Kiedy Rafał Agnieszczak zakładał w 2001 roku serwis fotka.pl, musiał zarejestrować domenę listownie, wysyłając wniosek do Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej, płacąc 200 złotych. Od tamtego czasu wiele zmieniło się w polskim Internecie – teraz adres www można kupić w mniej niż 15 sekund za ułamek tej kwoty, zamiast z Naszej Klasy, większość internautów korzysta z Facebooka, a swojej drugi połówki szuka na Tinderze lub Badoo. Tymczasem Fotka, polski odpowiednik ostatniej dwójki, przetrwała gwałtowne zmiany, rejestrując przez 15 lat 18 milionów profili – prawie połowę populacji Polski.
W Walentynki bieżącego roku fotka.pl obchodziła 15-lecie istnienia. W jaki sposób polski serwis społecznościowy, który obecnie notuje 350 milionów odsłon miesięcznie i ma 2 miliony użytkowników, przetrwał, podczas gdy Nasza Klasa, Grono czy Gadu Gadu zostały pokonane przez polskojęzyczne wersje zachodnich portali? Rafał Agnieszczak, współzałożyciel Fotki, przedstawia kilka prostych zasad, którymi kieruje się od półtorej dekady.
Fotka.pl w liczbach, czyli jak znaleźć niszę i stale się w niej rozwijać
350 milionów – tyle wyświetleń miesięcznie rejestruje serwis 110 milionów – ilość zdjęć (bez selfie) wrzuconych do serwisu od początku jego istnienia 37 milionów – ilość par, skojarzonych na serwisie Pół miliona – pobrań aplikacji mobilnej, która generuje ponad połowę ruchu serwisu 120 lat – łączna długość wgranych filmików
Wykorzystanie koniunktury
Początki Fotki Rafał Agnieszczak wspomina tak: gdy razem z wspólnikiem zakładali swój flagowy portal, sytuacja na rynku internetowym była zupełnie inna. Był rok 2001, właśnie pękała pierwsza bańka internetowa, rosnąca od 1995 roku – inwestorzy wpompowali ogromne pieniądze w ten rynek, a kiedy pojawiły się problemy z monetyzacją - odwrócili się praktycznie całkowicie.
– Razem z moim wspólnikem, Andrzejem, pracowaliśmy w portalu Ahoj.pl, który miał stanowić konkurencję dla takich portali jak Onet – opowiada Agnieszczak. – Ale nadszedł kryzys, zainwestowane w stronę 80 milionów złotych nawet nie zaczęły się zwracać, więc zaczęliśmy razem szukać innej niszy, w której można byłoby zarobić. Przeczytaliśmy gdzieś newsa, że studenci z USA stworzyli portal Hot Or Not, którego użytkownicy mogli oceniać swoje koleżanki z uniwersytetu. Pomyśleliśmy, żeby ten pomysł przeszczepić na polski grunt. W końcu w zdjęcie kliknie każdy, bo to przyciąga uwagę bardziej niż kolumna tekstu – wspomina.
Rafał studiował zarządzanie, a jego wspólnik informatykę, mieli więc wiedzę, jak stworzyć serwis i jak go prowadzić. Ich pierwsze biuro mieściło się na 12 metrach kwadratowych w pokoju na warszawskiej Pradze.
Zainteresowanie serwisem przerosło ich najśmielsze oczekiwania. – Początkowo traktowaliśmy go jako zajęcie dorywcze, zabawę. Na reklamę nie wydaliśmy ani grosza, bo poczta pantoflowa okazała się o wiele lepszym i szybszym nośnikiem – opowiada Agnieszczak. – Ludziom spodobała się idea wrzucania własnych zdjęć i oceniania fotografii innych użytkowników. Milionowy użytkownik zarejestrował się w 2005 roku, nie nadążaliśmy z dodawaniem kolejnych serwerów. Co chwila ich możliwości się wyczerpywały i nasza strona była czasowo niedostępna – mówi. Dwóch młodych przedsiębiorców postanowiło skupić się na rozwoju serwisu. Wszystko postanowili robić po swojemu.
Bezkompromisowość
Im bardziej rozwijał się portal, tym prędzej założycieli musieli wymyślić plan dalszego działania. Jak mówi Agnieszczak, pozycją nr 1 w strategii Fotki stało się innowacyjne podejście. – W tamtych czasach wprowadziliśmy rozwiązania, które nie były dostępne nigdzie indziej, takie jak wysyłanie prywatnych wiadomości, czy wersja mobilna.
Jako drudzy w Polsce, po Allegro, postawili paywall – płatną zawartość w serwisie, którą można było odblokować przez wysłanie sms-a. Spotkało się to oczywiście z oburzeniem użytkowników, którzy dalej chcieli korzystać ze wszystkich możliwości serwisu za darmo – tłumaczy. – Ale nie chcieliśmy iść na kompromisy, mieliśmy wizję, której mieliśmy się trzymać i realizować – podkreśla. Opowiada, że postanowili zagrać va banque. Z powodu dużej ilości skarg o płatności, wyłączyli serwis na 24 godziny. Opłaciło się – mówi Agnieszczak. – Użytkownicy trochę spokornieli, część wykupiła płatny dostęp i już nie kręcili nosem na wprowadzane zmiany. A my postawiliśmy na swoim. I to było najważniejsze. Jeśli się słucha dużej ilości głosów, które odradzają lub sugerują pewne rozwiązania, plan się rozmywa. A my działaliśmy na przekór. I dzięki temu, że się nie uginaliśmy i nie szliśmy na kompromisy, mogliśmy dalej rozwijać Fotkę – tłumaczy.
Cały czas dodawali nowe funkcje, jak transmisje wideo, rozwijali serwis pod coraz szybciej rozwijający się segment mobilny. Wszystko robili po swojemu i co uznali za słuszne.
Własna droga
W walce o miejsce pod słońcem nieoceniona okazała się zasada "trzymaj się korzeni". – Grono czy Nasza Klasa udawały coś, czym nie były, czyli Facebooka – przyznaje wprost Agnieszczak. – Twórcy tych serwisów byli skazani na porażkę, bo weszli w otwarte starcie, którego nie mogli wygrać. Facebook był za dużym graczem i ich połknął. My natomiast realizowaliśmy się w swoim polu. Nie jesteśmy polskim Instagramem, bo na naszym serwisie nie można umieszczać zdjęć jedzenia, albo na którym nie ma ludzi. Nie jesteśmy Tinderem czy Badoo, bo nasz serwis nie służy do poznawania ludzi tylko na poziomie randkowania. I na pewno nie jesteśmy Facebookiem, bo nasz serwis nie zmusza użytkownika do podawania dokładnych informacji. Pozostawiamy mu swobodę kreowania swojego sieciowego alter ego, które może mniej lub bardziej odpowiadać temu, kim jest naprawdę – tłumaczy.
Agnieszczak w rozmowie z INNPoland wielokrotnie podkreśla, że Fotka nigdy nie miała być dokładną kopią innego, większego serwisu. – Mamy swoją grupę docelową, lubimy się porównywać do bywalców dyskoteki. To są ludzie, którzy przyszli się tam dobrze zabawić, mając przy okazji możliwości nawiązania nowych znajomości. Jakiego rodzaju? To już zależy od nich. My im dostarczamy platformę, z której mogą korzystać, wysyłać sobie wiadomości lub filmy i je oceniać.
Ewolucja zamiast rewolucji
Kiedy wspólnicy zdecydowali, że Fotka stanie się ich głównym źródłem utrzymania, zaczęli zastanawiać się, jak mogą zmaksymalizować jej przychody. Agnieszczak opowiada, że płatna zawartość była tylko jedną z pierwszych rzeczy, która miała zwiększyć strumień napływających pieniędzy. – Paywall powstawał w czasach, kiedy mało kto zarabiał satysfakcjonujące pieniądze na reklamie internetowej. Kiedy ten rynek zaczął przynosić coraz większe zyski, zainwestowaliśmy we własne biuro reklamy.
Dla Agnieszczaka ważna była pełna kontrola nad wszelkimi odnogami biznesu, bo dzięki temu mógł zachować autonomię i zwiększać zyski. – O to nam chodziło – kontrolowanie kolejnego ogniwa dawało nam większą kontrolę i więcej pieniędzy – podkreśla.
Te zasady pomogły Fotce nie tylko przetrwać, ale również cały czas się rozwijać i pozostać rentownym biznesem. Jak zapowiada współzałożyciel serwisu, w ciągu najbliższych 5 lat serwis całkowicie przestawi się na wersję mobilną, bo współcześnie większość użytkowników wgrywa zdjęcia do portalu bezpośrednio ze smartfonów. Jednak Agnieszczak podkreśla, że Fotka pozostała w swojej istocie czym była od zawsze – nie kalką zagranicznych portali, ale stroną o własnej tożsamości i prostocie przekazu – ludzie oceniają twoje zdjęcia, ty oceniasz ich, a jeśli chcesz możesz z kimś porozmawiać. Wszystko odbywa się bez przymusu narzucanego przez nastawienie na konkretną działalność – tak Fotka dba o własny, unikalny styl.
Pionierzy social media, czyli eksperci o Fotce
Łukasz Jadaś, Ekspert ds. badań internetu i social mediów, Instytut Monitorowania Mediów Nie wiem, gdzie zamieszczono pierwsze w Polsce selfie, ale stawiałbym na to, że właśnie na Fotce. Można powiedzieć, że serwis ten łączył dzisiejsze funkcjonalności Instagrama i Tindera — niezależnie od tego jak bardzo dobrą lub jak bardzo złą może być to recenzją. Jeżeli mielibyśmy szukać pierwszych w Polsce serwisów społecznościowych we współczesnym rozumieniu, jednym z nich byłaby właśnie Fotka. Serwis, który był społecznościowy zanim zbitka słów "social media" zaczęła być modna, i na którym zamieszczano "selife" zanim to słowo w ogóle powstało.
W czym tkwi sukces serwisu? Po pierwsze — w prostocie. Serwis opierał się i nadal opiera głównie na jednym medium i prostej funkcjonalności: publikowaniu, komentowaniu, i ocenianiu zdjęć. Nie odstrasza nadmiarem funkcjonalności i nie obiecuje więcej, niż w rzeczywistości oferuje. Po drugie — w fotografii. O tym, że obraz mówi więcej niż tysiąc słów twórcy Instagrama, Snapchata, a nawet Tindera, przypomnieli sobie dopiero stosunkowo niedawno. Po trzecie — w szybkim (może przypadkowym, może nie) odkryciu, zrozumieniu i udowodnieniu, że media społecznościowe są często ujściem dla egocentryzmu ich użytkowników. To platforma do pokazania siebie z jak najlepszej strony, poddania się ocenie i otrzymania szybkiej nagrody w postaci pochwały, pozytywnego komentarza czy wirtualnego odpowiednika uniesionego w górę kciuka. A to z kolei skłania do jeszcze większej aktywności, nie tylko zresztą na Fotce, ale również w innych serwisach społecznościowych.
Monika Czaplicka, Wobuzz
Fotka.pl w przeciwieństwie do nk.pl miała jasny i uniwersalny cel - znajomość i romans. O ile format odszukiwania znajomych ze szkoły się kiedyś kończy, o tyle poznawanie nowych osób czy szukanie drugiej połówki - niekoniecznie. Drugim, moim zdaniem istotnym elementem jest fakt, że Fotka nie dała się zaśmiecić. Nie ma tam zbyt wielu aplikacji, a użytkownicy od początku trzymają podobny poziom komunikacji. Trzeci powód - fotka nie miała wielkiego wzrostu, nie ma więc też wielkich spadków. Te same grona znajomych regularnie wchodzą na portal, bo tam mają swoją przestrzeń, którą ciężko przenieść gdzieś indziej.
Ze współczensymi startupami i serwisami jest ten problem, że mają, o ironio, zbyt łatwy dostęp do pieniędzy od inwestorów. Wiadomo, że to może pomóc na starcie, ale biznes to umiejętność zarabiania pięniędzy, a nie ich wydawania. Na początku z moim wspólnikiem mieliśmy skromny budżet i dzięki temu szanowaliśmy każdą złotówkę. Ograniczenie wymusza na tobie większą kreatywność i dyscyplinę.
Rafał Agnieszczak, Fotka.pl
Pamiętam moment, kiedy zaoferowaliśmy sprzedaż reklam na naszym serwisie jednej grupie medialnej za 10 tysięcy złotych. Stwierdzili, że to jednak za drogo i nie są zainteresowani, bo nie widzą potencjału w tym rynku. To było w 2004 roku. Jak duża to była pomyłka przekonali się niedługo potem, bo w 2007 roku generowaliśmy już zysk na poziomie 4 milionów złotych. Dzięki tamtej decyzji zmuszeni byliśmy sami zadbać o przychody i utrzymać serwis bez zewnętrznego wsparcia. To umocniło naszą wiarę we własne siły i pozwoliło zachować niezależność do dzisiaj.