki. To dlatego każdy rząd będzie chciał kontrolować banki i właśnie dlatego z taką nieufnością patrzy na kryptowaluty, takie jak Bitcoin…
To co dzieje się obecnie na rynku usług finansowych to pochodna ogromnych zmian, których początek sięga lat 80-tych ubiegłego wieku. To wówczas rozpoczęły się zmiany, które w końcu przemieniły się w trzy megatrendy w świecie finansów: deregulację, liberalizację czy dezintermediację rynków finansowych. Branża FinTech to efekt tego, co dzieje się na rynku od wielu już lat. Dzisiaj, są to małe start-upy internetowe, dziesięć czy dwadzieścia lat temu były to firmy pocztowe, towarzystwa ubezpieczeniowe, prywatni emitenci kart płatniczych, pośrednicy finansowi, ale również podmioty spoza sektora dysponujące dużą bazą klientów – supermarkety, telekomy, linie lotnicze, koncerny samochodowe, etc.
Tak jak w wielu innych branżach, również w finansach internet zmienił wiele – przede wszystkim obniżył barierę wejścia. I o ile w porównaniu do starej bankowości koszty rosną liniowo, to już przychody mogą być skalowalne wykładniczo. Pomysł, który sprawdził się w jednym kraju, może być szybko wdrożony na całym świecie. W tradycyjnej bankowości jest to właściwie niemożliwe – właśnie ze względu chroniący ją gorset regulacji. W świecie globalnej, internetowej gospodarki takie ograniczenia właściwie nie istnieją. Jest to największa siła branży FinTech. Brak barier, które krępują tradycyjnych graczy oraz możliwość szybkiego wdrożenia w życie swoich rozwiązań. Pomysłów, które zwykłym ludziom ułatwiają życie…
Po ciemniejszej stronie mocy
Jest jednak i ciemna strona tej nowej branży, która ginie we wszechobecnym entuzjazmie zdobywania rynku i służenia klientom. Do niedawna zwracali na to uwagę nieliczni, jednak coraz częściej widać, że się przed nią nie ucieknie. Szybkość i bezkompromisowość wdrożeń nie wytrzymuje bowiem próby regulacji i standardów bezpieczeństwa, z którymi banki muszą sobie radzić na co dzień. Nagle okazuje się, że „staroświeckie” wymogi prawne, bezpieczeństwa, a nawet zgodności (z ang. compliance) zaczynają mieć znaczenie w sytuacji wyjścia z garażowego entuzjazmu. Ktoś, kto chce robić coś lepiej i taniej niż bank nagle musi zacząć rywalizować na regulowanym rynku, który wymaga odpowiednio wysokiego kapitału, zgód i licencji. Również w Polsce.
Od pomysłu do biznesu
Nie wystarczy doskonały pomysł, a nawet setki tysięcy klientów, żeby mieć pozwolenie na działanie jako krajowa instytucja płatnicza. Mimo, że rozwiązanie to paradoksalnie miało wspierać pozabankowe podmioty w walce z zasiedziałą, bankową konkurencją. Bezpieczne i tanie rozwiązanie płatnicze? Być może, jednak sprzedawcy nie ruszą palcem, żeby je wypromować, podobnie jak agregatorzy czy agenci rozliczeniowi. To może nowoczesny sposób akceptacji kart płatniczych? Po przepaleniu kilkunastu milionów złotych na rozwój może się okazać, że zabraknie kolejnych milionów na tzw. certyfikację w organizacjach płatniczych. A przecież to dopiero początek.
Barier wejścia na tym rynku jest bardzo dużo, a dotarcie do klientów, jeśli nie jest się gigantem branży internetowej, trudne i drogie. Przy niskich wolumenach i marżach, samodzielne funkcjonowanie firm z branży FinTech jest wyjątkowo trudne. No właśnie. I dochodzimy tutaj do podstawowego prawdy. Większość firm z branży FinTech nie liczy na zdobycie rynku, tylko na szybką sprzedaż udziałów, najlepiej… jakiemuś bankozaurowi.
dr Michał Macierzyński - Zastępca Dyrektora Centrum Bankowości Mobilnej i internetowej w PKO Banku Polskim. W banku odpowiedzialny za rozwój bankowości mobilnej. Do lipca 2014 roku jako dyrektor Biura Innowacji odpowiedzialny m.in. za rewitalizację Szkolnych Kas Oszczędności, a także wprowadzenie kompleksowej oferty PKO Junior – pierwszego w Polsce konta i karty płatniczej dla dzieci poniżej 13 roku życia. Zainicjował wdrożenie i uruchomił projekt płatności mobilnych IKO. Do 2010 analityk w firmie Bankier.pl, członek zarządu Związku Firm Doradztwa Finansowego. Założyciel i redaktor naczelny wortalu finansowego PRNews.pl i Przeglądu Finansowego Bankier.pl. Wykładał w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Wiceprezes Fundacji InternetPR.pl. Laureat Nagrody Dziennikarskiej im. Mariana Krzaka w 2007 r., Dziennikarz Roku 2008 wg Kongresu Gospodarki Elektronicznej przy ZBP. Autor licznych raportów, analiz, publikacji naukowych i artykułów prasowych na temat bankowości, a także marketingu i PR bankowego. Autor książki “Public relations w bankach wirtualnych”. Absolwent Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.