Tworzenie aplikacji mobilnych to współcześnie obowiązkowa pozycja dla każdego przedsiębiorcy. Mają je wszyscy, od taksówkarzy, po producentów farb. Czy jednak koniecznie musisz zatrudniać programistę i grafika, by wejść ze swoimi usługami na rynek mobilny? W tym tekście wytłumaczymy, jak stworzyć swoją aplikację, nie znając się w ogóle na programowaniu.
Grzegorz Róg, programista i twórca serwisu Eduweb, tłumaczy, że tworzenie aplikacji najlepiej zacząć od… kartki papieru i ołówka, czyli procesu kreatywnego.
W ten sposób zdefiniujemy naszego użytkownika i ustalimy, kto będzie używał naszej aplikacji – tłumaczy. Kiedy to zrobimy, rozrysowujemy sobie drogę, jaką przejdzie z ekranu startowego do kolejnych elementów. Pamiętajmy, że nie interesują go graficzne fajerwerki, tylko jak najszybsze dotarcie z punktu A do punktu B. W aplikacjach chodzi przede wszystkim o osiągnięcie konkretnego celu – podkreśla.
Taki proces tworzenia określa się jako low-fidelity – kiedy poszczególne ekrany aplikacji istnieją jako rozrysowane plansze. Kiedy w końcu zdecydujemy, co ma wejść w skład naszego pierwszego dzieła, przystępujemy do procesu high-fidelity.
Czyli zamiany szkiców na grafikę, którą później wykorzystamy. Możemy do tego wykorzystać takie programy, jak Photoshop czy Sketch, które są najbardziej popularne, albo skorzystać z już gotowych szablonów, dostępnych w ramach wspomnianych wyżej narzędzi.
No dobrze, załóżmy, że nie mamy duszy artysty i po prostu nie potrafimy rysować. Czy wtedy jesteśmy skazani na porażkę? Ależ skąd, kluczem do aplikacji nie jest ich wygląd, tylko intuicyjność i łatwość obsługi, stwierdza Róg.
Jako przykład podaje wyszukiwarki restauracji. One nie mają zachwycać dokładnością wykonania – mówi – tylko zapewnić informacje o menu i dostawie jak najszybciej. Im prościej, tym lepiej. To jest droga do serca użytkownika, stwierdza.
Co dalej?
Kiedy powstały już pierwsze szkice, musimy zastanowić się, jaką aplikację chcemy stworzyć. Jeżeli naszym celem jest zarobek – potencjalnie wysoki, ale obciążony też wysokim ryzykiem porażki – najbardziej opłacalne będzie stworzenie gry mobilnej. Jeżeli chcemy zapewnić sobie umiarkowany, ale w miarę pewny sukces – warto pokusić się o stworzenie prostego klona popularniejszej gry. Dla amatorów najłatwiej będzie stworzyć prostą grę logiczną lub zręcznościową, w stylu "2048", która kilka lat temu osiągnęła duży sukces.
Kiedy już zdecydujemy się na określony typ aplikacji mobilnej – bo też nie tylko o gry tu chodzi – należy zastanowić się nad systemem operacyjnym. Do wyboru mamy 3 rodzaje: iOS, Android i Windows. Przy programowaniu na urządzenia Apple wykorzystuje się język programowania o nazwie Swift, na Androidzie zaś wykorzystuje się język Java. Windows – wiadomo, Windows.
Microsoft wyszedł naprzeciw programistom-amatorom i oferuje na swojej stronie tworzenie aplikacji bez konieczności nauki kodowania. Jeśli chcemy umieścić nasz program w ich Windows Phone Store, musimy zapłacić roczną składkę, ale w zamian zyskujemy wsparcie techniczne oraz możliwość publikowania dowolnej liczby płatnych aplikacji i 100 darmowych.
Jeżeli jednak nie przekonuje nas oprogramowanie giganta z Redmond, możemy skorzystać z portalu App Inventor, stworzonego przez Massachusetts Institute of Technology (MIT), pozwalającego budować aplikacje w systemie Android.
Polski startup Kinetise również oferuje proste narzędzie do tworzenia aplikacji na wszystkie trzy główne systemy mobilne – co oznacza, że udostępnia też jedyne narzędzie pozwalające programować w języku Swift. Twórcy tego oprogramowania sieciowego chwalą się, że pozwala ono ukończyć aplikację w niecałe 24 godziny i zrobić to z poziomu przeglądarki internetowej. Jak widać, w sieci znajdują się urządzenia dla laików, które prowadzą przez proces kreacji krok po kroku, bez konieczności wpisywania długich linijek kodu i posiadania skomplikowanych umiejętności programistycznych.
Testowanie
Kolejnym krokiem przed wypuszczeniem naszej aplikacji na rynek są beta testy. Prosimy naszych znajomych, lub internautów, aby pobawili się przez kilka dni naszą aplikacją. Przed umieszczeniem w sklepie internetowym możemy ją udostępnić bezpłatnie w sieci – i poprosić o uwagi.
Po zebraniu odpowiedniej ilości komentarzy, sprawdzamy, co możemy w niej poprawić, co wyrzucić, a co zostawić. Aplikacje mobilne to kapryśny rynek, więc musimy działać pod dyktando użytkowników – eksperymentowanie jest obciążone zbyt dużym ryzykiem porażki. Jeśli chcemy osiągnąć sukces, działamy dokładnie według oczekiwań osób, które ściągną nasz program.
Po etapie testów, kiedy nasza aplikacja jest już gotowa, możemy ją umieścić w wybranym sklepie. Pamiętajmy, że Google (właściciel Android Market) i Apple (właściciel AppStore) pobierają 30 proc. prowizję od naszych przychodów, ale w zamian zajmują się w pełni dystrybucją i kwestiami prawnymi.
Efekt końcowy
Stało się – gra jest zaprojektowana i gotowa do pobrania w sklepie sieciowym. Czy to oznacza, że niedługo cały włożony wysiłek się zwróci?
Niestety, nie.
Rynek gier mobilnych jest zajęty przez największych graczy, a niezrzeszeni pasjonaci – nawet jeśli pracują jako programiści – nie mają co liczyć na spory zastrzyk gotówki w krótkim czasie. Jeżeli masz szczęście, twoja gra stanie się drugim Flappy Bird – viralem, który będzie widoczny na Facebooku i portalach rozrywkowych. Ale dziennie trafia do sprzedaży ponad tysiąc gier, więc nie ma sensu liczyć na łut szczęścia. Czy w takim razie to się w ogóle opłaca?
Aplikacja zrobiona z pasji, czyli jak wygląda gra mobilna niezależnego programisty
Pod względem finansowym średnio. Mateusz Kupilas, bloger i propagator nauki programowania, postanowił poeksperymentować ze stworzeniem własnej gry. Wydał ją na iOS i Androida. Po dwóch miesiącach na smartfony z systemem z logo robota pobrano ją 6000 razy, a łączny obrót wyniósł około 2500 złotych. Jak sam napisał, nie zwróciło mu to jego kosztów, a żeby zarabiać, będzie musiał odczekać jeszcze kilka miesięcy.
Czy w takim razie warto w ogóle rozpoczynać zabawę z tworzeniem takich aplikacji? Tak. Kupilas przyznaje, że sam proces stanowił dla niego świetną zabawę i możliwość poszerzenia swoich umiejętności, a Grzegorz Róg dodaje, że rynek gier mobilnych wymaga cierpliwości i pokory, zwłaszcza w obecnym stanie przesytu.
Poza tym, nabyte w ten sposób umiejętności mogą przydać się w przyszłości – w czasach, kiedy nawet firma produkująca farby tworzy własną aplikację, dobrze jest zrozumieć, jak właściwie to działa. Nie trzeba od razu wchodzić w rolę programistów, ale takie doświadczenie zaprocentuje w przyszłości, kiedy aplikacja może być nam niezbędna do tworzenia własnego biznesu.