NIK miażdży program Inwestycje Polskie: źle zaplanowane, fatalnie zarządzane. Tak, to te omawiane u "Sowy"
Aleksandra Ptak
03 maja 2016, 09:12·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 maja 2016, 09:12Bez nadzoru, bez pomysłu. O co chodzi? Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli tak właśnie wygląda stan szumnie zapowiadanego programu „Inwestycje Polskie”.
Polskie firmy nie uwierzyły rządowi. Do programu „Inwestycje Polskie” nie zgłosiło się wystarczająco wielu chętnych z projektami. W programie, który miał rozruszać krajową gospodarkę, nie wypaliło jednak znacznie więcej. Nawet finansowanie: do programu w ciągu dwóch lat miało trafić 40 mld zł, ale – trafiła tylko część.
Całą listę poważnych błędów wytknęła Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie.Ale po kolei. Czym miały być Polskie Inwestycje?
Program „Polskie Inwestycje” i nadzorująca go spółka Polskie Inwestycje Rozwojowe to pomysł jeszcze poprzedniego rządu - na rozruszanie krajowej gospodarki. Program miał jedno zadanie: zapewnić finansowanie inwestycji infrastrukturalnych, np. autostrady A1 lub gazociągu. Inwestycje miały być długoterminowe i przynosić w przyszłości zyski, nie powiększyć długu publicznego i zmobilizować kapitał prywatny. Dziś widać, że nie udało się niemal nic.
Inwestycji było niewiele, a sposób finansowania, jak wytknął NIK, powiększył dług publiczny o 3 mld zł.
Program „Inwestycje Polskie” zakładał zapewnienie kwoty 40 mld zł z przeznaczeniem na realizację inwestycji infrastrukturalnych do 2015 r. i około 90 mld zł do 2018 r. Do programu nie trafiło jednak aż 10 mld z zaplanowanych środków.
Cel programu był słuszny - wspieranie wzrostu gospodarczego Polski. Projekt realizował głównie Bank Gospodarstwa Krajowego. Zdaniem kontrolerów, specjalnie powołana do tego Spółka - Polskie Inwestycje Rozwojowe, pomogła tylko nieznacznie. Rząd zgodził się na wniesienie do niej akcji czterech spółek z udziałem Skarbu Państwa do Spółki Inwestycyjnej.
Jeszcze w ubiegłym roku zapowiadano, że PIR będzie działał w nowej formule. Miliardy miały trafić do samorządów i wspierać ekspansję zagranicznych firm. Chętnych podobno nie brakowało, a mimo wszystko dziś NIK pisze, że do programu nie zgłosiło się wystarczająco wielu chętnych.
Pomysł powstał w 2012 roku, spółka ruszyła w w 2013 r., gdy do programu weszły akcje polskich spółek – PGE, PKO BP, PZU SA, Ciech SA. Jak informowała wtedy Gazeta Prawna, do 2017 r. miało powstać 940 km gazociągów o wartości 4 mld zł. Korytarz miał połączyć gazoport w Świnoujściu z rurociągiem jamalskim, umożliwić kolejne połączenia z Czechami, ze Słowacją i z Ukrainą. Koniec planowano na rok 2017. Efektem miała być obniżka cen gazu. Z kolei Ministerstwo Transportu chciało sfinansować budowę kluczowego odcinka autostrady A1 Tuszyn–Pyrzowice o długości 140 km. Na pieniądze miały ostrzyć sobie apetyt także koncerny energetyczne budujące elektrownie.
Na próżno.
Słynny cytat ministra Sienkiewicza, m.in. o kamieniach
Warto dodać, że program ten już wcześniej spotykał się z krytyką, nawet ze strony rządzących. W słynnej aferze podsłuchowej to właśnie o tym projekcie wypowiadał się minister Bartłomiej Sienkiewicz, gdy użył w rozmowie z prezesem NBP Markiem Belką, że
frazy "ch*, d* i kamieni kupa"NIK znalazł wiele błędów w przygotowaniu tej jednej z najważniejszych inicjatyw gospodarczych ostatnich lat. Dziwią jednak błędy absolutnie podstawowe. Nie określono szczegółowych planów ani mierników działania poszczególnych podmiotów, co utrudniało rzetelną ocenę efektów i skuteczności Programu, pisze Izba.
Zabrakło systemu monitoringu i nadzoru
I wreszcie – pewny przepis na porażkę, czyli – nikt tego nie koordynował. Nie wyznaczono jednostki koordynującej całość, a nadzór rozproszony był pomiędzy dwa ministerstwa, Skarbu Państwa i Finansów.
Skalę lekceważenia projektu wskazuje fakt, że w (nadzorującym!) resorcie finansów nie powstała do tego celu nawet żadna komórka organizacyjna.
Nieco lepiej było w resorcie skarbu, który wprawdzie - zdaniem NIK - badał sytuację finansową PIR i rozwój jej działalności. Resort nie oceniał jednak, jak dobrze pieniądze były wydawane a także, dlaczego nie były wydawane, i czy cele nie były zagrożone.
Rozdzielanie zarządzaniem ważnymi, wizerunkowymi projektami pomiędzy różne, najchętniej skłócone ze sobą instytucje państwowe, to jakaś feralna moda w polskiej polityce gospodarczej. Podobny los spotkał już co najmniej dwie edycje udziału Polski w Wystawie Światowej EXPO, w Szanghaju w 2010 roku i w Mediolanie w 2015. Z przygotowaniami szarpały się PAIiIZ i PARP, komisarzem był szef pierwszej z tych dwóch agencji, a zespół podlegał pod drugą.
NIK wytyka też, że program „Inwestycje Polskie” nie został przyjęty przez Radę Ministrów, nie posiadał więc statusu programu rządowego.
Zdaniem Izby, autorzy pomysłu nie przewidzieli, że przedsiębiorstwa krajowe nie przedstawią dostatecznej liczby projektów spełniających wymogi Spółki. W efekcie w latach 2013-2015 BGK podpisał umowy na finansowanie inwestycji o wartości 28,9 mld zł, a Polskie Inwestycje o wartości 1,6 mld zł. Łącznie stanowiło to 76 proc. kwoty, jaką zagwarantowano i planowano zainwestować.
BGK - jedyny sprawiedliwy
Jedynie Bank Gospodarstwa Krajowego nie oberwał od NIK. Izba uznała, że był dobrze przygotowany i nie stwierdziła nieprawidłowości dotyczących podejmowania przez BGK decyzji o udzieleniu finansowania. Około 70 proc. środków BGK zainwestował w projekty sektora finansów publicznych oraz przedsiębiorstw, w których bezpośrednim lub pośrednim udziałowcem był Skarb Państwa, około 20 proc. finansowania ulokowano w inwestycjach podmiotów prywatnych, a ponad 10 proc. zasiliło inwestycje samorządowe.
Izba zauważa, że dużo mniejsze sukcesy osiągnęły Polskie Inwestycje Rozwojowe. W okresie od 2013 r. do I połowy 2015 r. Spółka zawarła jedynie trzy umowy inwestycyjne, na łączną kwotę 1,2 mld zł (Projekt B8 - LOTOS Petrobaltic S.A., Projekt Akademiki - Uniwersytet Jagielloński, Projekt EC Łagisza - TAURON Wytwarzanie S.A.), chociaż w tym czasie zarejestrowano 154 zgłoszone projekty inwestycyjne.
Napisz do Redakcji: kontakt@innpoland.pl