logo
Zmiana zawodu, zwłaszcza dla osób, które od jakiegoś czasu są aktywne na rynku pracy, to prawdziwe wyzwanie. Jak zmienić zawód i czy to się opłaca? Life of Pix
Reklama.
Jeżeli robię coś wbrew sobie to jestem masochistą
/ Life of Pix
Czy na pewno warto coś zmieniać? – Zawsze warto! – mówi Agata Riehm, doradca zawodowy. – Spędzamy min. 8 godzin dziennie wykonując pracę za pieniądze. Jeżeli robię coś wbrew sobie, bez entuzjazmu, to jestem masochistą. Jeśli mogę robić cos innego, coś co lubię, w czym jestem dobry, to po co się męczyć? I nie ważne czy mam 20–30–40 czy 50 lat.

– To jest innowacyjne, że mówimy o grupie po trzydziestce – przyznaje dr Magdalena Maśluk–Meller, doradca kariery w 8careers i aktywny rekruter. – Zwykle pisze się takie teksty dla osób po czterdziestce. Temat o tyle też ciekawy, że przykładowo w Niemczech osoby trzydziestoletnie jeszcze nie do końca weszły na rynek pracy.

– Jestem głęboko przekonany, że warto zmieniać zawód– mówi Przemek Gawroński, coach i nauczyciel aikido. – Warto, ja sam rzuciłem po kilkunastu latach zawód informatyka. Przebranżowiłem się zupełnie, z bardzo ścisłego zawodu informatyka na coacha i nauczyciela aikido – mówi.

Coach jest tu dobrym rozmówcą, ponieważ to do niego właśnie trafiają ludzie, którzy szukają wsparcia w rozwoju zawodowym. Część z nich, faktycznie, nie chce rozwijać dotychczasowej kariery, a marzy im się zwrot o 180 stopni.

– Część moich klientów boryka się z takimi dylematami – przyznaje Przemek. – Teraz prowadzę takiego klienta, który ma lata 32 i chce wprowadzić radykalną zmianę. Jest ekspertem, starszym specjalistą i chce zmienić swoje życie. Myśli o otworzeniu gospodarstwa agroturystycznego we Włoszech.

Z biura w Warszawie do gospodarstwa na włoskiej wsi. Można? Można. Jak widzisz, czytelniku, jeśli chodzą Ci po głowie podobne myśli, ani nie jesteś szalony (do Włoch w końcu nie jest tak daleko), ani nie jesteś sam.

Eksperci mają jednak zastrzeżenia. – Ważne jest, czy ja mogę sobie na to pozwolić – zastrzega Agata Riehm. W okolicach trzydziestki często nie funkcjonujemy już zupełnie samemu na świecie. Finansowe, rodzinne, fizyczne i genetyczne ramy są ograniczeniem. Zauważa, że na przykład fryzjerka, której zamarzyła się radykalna zmiana profesji bez podstaw fizyki i chemii może mieć utrudniony dostęp do stanowisk inżynierskich... Nic nie jest jednak niemożliwe, o planowaniu i uzupełnianiu kwalifikacji opowiemy na następnych slajdach.
Objawy psychosomatyczne, dyskomfort zawodowy
/ Scott Smith/bit.ly/1WWiP2D/CC BY-ND 2.0
Po pierwsze, gdy my tego nie widzimy, podpowiada nam własne ciało. Jeśli mamy problem z wyjściem rano z łóżka, wychodzimy z biura kompletnie zmęczeni, musimy się zmuszać do wszystkiego – coś jest mocno nie tak. Do zmęczenia dochodzą objawy psychosomatyczne, źle śpimy, mamy przewlekłe bóle głowy, brzucha, pleców. To są objawy napięcia i stresu tam, gdzie spędzamy lwią część swojego życia, bo nawet optymistycznie licząc – 8 godzin w pracy i godzina w podróży do biura i z powrotem, to już większa część dnia.

Nie trzeba jednak zderzyć się ze ścianą, naprawdę można zareagować wcześniej. Tu trzeba się w końcu zastanowić, kto w ogóle myśli nad zmianą. – To osoby, które czują dyskomfort w tym, co robią zawodowo, ale mają podskórną świadomość, że coś fajnego mogłyby robić – mówi Przemek. To przeczucie jest związane często, nawet, jeśli nieświadomie, z ukrytymi pasjami, z czymś, co fascynuje od dzieciństwa, ale przecież „jest takie niepoważne”. Klienci Przemka często mają jakieś hobby od lat, w które wkładają mnóstwo serca. Ale nie przychodzi im do głowy by na tym zarabiać. – Okazuje się, że rynek jest skłonny płacić za coś, za jakąś pracę, o której oni sami by nigdy nie pomyśleli. Czasem samemu trudno to dostrzec – zauważa coach.

Wreszcie, potrzeba zmiany może też przyjść z zewnątrz. Podczas gdy my tkwiliśmy w miejscu, zmieniła się technologia, rynki, oczekiwania klientów lub pracodawcy.
– Myślę, że po pięciu zaledwie latach pracy do zmiany zawodu często pchają czynniki zewnętrzne, na przykład sytuacja finansowa – mówi Magda Maśluk–Meller.

Pierwsze koty za płoty, ale samą samoświadomością świata nie zbawimy, siebie również. Wiemy już, że nowe zbliża się, czy tego chcemy, czy nie. Brak satysfakcji i poświęcenia się zawodowi odpłaci nam, jeśli utkwimy w tej sytuacji na dłużej. Pracownika, który nienawidzi tego, co robi, wbrew temu, co mu się wydaje, widać z daleka. Zmiany same się jednak nie wprowadzą, przynajmniej nie te na lepsze. A ponieważ zmiana jest wyjściem z własnej strefy komfortu – pora na trochę akcji.
Wytycz dobrze ścieżkę
/ pixabay.com
Chyba nie chcę już być księgową, nie kręci mnie już projektowanie dróg, podobno jest świat poza korporacyjnym biurkiem. Ale jak go znajdę? Trzy wskazówki: namysł, doradca zawodowy i rozmowa z życzliwym ekspertem.

Kiedy nasza dotychczasowa ścieżka zawodowa już nie zdaje egzaminu, trzeba powrócić do podstaw i przyjrzeć się swoim silnym stronom, doświadczeniom i ocenić, które z nich były ciekawe, sprawiały radość. Magda Maśluk–Meller wskazuje też na opinie innych – Kiedy informacja zwrotna od szefa czy kolegów w pracy była zawsze pozytywna, za co dostawałam słowa uznania, gdzie inni widzą moje mocne strony. Internet też pomoże (jeśli wyłączycie Facebooka), tu są darmowe narzędzia autoanalizy, które pomogą nakreślić osobowość i predyspozycje zawodowe. Jakie są nasze silne strony – umiejętność pisania, zdolności algebraiczne, analityczne czy sprzedażowe. Sam test to tylko wstęp. Teraz pora wyjść do ludzi. A tu pierwsze schody.

– Pomoc formalna dla dorosłych – w Polsce generalnie nie istnieje – mówi Jerzy Bielecki, doradca zawodowy. Darmowej pomocy dla dorosłych nie ma, pozostaje korzystanie z usług prywatnych. – Doradców zawodowych to jest kilku w Polsce. Gdy ktoś słyszy, że ma za to zapłacić, to rezygnuje – przyznaje Jerzy. Stawka za usługi wykwalifikowanego doradcy waha się w granicach 100 – 120 zł za godz.

Co robi doradca zawodowy? Bada potencjał zawodowy klienta. – Przez rozmowę prowadzę do tego, żeby ktoś odkrył, co on tak naprawdę potrafi – mówj Jerzy Bielecki. Doradca zawodowy jest ostrożny w podejściu do coachingu. – Coach nie zrobi do końca tego, co zrobi doradca. Dobry coach powinien rozpoznać, czy ty się nadajesz na coaching, terapię czy doradztwo. Musi stwierdzić, z czym w ogóle ktoś przychodzi. Czy to są sprawy, które musisz przepracować, bo ktoś np. męczył cię w szkole i teraz w każdym szefie widzisz taką osobę, to się nadaje na terapię – zauważa. Jeśli ktoś szuka, najpierw angażuje się w jedną rzecz, potem w inną, to mówimy, że to jest faza przerwy. – I wtedy rolą doradcy jest odnalezienie, jaka za tym idzie energia, w którym kierunku prowadzą cię twoje próby.

Hurra? Jeszcze nie
Czy wystarczy wyłożyć 100 zł i już można z uśmiechem rozpoczynać nową karierę? – Czasem, rzadko, wystarczy jedna sesja – studzi emocje Jerzy. – Wtedy ludzie potrzebują lekkiego stymulatora, by zacząć działać. Pierwsze badanie trwa około trzech godzin. Ja uczę moich klientów pracować na planie idealnym i planie ukrytym – dodaje. Plan idealny, czyli to, co chcemy robić według deklaracji i to, do czego faktycznie, nieświadomie dążymy. Te dwa plany mogą się mocno różnić, a my nie wiemy, czemu coś nie działa.

Czas na pierwszą dobrą radę: Nie robić niczego na hurra. Jeśli klient wie, jaki chciałby mieć nowy zawód, to połowa sukcesu. Teraz, jak oceniają moi rozmówcy, jeszcze półtora roku i po sprawie. – W tym momencie klient zaczyna planować tę ścieżkę krok po kroku, tu przydaje się praca z trenerem lub coachem, by przygotować sobie trasę. Poradzić się kogoś, kto ma już doświadczenie, kto wie, jakie schody mogą się pojawić – podpowiada coach. Rozmowa z życzliwym ekspertem podpowie nam, jak zrobili to inni, jakie były trudności po drodze.

– Gdy ja mam dosyć mojej pracy, to znajduję kogoś, kto wykonuje moje wymarzone zajęcie, siadam z nim i wypytuję go, jak wygląda jego dzień, z czym się mierzy – mówi Agata Riehm, która sama wielokrotnie zmieniała pracę.– Tak jest najłatwiej, bo można czytać, szukać, ale nic nie zastąpi prawdziwej opowieści. Gdy spotykam ciekawych ludzi, zawsze wypytuję ich, jak tam dotarli, co musieli poświęcić.

Czy można się wstydzić tego, że potrzebujemy coś zmienić w życiu? – Trzeba to przełknąć i powiedzieć – mam odwagę spróbować czegoś innego – mówi Agata Riehm. – Kto potrafi, kto się odważy, ten może tylko wygrać.
Zdobądź nowe kompetencje
/ pixabay.com
Rekruterka podkreśla mocno, że trzeba działać wielotorowo, pracować z kilkoma strategiami na raz, a nie czekać, aż jedna zadziała. W międzyczasie można szukać kursu wieczorowego czy studiów podyplomowych, by podwyższyć kwalifikacje w naszej wymarzonej dziedzinie, np. w finansach.

Co z naszym dotychczasowym doświadczeniem? Tu trzeba się zastanowić, które umiejętności znajdują zastosowanie tylko w dotychczasowym zawodzie, a które są niezależne i znajdą zastosowanie gdzie indziej. Potem – przyjrzeć się wielu nowym firmom. – Przeciętna osoba szukająca pracy nie jest w stanie wymienić wielu pracodawców. Niewiele jest firm, które w naszej świadomości funkcjonują jako dobrzy pracodawcy. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że wszystkie marki, które funkcjonują na naszym rynku, to też potencjalni pracodawcy z ogromną paletą miejsc pracy – mówi rekruterka.
Żelazna zasada: Zawód zmieniaj u swojego pracodawcy
/ pixabay.com
– Naczelna zasada, zawsze zmieniamy zawód u obecnego pracodawcy – podkreśla Magda Maśluk–Meller. – Na przykład, do tej pory pracowałam w sprzedaży, ale już nie chcę albo dociera do mnie, że więcej radości sprawia mi analiza obrotu z klientami kluczowymi niż komunikacja z nimi.

Dlaczego zmieniać zawód u tego samego pracodawcy? Pracodawca ceni pracowników w dużej mierze za cechy osobowościowe, etykę pracy, nastawienie do niej, solidność, sumienność, umiejętności miękkie. Gdy pracodawca wie, że jesteśmy taką osobą, która sprosta każdemu wyzwaniu, powierzenie nam nowych zadań nie wiąże się z dużym ryzykiem, twierdzi rekruterka

Jeżeli natomiast staramy się u nowego pracodawcy o pracę w zupełnie innej dziedzinie, mamy trudniejsze zadanie. Musimy go przekonać na wielu płaszczyznach: że warto zaprosić nas do współpracy na podstawie dotychczasowych doświadczeń i osiągnięć i że warto nam zaufać, że będziemy w stanie sprostać nowym obowiązkom.

Pracodawca zwyke wie, że jego pracownicy mogliby wykonywać różne zawody, umiejętności twardych możemy się zawsze nauczyć. Nie ma też złudzeń do długości doświadczenia. – Nie zawsze trzeba pracować 20 lat w zawodzie, żeby być w nim dobrym. W ciągu pięciu lat jesteś w stanie nauczyć się gruntownie niemal każdego zawodu – mówi rekruterka.

Jak rozmawiać o zmianie z szefem?

– Powoli i ostrożnie – śmieje się Magda Maśluk–Meller. Można zasygnalizować zainteresowanie nową dziedziną, podpytać kierownika, jakie są szanse na podjęcie pracy w innym dziale. Kierownik nie od razu musi mieć dla nas pozytywną odpowiedź, ale zapytanie będzie kiełkować. Normalna firma będzie chciała wykorzystać ten potencjał. W ciągu kilku miesięcy może się pojawić coś nowego.

– Dobrze jest, by szukać nowego zawodu, nie rzucając jeszcze dotychczasowej pracy – przyznaje Przemek Gawroński. Jest jednak i inne rozwiązanie, jeśli dotychczasowa praca uniemożliwia nam zupełnie wprowadzanie zmian. – Ewentualnie można podjąć pracę tymczasową, która nie będzie nas tak obciążała,

Coach opowiada o znajomej, która zrezygnowała z etatu i podjęła pracę sprzątaczki, żeby móc rozwijać się jako artysta ceramik. – Odniosła sukces, teraz ma własną pracownię, tworzy piękne rzeczy dla restauracji, kawiarń i prywatnych klientów.
Dobre rady zawodowców
/ John Garghan/ bit.ly/1oRcrP3/CC BY-ND 2.0
Jeśli jesteś nieopierzonym kandydatem do swojej wymarzonej pracy – musisz trzymać rękę na pulsie. Błyśnij przed rekruterem.

Wbrew pozorom, podczas rozmowy kwalifikacyjnej pracownicy „nowi w zawodzie” wcale nie potykają się najczęściej na braku wiedzy zawodowej. Rekruter zna opinie firmowych ekspertów z działów biznesowych, którzy też oceniają „narybek”. I co wynika z ich obserwacji? – Kandydatom najczęściej podwija się noga na tym, iż nie znają rynku, branży, obszarów zawodowych – mówi Magda Maśluk–Meller. – Nie wiedzą, w jaki sposób, np. nowe technologie zmieniają branże.

Zawody przyszłości nie wymagają dużego doświadczenia

Rekruterka zwraca uwagę na nowe na rynku zawody, – Trzeba interesować się nowymi nazwami stanowisk, które nawet niewiele nam mówią nam pierwszy rzut oka. Pracodawca jest świadomy, że oferuje nowatorskie zajęcie i zdaje sobie sprawę, że żaden z kandydatów nie ma dokładnie takiego doświadczenia. Rekrutacja oparta jest na ocenie umiejętności miękkich, dużo rolę odgrywa potencjał i fascynacja daną dziedziną, a niekoniecznie doświadczenie – podpowiada i dodaje, że wylęgarnią nowych zawodów są zwłaszcza startupy. – Ciągle szukają talentów, którzy szybko się uczą, nie boją podjąć się nowego zadania i wierzą we własne umiejętności.
Ale to nie wszystko. – Zasadniczo, w każdej firmie, która nie chce zniknąć z mapy przedsiębiorstw, są nowe zawody, to jedyny sposób na pozostanie konkurencyjnym. Tak np. firmy motoryzacyjne szukają obecnie talentów do projektów związanych z samochodami bez kierowców – podpowiada.

Spróbuj – żebyś nie żałował
– Jeśli ktoś ma wątpliwości, radzę, by zawsze szedł za głosem serca i próbował – mówi Przemek Gawroński. – Warto przypomnieć stare powiedzenie, że lepiej spróbować i żałować niż żałować, że się nie spróbowało.

Dodaje, że duży wkład w to, jacy jesteśmy i jakie prawo do błędu sobie dajemy, wynika z wychowywania, które dostaliśmy od rodziców. Czy mieliśmy prawo do błędu i czy błąd był traktowany jako nauka życiowa, a nie porażka. Większość dzisiejszych milionerów zaczęła pracę w zupełnie nowym temacie grubo po 40 i lwia część z nich przynajmniej raz zbankrutowała. A ponieważ mówimy o dzisiejszych milionerach... zdaje się, że próbowali do skutku.