– W Polsce startupowcy nie mają rozmachu i boją się zaryzykować. Robią aplikacje typu znajdź kebab i zadowalają się lokalnym rynkiem – mówią twórcy Finspi.com, polskiej sieci społecznościowej nowej generacji. – Tymczasem naszym naszym celem jest kawior, szampan i najlepsze hotele – Marcin Roszkowski i Jack Mashtakov nie owijają w bawełnę. Podobnie w biznesie. Zamiast deptać konkurentom po piętach na ciasnym polskim rynku, ze swoim pomysłem uciekli do... Indonezji. W rozmowie z INN:Poland opowiadają o tym, jak podbić Azję za pomocą... szkockiej whisky.
Finspi ruszyło w pod koniec 2015 roku. Zaledwie trzy miesiąca później mieli ponad 1 mln użytkowników z całego świata. Jak to możliwe? Finspi to nic innego, tylko platforma społecznościowa do dzielenia się pasjami. Implementacja algorytmu Smartfeed, który dopasowywał wyświetlaną na profilu użytkownika treść pod jego preferencje, trwała blisko 8 miesięcy. Dzięki temu internauta może poznawać nowe, nieznane wcześniej zespoły muzyczne lub oglądać filmy, o których nie słyszał.
Ex Oriente Lux
Strona była, algorytmy zostały wprowadzone, teraz trzeba wejść z Finspi na rynek. Tylko jaki? Twórcy portalu postawili na research. I zamiast Polski wybrali Daleki Wschód. Dlaczego? – W Chinach czy Indonezji ludzie nie używają tylko Facebooka. Na Zachodzie są popularne 2-3 portale społecznościowe. A tam korzysta się nawet z siedmiu – podkreśla Roszkowski. – Polecieliśmy z Jackiem do Chin na konferencję i żeby wybadać rynek. Pamiętam, jak jechałem w metrze i starsza pani obok mnie pisała na telefonie równolegle na kilku aplikacjach. Nigdy nie widziałem takiego tempa pisania. Daleki Wschód to żyła złota dla technologicznych startupów – tłumaczy.
Wybór padł na Indonezję – państwo , gdzie mieszka prawie ćwierć miliarda ludzi, z których tylko 15 proc. korzysta z laptopów. Cała reszta woli telefony – średnio na osobę przypadają dwa. Twórcy Finspi opowiadają, że na porządku dziennym jest widok ludzi, którzy z podpiętymi Power bankami siedzą wpatrzeni w ekrany smartfonów. Dlaczego korzystają z tylu kanałów społecznościowych? Bo każdy odpowiada za inną sferę ich życia. Na jednej aplikacji mają znajomych z pracy, na drugiej ze szkoły czy osiedla, trzecia służy do udostępniania muzyki, a czwarta do randkowania. Aplikacja polsko-ukraińskiego startupu idealnie wpasowywała się w potrzeby tamtych użytkowników.
Trzeba było ją tylko wypromować. Z pomocą przyszedł Peter Gontha – ambasador Indonezji w Polsce. Mashtakov i Roszkowski zgłosili się do niego ze swoim pomysłem i opowiedzieli o swoich planach ekspansji na jego rodzinny kraj. Ten pomógł im w zdobyciu miejsca na swoje stoisko podczas Java Jazz Festival – największego festiwalu muzycznego w Indonezji.
Muzyka, whisky i telewizja
Okazało się jednak, że nie będą mieli tylko małej budki, wciśniętej między inne stoiska. Organizatorzy poświęcili Finspi całą halę. Założyciele byli zdumieniu hojnością gospodarzy, nie zasypywali jednak gruszek w popiele i postanowili wykorzystać cały marketingowy potencjał tej okazji. Kluczem do dużej liczby gości na stoisku była… whisky, którą serwowali za darmo. Indonezja to kraj islamski, więc trudno z zakupem, a co dopiero spożywaniem alkoholu. Stoisko Finspi było jednym z trzech miejsc na całym festiwalu, w których bez problemu można było się go napić.
Taka promocja mocno przysłużyła się Finspi. Do ich miejsca zawitał między innymi piosenkarz Robin Thicke, znany z przeboju „Blurred Lines”, a na stoisku grał znany polski basista, Wojciech Pilichowski. Dzięki temu ich stoisko odwiedzało codziennie kilka tysięcy osób.
Stoisko przykuło również uwagę mediów – odwiedziło je CNN Indonesia, a twórcy udzielili im półgodzinnego wywiadu – jak sami przyznają, liczyli tylko na wzmiankę w telewizji, jednak zainteresowanie przerosło ich najśmielsze oczekiwania.
Do Polski wrócili jako zwycięzcy. W ciągu dwutygodniowego pobytu w Indonezji baza użytkowników wzrosła o ponad 230 proc. i jest już ich ponad milion. Do tego, sprzedali inwestorowi 5 proc. firmy za milion złotych, jeszcze przed pierwszą rundą finansowania.
Teraz Finspi otwiera biuro w Dżakarcie, skąd będzie zarządzać swoim startupem. Dla Mashtakova, Daleki Wschód jest miejscem o ogromnym potencjale biznesowym i jako jeden z pierwszych ma zamiar go wykorzystać. – Trzeba skończyć z myśleniem, że z Malezji czy Tajwanu można tylko importować tanie produkty. Oni już poczuli wiatr zmian i będą teraz przekierowywać gospodarkę z przemysłu na IT – tłumaczy. Azjaci kochają aplikacje i smartfony. Naszym celem jest kawior, szampan i najlepsze hotele. Rynek Dalekiego Wschodu nam to zapewni – stwierdza.
Jak mówią twórcy Finspi, równikowy klimat Dżakarty powoduje, że w mieście jest zawsze gorąco. A w przyszłości klimat dla biznesu ma być jeszcze gorętszy. Oni zamierzają na nim skorzystać.
napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl
Reklama.
Jack Mashtakov, Finspi
W Polsce startupowcy nie mają rozmachu i boją się zaryzykować. Robią aplikacje typu znajdź kebab i zadowalają się lokalnym rynkiem. A jak już tworzysz startup, to grasz na wszystko. Pracuję od 14 roku życia, zaczynałem jako beta tester na Ukrainie, potem byłem freelancerem. Zauważyłem wtedy, że pozycjonowanie, e-marketing i koszt założenia startupu na skalę globalną jest porównywalny do skali krajowej. Dlatego trzeba mierzyć najwyżej jak się da, a nie tkwić w przeciętności. Najwięcej ryzykujesz wtedy, kiedy w ogóle nie ryzykujesz.