Małe firmy nieufnie podchodzą do prognozowania. – Jak ktoś mi mówi „panie, ja handluje tym od dwudziestu lat, to co mi pan będzie mówił” – wzrusza ramionami Marcin Błażejowski, prezes businessForecast. Trzech doktorów ekonomii uruchomiło serwis, który oferuje prognozowanie cen, sprzedaży, kursów walut. Łamią monopol na wiedzę, jeszcze przed rokiem dostęp do takich danych miały tylko wielkie korporacje za tysiące euro abonamentu. Ich oferta kosztuje... od 167 zł za miesiąc. A tak w życiu, do czego się przydaje prognozowanie?
Jak mała firma ma przewidzieć, ile pieniędzy może do niej trafić w przyszłym roku? – Gdy mamy zrobić budżet, musimy zaprognozować przychody. Są na to dwie metody. Według pierwszej, najczęściej stosowanej w Polsce, to będzie tyle co w tym roku plus 10 procent. Tu się nie ma co śmiać, znam poważne firmy które to stosują – mówi.
Szczęśliwie, istnieje też druga metoda, która wykorzystuje nieco więcej matematyki. Potrzebne nam będą historyczne dane o sprzedaży osiąganej przez daną firmę. Potem przesyłamy je przez internet do serwisu businessForecast. Wybieramy prognozę na najbliższy miesiąc, kwartał, czy dwa lata. Wciskamy enter i czekamy na wynik...
Największy popyt jest na prognozę sprzedaży. – To jest dla przedsiębiorcy najłatwiej zrozumiałe. Ma firmę i wie, że warto jest prognozować sprzedaż na najbliższe okresy, pod to może choćby sterować zatrudnieniem, magazynem, produkcją etc. Klienci pytają też o ceny surowców, po ile będzie ropa, kursy walut – powiedział Marcin Błażejowski. Dodatkowo, jeśli chcemy wziąć kredyt, pożyczkę czy leasing na firmę, bank zapyta o prognozy finansowe.
– Prognozowanie, planowanie, to sposób na poradzenie sobie z niepewnością i z tym, co może się w przyszłości zdarzyć – wyjaśnia Anatol Skitek, senior manager w firmie konsultingowej Grant Thornton. – Staramy się w jakiś sposób przewidzieć, co się wydarzy w przyszłości, po to, by móc zaplanować działania, wobec tego, co wydaje nam się, co się może w przyszłości wydarzyć. Gdy przyszłość przyjdzie, nie będziemy zaskoczeni i będziemy mieli już jakiś plan. Jeżeli nie założymy sobie żadnego planu, to nigdy nie będziemy mieli punktu odniesienia i wszystkie decyzje będą na zasadzie „może, wydaje mi się”.
Klienci pytają o różne prognozy, zależnie od charakteru ich firmy. – Na przykład duża firma budowlana, wygrała przetarg na szpital. Projekt potrwa 2 lata. Wiadomo więc, ile inwestor zapłaci. No, ale żeby wiedzieć, jaką cenę do przetargu wystawić, trzeba zaprognozować ceny materiałów budowlanych, przewidzieć, ile będzie kosztował cement czy cegły, jakie będą płace, bo najwyższe są koszty ludzkie - wyjaśnia Błażejowski.
Taka firma nie będzie więc prognozowała sprzedaży, bo to akurat zna, ale musi prognozować koszty realizacji robót. A jeśli Polak buduje w Niemczech, to poza cegłami i wynagrodzeniami, musi zaprognozować jeszcze jedną rzecz, bo ten kontrakt podpiszą w euro. – To jest trudne, ale zawsze można mieć prognozę ostrzegawczą, czyli pokazać przedział, w jakim waluta będzie oscylowała. Czyli np. że euro może kosztować między 4,2 a 4,55. Wtedy np. firma może pójść do banku i np. kupić opcje.
Anatol Skitek zastrzega, że przy tych prognozach kluczowe są słowa „być może”. – Zawsze trzeba być przygotowanym na kilka wariantów. Zawsze trzeba planować, choćby po to, by wiedzieć, że kurs euro na poziomie 5 zł oznacza dla mojej firmy katastrofę, a kurs 3 euro – duży sukces. Wtedy obserwując kurs mogę na to reagować – wskazuje.
Z myślą walucie alpejskiego kraju, który formalnie nie ma stolicy, zapytaliśmy mimochodem Marcina Błażowskiego, co w ogóle można zaprognozować. – Waluty się trudno prognozuje, one podlegają dużym wahaniom i to niezależne od nas. Na szczęście nie muszę się tym martwić, bo gdy wszyscy brali kredyty we frankach, to ja nie brałem i mówiłem, żeby nie brać – uśmiechnął się Błażejowski. – Ci, którzy mnie nie posłuchali, dziś udają, że mnie nie znają.
Tu drobna uwaga redakcyjna, czytelników może zainteresuje prognoza kursu walut, wyciągnięta przez redakcję. – W najbliższym kwartale niewiele się zmieni, ale za rok bez dwóch zdań będzie euro po 4,5 zł.
Zdarzają się też pytania niestandardowe, które zaskakują, ale rozwiązania opracowane dla nich przydają się potem szerzej. – Przedsiębiorstwo produkcyjne z branży spożywczej robiło co jakiś czas promocje sprzedaży – opowiadał Marcin Błażejowski. – Chcieli prognozować, jaka będzie sprzedaż, w zależności od promocji, jaką zrobią. Czyli jak się będzie ona kształtować, gdy obniżą cenę o 10–15 proc. Musieliśmy wymyślić jak to zrobić, to jeszcze pół biedy, ale wyzwaniem było, jak zaimplementować to z poziomu przeglądarki. Rozwiązanie jest dziś na etapie testów, ale działa.
BusinessForecast świadczy usługi w chmurze obliczeniowej. To oznacza, że prognozy są wykonywane na komputerach wykonawcy, a jej użytkownikom są udostępniane przez Internet. Klienci chwalą toruński serwis właśnie za ułatwianie życia.
– Dla mnie rozwiązanie w chmurze jest lepsze, można się dostać nawet z telefonu – wyjaśnił Inn:Poland Marcin Puziak, niezależny doradca finansowy i od roku klient toruńskiego BusinessForecast. – Ja działam na sprzęcie Apple i to jest dla mnie dodatkowa korzyść, bo niektóre programy do prognozowania działają tylko pod Windowsem – zauważył. Sam znalazł toruński start–up. – Szukałem w internecie takich kalkulatorów czy narzędzi prognostycznych, z których można by skorzystać w chmurze, żeby nie trzeba było instalować żadnych programów i mieć do nich dostęp.
Inny klient firmy ceni sobie jej usługi za oszczędzanie czasu i pracy. – Serwis jest kompatybilny z programami, z którego korzysta biuro rachunkowe, można importować dane, odchodzi mrówcza praca przepisywania do excela i obrabiania danych – stwierdził Marek Wierzbiński, właściciel biura rachunkowego Kancelaria Rachunkowa Bene.
– Wrzucam tam dane historyczne dotyczące spółki, robię prognozę i konsultuję ją z klientem – potwierdził Marcin Puziak. – Potrafiłbym sam to zrobić, ale tak jest dużo szybciej. Sprawdzam wartość sprzedaży, kosztów, sprawdzam prognozy ogólnogospodarcze, jak PKB, kursy walut i wysokość wynagrodzeń.
Czekając na euro za 4,5 zł
Do czego przydaje się w życiu prognozowanie, oprócz unikania kredytów w niewłaściwych walutach? – Jeżeli ktoś jest zainteresowany inwestycjami, ma nadwyżkę finansową, to warto się zastanowić, czy zostawić to na lokacie, zainwestować w fundusz lub nieruchomości – zastanawia się Błażejowski. – Stawki wynajmu nieruchomości dużo łatwiej prognozować niż ich ceny. Możemy prognozować wyniki funduszu, stopy zwrotu – dodaje.
Dla kogo jest ta usługa? Korporacje, fundusze inwestycyjne albo mają całe działy, zajmujące się prognozowaniem, albo np. korzystają zinformacji dostarczanych przez takich gigantów jak Bloomberg czy Reuters. Polskie firmy mikro, których w porównaniu do średniej unijnej mamy zbyt wiele, nie będą oczywiście płaciły tysięcy złotych.– Małe firmy walczą o przetrwanie na rynku i mają inne problemy niż prognozowanie na rok do przodu – mówił Błażejowski. – Poza tym małe firmy nieufnie podchodzą do prognozowania, nie wiedzą, do czego to wykorzystać. Jak ktoś mi mówi – „panie, ja handluje tym od dwudziestu lat, to co mi pan będzie mówił”, no to o czym rozmawiać.
Tak więc, najczęściej przychodzą firmy średnie, które mają już ugruntowaną pozycję na rynku i teraz myślą o ekspansji, rozwoju. Duże firmy zgłaszają się rzadko, ale już z innej przyczyny. – Oni często mają potężne zasoby przekazywane na software, kupują oprogramowanie do prognozowania, a przede wszystkim – mają do tego ludzi, ci najwięksi mają do tego całej działy – wzdycha. Tak więc – Firmy średnie to jest ten rynek, w który chcemy uderzyć.
Skąd się wzięli na świecie?
BusinessForecast sam by pewnie nie skorzystał ze swoich usług, ponieważ jest firmą mikro. Należy do trzech wspólników, formalnie zatrudniony jest w niej tylko Marcin Błażejowski. Wcześniej on sam był freelancerem, inny wspólnik pracował w radzie nadzorczej, a trzeci pracował dla producenta spożywczego, który wytwarzał produkty szybko psujące się. Historia dzisiejszej firmy zaczęła się właśnie od refleksji trzeciego wspólnika. Niesprzedana produkcja jego pracodawcy w krótkim czasie szła do wyrzucenia.
– Potrzebowali więc prognozy, ile wyprodukować, by nic się nie marnowało. Kolega robił te prognozy siedząc w firmie, potem wpadł na pomysł, że można zorganizować ten cały proces prognostyczny, że nie trzeba zatrudniać człowieka, wystarczy wysłać dane do automatycznego systemu prognostycznego, jak nasz i ten system sam wszystko obliczy – opowiada Błażejowski. Potem poszło już szybko. – Napisaliśmy projekt i dostaliśmy dofinansowanie z POIG 8.1 PARP, bo nie mieliśmy kilkuset tysięcy na rozwój – śmieje się dziś.
Z ponad 290 tysięcy dotacji, którą zdobyli w 2013 roku, napisanie oprogramowania pochłonęło ok 50 proc. Kolejne 40 proc. pochłonęła promocja, a pozostałe 10 proc. – księgowość, biuro etc. i koszty osobowe, czyli etat. Projekt został już zamknięty 30 września 2015 r. – Weksel jeszcze leży w PARPie, jeszcze go nie zwrócili – zauważył Błażejowski.
Ile kosztuje prognozowanie i dlaczego tak drogo?
Zaglądanie w przyszłość finansową ma swoją cenę, ale koszty nie są astronomiczne. Spółka działa w systemie abonamentowym, który można wykupić na miesiąc, na kwartał, na pół roku albo rok. Są trzy abonamenty, w tym dwa płatne. – Konto basic jest darmowe, ale tam są tylko 4 metody prognozowania i to najprostsze. Bez fajerwerków, ale działa – wyjaśnił Błażejowski. Drugie konto daje dostęp do kolejnych 4, a wkrótce 5 metod prognozowania, tu miesiąc współpracy kosztuje 167 zł, a za rok z góry – 1500 zł.
Najwyższe konto, advanced pro, daje dodatkowo tzw. metodę ekspercką. – Tu człowiek już w ogóle nic nie musi wiedzieć, dostarcza dane, wybiera eksperta i czeka na wyniki. Już nad niczym się nie musi zastanawiać – zachwala właściciel. Koszt – 233 zł za miesiąc, 2100 za rok. Cena dotyczy całej firmy. – Jak firma sobie kupi taki abonament, to w ramach może zrobić dowolną liczbę kont i może z tego korzystać dowolna liczba osób – kusi właściciel firmy.
– Cena do jakości jest moim zdaniem optymalna, sprawia że wykorzystanie BF jest opłacalne – powiedział Marek Wierzbiński. Zautomatyzowanie usług pozwala na wykonanie dużo większej liczy prognoz, a jego zdaniem dziś biuro rachunkowe zysk może zrobić tylko skalą, bo na rynku panuje dość duża konkurencja.
Kto zobaczy dane?
Klient wpisuje dane do komputera, wysyła je za pomocą przeglądarki, wielkie liczenie odbywa się już w chmurze. System przetwarza dane wielu firm, jednak według zapewnień Marcina Błażejowskiego, rozwiązanie jest bezpieczne a dane są od siebie całkowicie odseparowane. Firma A nie podejrzy więc danych firmy B.
Bezpieczeństwo danych nie jest też wielkim zmartwieniem dla klientów. – Tam są faktycznie dane, ale nie są opisane, do którego klienta się odnoszą, więc nawet jeśli ktoś by je wykradł, to małe szanse, że doszedł by do tego, kogo one dotyczą – stwierdził Marcin Puziak. On sam ma księgowość w chmurze i zastanawia się, gdzie dane są bezpieczniejsze, tam czy na twardym dysku lub pendrive.
– My na świecie nie mamy konkurencji – powiedział Błażejowski. Innego zdania jest jego klient, który zetknął się z konkurencyjnymi usługami świadczonymi przez takich gigantów jak Bloomberg czy Thompson Reuters. – To są jednak rozwiązania dla dużych firm, tysiące euro abonamentu miesięcznie – skomentował Marcin Puziak. – Dostaje się więcej danych, ale to, co dostaję tu, zupełnie mi wystarcza i nie jest drogo.
Na koniec rozmowy szef firmy rachunkowej podsumował. – Spotykamy się z tymi prognozami na co dzień. W tym jest mnóstwo liczenia na piechotę, a klienci niechętnie płacą za to w przeliczeniu na godziny, a ti wrzuca się po prostu dane, system to przetwarza i w ciągu godziny mamy wynik.
Mam nadzieję, że się utrzyma ta platforma, bo korzystam, moi pracownicy korzystają i są zadowoleni. Szkoda by było gdyby tego nie było albo – dobrze że jest.