Jest 2009 rok, młody przedsiębiorca Kacper Sulisz jest szczęśliwy. Właśnie się dowiedział, że otrzyma łącznie blisko 800 tys. zł dofinansowania w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 8.1. Za unijne pieniądze planuje stworzyć m.in. programy mobilne. Oczami wyobraźni Kacper widzi, jak dzięki dotacji rozwijają skrzydła jego firmy InFullMobile. Przedsiębiorca nie wie jeszcze, że składając wniosek o dofinansowanie funduje sobie 7 lat batalii z PARP, niebotyczne rachunki za prawników i absurdalne zarzuty urzędników. Historia Kacpra to przestroga dla innych. Przeczytaj, zanim złożysz wniosek o dofinansowanie.
Jest maj 2016 r. Siedem lat później Kacper wciąż czeka na pieniądze z PARP. Aplikacje już dawno stworzył, lecz głównie za pieniądze z własnej kieszeni. Zamiast obiecanej dotacji dostał natomiast powiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego. Ma zwrócić PARPowi... 30 tysięcy zł odsetek. Jak to możliwe?
"Kody źródłowe prosimy wysłać mailem".
To z pewnością jakiś przekręt, pomyśli sobie czytelnik. Jeżeli beneficjent ma problemy z otrzymaniem przyznanej dotacji, to problem leży po jego stronie. Postanowiliśmy więc dokładnie się przyjrzeć tej historii.
Za unijne pieniądze Kacper miał stworzyć dwa projekty: myrecco, serwis z rekomendacjami dla znajomych oraz uirocket, która miała pomagać w błyskawicznym tworzeniu interaktywnych prototypów aplikacji mobilnych. Kłopoty ma dziś z obiema, mimo zrealizowanych w 100 proc. wskaźników oraz rezultatów projektu.
Przedsiębiorca podpisał umowę, dostał zaliczkę, zakasał rękawy i wziął się do pracy. Z powodzeniem przechodzi przez pierwszą kontrolę z kwietnia 2012 r. W informacji pokontrolnej Kacper dostaje jedynie uwagi nt. dokumentacji księgowo-finansowej. Przesyła wyjaśnienia.
Bez zarzutów kończy się także druga rewizja w grudniu 2012 r. Na początku stycznia 2013 dostaje informację, że – stworzona e–usługa posiada wszystkie funkcjonalności opisane we wniosku o dofinansowanie, projekt został zrealizowany zgodnie z harmonogramem. Kontrolerzy nie mieli żadnych uwag do kwalifikacji wydatków.
Dwa lata później okazuje się, że ówczesna decyzja do niczego PARP–u nie zobowiązuje. Po dwóch latach absolutnej ciszy od ostatniej korespondencji, 20 marca 2015 roku, Kacper dostaje kolejne pismo z PARP, w którym agencja zmieniła zdanie. W trzecim roku okresu trwałości projektu, „w wyniku ponownej kontroli” dokumentacji projektowej, agencja nabrała jednak wątpliwości nt. kwalifikowalności wydatków sprzed lat, kilka razy już zatwierdzonych, i tego, czy projekt był realizowany zgodnie z umową.
Przez cały 2015 roku trwają więc przepychanki z PARP. Urzędnicy maja wątpliwości co do praw autorskich do serwisu. Wyznaczają więc eksperta do wyjaśnienia tej sytuacji. Agencja żąda też wydania kodów źródłowych do serwisu… mailem i grozi, że w przeciwnym wypadku, Kacper będzie musiał zwracać pieniądze. – Byliśmy bardzo zaskoczeni sposobem weryfikacji prac IT. Zaproponowaliśmy, w zgodzie z zasadą całkowitej transparencji, aby ekspert przyszedł do biura w któym na miejscu otrzyma dostęp do wszelkich wymaganych informacji celem weryfikacji podejrzeń. Kacper wyjaśnia, że wysyłanie kodu źródłowego mailem to coś zupełnie niespotykanego w branży, nieprofesjonalne. – Nawet dwoje ludzi siedzących w tym samym biurze nie wysyła do siebie kodu mailem. To tak, jakby chirurg wchodził na blok operacyjny nie myjąc po całym dniu rąk.
Ekspert jednak nie przyjął zaproszenia, agencja postawiła na swoim. Kody zostały wysłane. Na tym się nie skończyły pretensje PARP. W lipcu 2015 roku, a więc pod koniec okresu trwałości projektu, urząd stwierdził, że „to jest niedopuszczalne że w projekcie jest domena ‘.com’, a powinna być ‘.pl’". Zdziwieniu Kacpra nie było końca, zwłaszcza, że adres domeny znany był od dobrych pięciu lat.
Kacper wysłał pismo do PARP z propozycją spotkania w siedzibie PARP, by ustalić źródła wątpliwości PARP oraz czego oczekuję. – Chciałem się spotkać z urzędnikiem w PARP, żeby mi ktoś powiedział, czego nie ma w tej dokumentacji i co mam zrobić, aby temat zamknąć – mówi Kacper. Agencja odmawia spotkań i każe wysyłać sobie pisma. I tu warto zauważyć, że beneficjenci mają na odpowiedź – tydzień (pod rygorem rozwiązania umowy o dofinansowanie lub utrudnianie / odmowa współpracy), agencja – miesiąc lub czasem 60 dni, ale gdy nie odpowie przez pół roku – nic się nie dzieje. – Jeżeli obowiązek odpowiedzi nie wynika z umowy, to wchodzimy tylko w obszar lojalności kontraktowej i tej można dochodzić przed sądem cywilnym – przyznaje w rozmowie z INN:Poland radca Kamil Ciupak. Kacper ze swojej strony dodaje: – Spodziewałbym się, że agencja, która ma w nazwie rozwój przedsiębiorczości, będzie mi pomagała w jego rozwoju, a w najlepszym wypadku najnormalniej w świecie nie przeszkadzała. – mówi nam Kacper.
Kontrola z wynikiem pozytywnym.
Czy za każdym razem chodziło o merytoryczne, uzasadnione zarzuty? Jak wspomina Kacper, przy awanturze o kody źródłowe, ta sama osoba z PARP zainteresowała się drugim projektem, dofinansowanym z osi 8.1 w którym Kacper miał udziały – i zarzuciła mu brak uzupełnionych opłat za ZUS. – Czytałem to pismo, a przede mną leżały na biurku wszystkie potwierdzenia o niezaleganiu z wpłatami do ZUS – wspomina Kacper. Takie zarzuty frustrują go, ale nie dziwią. – Znajomy przedsiębiorca prowadził promocję na Facebooku. RIF (Regionalna Instytucja Finansująca) zażądała, aby wszystkie 200 faktur, które dokumentowały ową promocję, zostały podpisane przez właściciela serwisu oraz opieczętowane…… czyli chyba Mark Zuckerberg właśnie dostał “taska” od RIF – komentuje.
Firma za każdym razem składała wyjaśnienia, wreszcie PARP je zaakceptował.
Szach mat, beneficjencie.
W grudniu 2015 roku, w biurze Kacpra Sulisza strzela szampan. Dosłownie. Święto jest wielkie, ponieważ PARP przysłała pismo, w którym informuje, że Kacper i jego firma InFullMobile dostanie wreszcie pieniądze za swój projekt. „Działania pokontrolne zostały przez PARP zaakceptowane. (…) Mając na uwadze powyższe, wypłata Beneficjentowi należnego dofinansowania nastąpi w terminie najszybszym z możliwych”. Brzmi sucho i urzędowo, ale to miód na serce przedsiębiorcy. Tym razem Kacper znów nie podejrzewa, że pismo PARP to dopiero początek kolejnej gehenny urzędniczej.
Mijają miesiące, ale pieniądze, mimo deklaracji agencji, nie wpływają na konto. Wreszcie przedsiębiorca otrzymuje list od tzw. RIF, czyli Fundacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw. W przypadku projektów unijnych, w tym właśnie z POIG 8.1., RIF jest instytucją podległą pod PARP, która pomaga agencji w wypłacaniu pieniędzy beneficjentom.
W marcu 2016 r. RIF pisze, że wniosek o płatność został zaakceptowany (tak jak twierdził PARP w grudniu), ale obcięte zostają wydatki za wynagrodzenia, a umowa sprzed 6 lat jest – nieważna, ponieważ Kacper nieprawidłowo ją zawarł. Kacprowi opadają ręce. Siedem lat batalii, liczne kontroli z ramienia PARP i RIF, żadnych zarzutów do podpisanych umów, które urzędnicy widzieli już wiele razy. Po niemal sześciu latach (namysłu?) RIF uznaje jednak, że obniży transzę, bo przedsiębiorca zawarł "niepoprawnie" umowę o dzieło w... listopadzie 2010 r.
To jednak nie koniec koszmaru przedsiębiorcy. RIF nie zauważył, drobiazg, że umowa, którą uznał, wyręczając sąd, za nieważną, jest na sumę… 40 tysięcy, bo umowy były dwie. Najpierw ta pierwsza, na 40 tysięcy, potem kolejna, do której nikt nie zgłaszał żadnych uwag, na 140 tysięcy zł. Ale RIF jednym pismem odebrał razem 180 tysięcy, wyrzucił wydatki dotyczace wynagrodzeń. Uznali, że nie wszystkie wydatki zostały zrealizowane, dlatego kwota nierozliczonej zaliczki jest taka a nie inna.
– Po przeprowadzeniu kontroli, spółka nie otrzymała przez ponad trzy lata informacji na temat braków w dokumentacji oraz konieczności złożenia dodatkowych uzupełnień – pisze do PARP we wniosku o ponowne rozpoznanie sprawy Aleksandra Hinc, prawnik z kancelarii HiBusiness, zajmujący się sprawą InFullMobile. Hinc specjalizuje się w rozliczaniu projektów UE do PARP. Jej zdaniem, RIF nawet nie zauważył, że tam były dwie umowy, nie jedna... – Należy podkreślić, że kwestionowane na podstawie umowy przez RIF wynagrodzenia były wypłacane przez Spółkę terminowo, zgodnie z harmonogramem rzeczowo-finansowym stanowiącym załącznik do umowy o
dofinansowanie przez cały okres realizacji projektu. Spółka ponosiła więc w tamtym czasie z własnych środków koszt wynagrodzeń oraz wszelkich podatków z nimi związanych (ZUS, PIT).
Kalendarium sprawy
2009 - Kacper składa wniosek i wygrywa konkurs
2010 - podpisuje umowę o dofinansowanie i w listopadzie zaczyna realizację projektu
2010 - dostaje zaliczkę
>>> 1,5 roku ciszy <<<
2012 - kwiecień - pierwsza kontrola - w porządku (drobne uwagi do dokumentacji, wyjaśnione)
2012 - grudzień - kontrola po zakończonym projekcie
styczeń 2013 - uwagi pokontrolne - w porządku (drobne uwagi, nie do umów)
>>> 2 lata ciszy <<<
2015 marzec - uwagi do praw autorskich do serwisu, żądają kodów źródłowych (i by wysłali je mailem...) negocjacje cały rok
2015, 30 grudnia - PARP pisze, że w wyniku ponownej kontroli Kacper dostanie przelew
2016 - marzec - RIF informuje, że umowa o dzieło, zawarta w 2010 roku jest nieważna i nie dostanie 180 tys., dodatkowo, ponieważ to były koszty niekwalifikowalne, czyli mu się nie należały, ma zwrócić odsetki od tych pieniędzy (liczone karnie jak zaległości podatkowe) 30 tys. zł
– Obniżenie kosztów kwalifikowalnych przed zatwierdzeniem wniosku o płatność transzy dofinansowania i w efekcie obniżenie przyszłej płatności, to w mojej opinii, najgorsze, co może spotkać przedsiębiorcę – przyznaje w rozmowie z INN:Poland Kamil Ciupak, radca prawny z kancelarii Prof. Marek Wierzbowski i Partnerzy. – Nie jest to decyzja administracyjna. Teraz jedyne co może zrobić przedsiębiorca – to skierować sprawę do postępowania cywilnego o nienależyte wykonanie umowy do dofinansowanie – dodaje.
Co na to prawo?
Czy działania PARPu i RIF są zgodne z literą prawa? Warto wyjaśnić, jak wygląda akceptacja wniosków o dofinansowanie. Po każdym ukończonym etapie projektu przedsiębiorcy maja 30 dni na złożenie wniosku o płatność. Kacper złożył ich w tym projekcie łącznie dziewięć, zgodnie z harmonogramem.
Taki wniosek trafia do RIF, który go kontroluje. Jeśli go zaakceptuje, wniosek przejmuje PARP. W chwili, gdy agencja nabiera wątpliwości co do merytoryczności wniosku, jak to było w przypadku Kacpra, sprawa trafia z powrotem do RIF. Ten ma obowiązek zbadania sprawy, ostateczna decyzja należy jednak do PARP.
W chwili, gdy wniosek trafia na kontrolę merytoryczną do agencji, trafia on w próżnię czasową. Jego status jest nieokreślony, nie jest on bowiem ani wstrzymany, ani zaakceptowany, ani nie wiadomo, kiedy jego losy zostaną rozstrzygnięte. Sito organizacyjne po stronie instytucji pośredniczących nie ma żadnych konsekwencji, natomiast po stronie przedsiębiorców – lepiej nie spóźnić się ani jednego dnia, lepiej, żeby nawet poczta nie spóźniła się z dostarczeniem dokumentacji (czasem liczy się data stempla, a czasem - data dotarcia do agencji), bo kary mogą być horrendalne.
Czy można się od tej decyzji odwołać? Nie wiadomo, RIF nie informuje. Jak wysokie są koszty prawne dochodzenia sprawiedliwości w sądzie? Według Kamila Ciupaka – od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Krzysztof Piecha, wykładowca SGH (wykłada startup technologiczny), były ekspert PARP, asesor wniosków o dofinansowanie usłyszał od innej kancelarii – 50 tys. zł. – Który start–up jest w stanie wygospodarować 50 tys. zł, żeby nie stracić 500 tys. zł? - pyta.
To nie koniec historii. Mamy dla Was wisienkę na torcie. W maju Kacper odebrał informację, że zostaje wszczęte przeciwko niemu postępowanie administracyjne o zwrot odsetek od zaliczki, 30 tys. zł. Machina ruszyła, choć natychmiast się odwołali. Kto za tym stoi? Zdaniem byłego pracownika obu instytucji, który woli zachować anonimowość, RIF nie ma takich uprawnień, musiał to być PARP, mimo, że jeszcze w grudniu poinformował Kacpra, że wszystko jest w porządku i że wkrótce zostaną wysłane pieniądze.
Inn:Poland zwrócił się więc do ekspertów z pytaniem, czy PARP faktycznie może zmienić swoje decyzje z przeszłości. – To jest tak jak z urzędem skarbowym, może wydać zaświadczenie, że nie ma zaległości, a potem stwierdzić, że jednak są – potwierdza Krzysztof Piecha. Sam również zna podobny przypadek. – Spotkałem się z sytuacją, że wszystkie zalecenia pokontrolne zostały spełnione, nie było żadnych wątpliwości, a potem PARP stwierdził, że wniosek w ogóle nie został zrealizowany i żąda zwrotu pół miliona. I w tym momencie powstał problem, bo projekt był już zrealizowany, pieniądze wydane, podatki płacone.
Na pytanie, czy PARP może być niezwiązany swoimi wcześniejszymi decyzjami oraz zaakceptować wniosek a potem obniżyć koszty kwalifikowalne i w konsekwencji obciąć dofinansowanie, Kamil Ciupak wyjaśnia, że jedynym prawnym środkiem kwestionowania takiego postępowania jest postępowanie cywilne.
– RIF jest instytucją działającą na zlecenie PARP, z upoważnienia PARP. Więc w praktyce wydaje się mi się, że tak poważna decyzja powinna być konsultowana z PARP. Z punktu widzenia małego przedsiębiorcy to bardzo duże pieniądze, ale z punktu widzenia PARP i RIF – nie – przyznaje Kamil Ciupak i wskazuje, że wszystkie instytucje wdrażające fundusze unijne mają dużą swobodę działania. Nie wszystkie ich działania, które mają dużą moc sprawczą (i wpływ na biznes beneficjentów, jak np. obniżenie kosztów kwalifikowalnych, czyli, w efekcie końcowym, wypłacenie przedsiębiorcy dużo mniej pieniędzy), mają moc decyzji administracyjnych, które regulowałyby polskie przepisy prawa administracyjnego. A przedsiębiorcy mówiłyby, co może zrobić i jak się odwołać.
Informuje, że obniżenie kosztów kwalifikowalnych jest decyzją w sferze prawa cywilnego. Czyli jest normowana umową o dofinansowanie. – Tak to regulują przepisy. Dlaczego? Żeby zapewnić instytucjom pewną swobodę we wdrażaniu programów - tłumaczy radca prawny.
Obaj eksperci zgodnie podkreślają, że takie zachowanie agencji wobec przedsiębiorcy jest po prostu nielojalne, to gra nie fair. Zdaniem Krzysztofa Piechy, w trakcie realizacji wniosków z POIG okazało się nieoczekiwanie, że działania PARP są równie wielkim problemem, jak kapryśny rynek.
Jak zauważa z kolei Kamil Ciupak, problem zaczęły dostrzegać już polskie sądy, karząc instytucje publiczne za nielojalne traktowanie przedsiębiorców. – Orzeczenia nawet sądów administracyjnych idą już w takim kierunku, że jeśli instytucja działała nielojalnie, to znaczy akceptowała daną sytuację przez długi czas, a następnie ją kwestionowała i żądała zwrotu, to odpowiedzialność leży po jej stronie i zwrot nie jest uzasadniony. Kiedyś w oczach sądów to przedsiębiorca był jedynie odpowiedzialny za prowadzenie projektu. Teraz uważa się, że jest tu dwóch partnerów i instytucja również za niego odpowiada – wyjaśnia.
Krzysztof Piecha uważa, że obecne problemy przedsiębiorców to efekt zaniedbań sprzed wielu lat. – Złośliwość PARP wzięło się z tego, że 8.1 było źle przygotowane od samego początku – twierdzi. Gdy program operacyjny innowacyjna gospodarka był dopiero przygotowywany, Piecha poprosił pewną brytyjską firmę doradczą, doświadczoną w ocenianiu projektów e-governance, o ocenę tego programu. – Mieli swoją metodykę, wiedzieli jak to sprawdzać. Stwierdzili, że z prawdopodobieństwem sięgającym z 95 proc. ten projekt zakończy się fiaskiem. I to było już wiadome w grudniu 2006 roku – podkreśla.
Przedsiębiorca ma dziś zapłacić ponad 30 tysięcy złotych oraz dodatkowo stracić 180 tys. ze środków dofinansowania, za decyzję urzędników, podjętą po zaakceptowaniu wszystkich kontroli, po okresie trwałości oraz podjętą przez, w zasadzie, nie wiadomo kogo. I od której nie ma jasnych procedur odwoławczych – ponieważ te procedury PARP oraz RIF, mimo, że chodzi o administrację państwową, nie podlegają bezpośrednio pod kodeks postępowania administracyjnego, cywilnego, ani żadne inne zobowiązujące wskazania. Czyli – hulaj dusza.
Co na to PARP? Po pięciu dniach od wysłanych pytań o procedury w programie 8.1., wciąż nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Ale tu w żadnej umowie nie ma zapisanego terminu odpowiedzi.
To jest największy błąd biznesowy, jaki w życiu popełniłem, że wystartowałem w tym konkursie POIG 8.1. Gdyby ktoś po tamtej stronie ponosił odpowiedzialność finansową, nie byłoby takiej niepoważnej zabawy.
Krzysztof Piecha
To jest przykład działania nie fair PARP wobec beneficjentów, związanych z PARP umową (oraz wekslem in-blanco na pareset tysięcy złotych). Okazuje się, że największym problemem 8.1. nie jest nieprzewidywalność gospodarki, ale sam PARP. Do ryzyka systemowego związanego z koniunkturą weszło ryzyko związane z instytucją, która rozdaje dofinansowanie. Uważam, że powinien się w to zaangażować urząd ochrony konkurencji i konsumentów, ale nie jest chyba specjalnie zainteresowany.