Na razie deweloperzy pokazują swoje produkcje gościom i zainteresowanym. Jutro będą próbowali sprzedać je inwestorom.
Na razie deweloperzy pokazują swoje produkcje gościom i zainteresowanym. Jutro będą próbowali sprzedać je inwestorom. INNPoland

Deweloperzy nie mają łatwego życia. Muszą nie lada nagimnastykować się, by ze swoją grą przebić się na rynku. Nie jest usłane różami także życie inwestorów. Ryzyko inwestycji jest ogromne, ponieważ aż 98 proc. z nowo powstałych gier jest skazanych na porażkę.

REKLAMA
Na Digital Dragons pojawili się nie tylko ci, którzy tworzą gry, ale też fundusze, które chcą w nie zainwestować. Najlepiej w taką, która łapie się do pozostałych dwóch procent i zapewni inwestorom milionowe obroty.
Na jednym ze stoisk pojawił się fundusz Erne Ventures. Kilka lat temu zainwestowali w studio The Farm 51. Przyznają, że wtedy jego sytuacja była w opłakanym stanie pod względem zarządzania. Arkadiusz Kuich, prezes Erne Ventures, tłumaczy, dlaczego tak się dzieje.
– Problem z twórcami jest taki, że przeceniają swoje pomysły, które potem trudno im sprzedać – mówi. – Chodzi też o to, że oni zajmują się programowaniem, a nie relacjami inwestorskimi. Zobaczyliśmy potencjał w The Farm 51. Dodatkowo, udało im się nas przekonać, więc postanowiliśmy spróbować – podsumowuje.
Efekt? Firma jest obecnie na giełdzie NewConnect. Wsparcie inwestorskie pomogło jej rozwinąć skrzydła.
logo
Oprócz inwestorów, można też poszukać nowej pracy. INNPoland
Kuich jednak hamuje swój entuzjazm w kwestii inwestowania w sektor gier. – Jeśli mam być szczery, to jest jak wróżenie z fusów. Ryzyko porażki jest ogromne – przyznaje. – Ale z drugiej strony mamy przykład Rovio, która stworzyła Angry Birds. Przedtem zrobiła 52 gry, wszystkie były niewypałami, a to miał być ich ostatni strzał. I się udał, więc warto monitorować tę branże – podkreśla.
Teraz Erne przyjechało na Digital Dragons, by wyłowić te dwa procent tytułów, które staną się hitami. Rozwijają również portal, który ma kojarzyć producentów i inwestorów. Takie wydarzenia są ważne, stwierdził Kuich, ale musimy mieć możliwość komunikacji na co dzień. Wtedy odsetek gier, które odniosą sukces, może się zwiększyć.
Jednak w Krakowie pojawił się również fundusz Pollen. Też ma skrót VC, jednak w jego przypadku chodzi o velocity capital. O co chodzi? Oczywiście o pieniądze, a właściwie inny sposób dystrybucji.
Omar Ramirez, Menadżer ds. rozwoju biznesu, tłumaczy nam, czym ich fundusz różni się od pozostałych. – Venture Capital ma bardzo wysokie marże, do tego dochodzi kwestia akcji – jeśli ma większość, może zdominować dewelopera i wywierać presję na to, co i jak tworzy. Wydawca natomiast się nim nie interesuje – chodzi mu tylko o jego zysk – wyjaśnia.
Pollen ma natomiast zapewnić stały wzrost i przychody. W jego ramach twórcy aplikacji mobilnych dostają zarobione pieniądze już tydzień po debiucie (przykładowo, Apple wypłaca pierwsze zyski dopiero po 67 dniach).Fundusz pobiera 5 proc., ale nie wpływa na to, co z tymi pieniędzmi zrobi deweloper – może je zainwestować dalej, wydać je lub trzymać. To już jego decyzja. I największa zaleta Pollen według Ramireza, bo nie pozbawia autorów autonomii i finansowania.
logo
Niektórzy twórcy starają się przykuć uwagę nietypowym wyglądem ich prototypów. INNPoland
Ale taka forma też nie jest pozbawiona ryzyka. Fundusz jest tak silny jak produkty, w które zainwestował. Ale nie narzeka na zainteresowanie. Ramirez pochwalił się, że 3 deweloperów jest zainteresowanych taką formą finansowania. – Programiści to takie osoby, które z definicji nie mają czasu, nawet na zarządzanie pieniędzmi. My chcemy stworzyć narzędzie, które pozwoli im się tym nie przejmować, a przy tym będzie proste w obsłudze i o jasnych regułach – argumentuje.
Na razie Pollen działa dwa lata. Udało im się pozyskać firmę o milionowych obrotach, a na Digital Dragons będą szukać kolejnych zainteresowanych. Ich przewagą ma być inna forma inwestowania, chociaż Kuich, zapytany o fundusze Venture Capital, nie demonizuje ich działania. – Są inwestorzy, którzy wtrącają się w sprawy dewelopera, ale to naprawdę zależy od spółki. Nas interesuje pozyskiwanie finansowania dla twórców gier. To jest dla nas najważniejsze – podkreśla.
Która forma będzie bardziej atrakcyjna dla deweloperów? Przekonamy się jutro. Wtedy odbędzie się speed dating między nimi a funduszami. Tymczasem twórcy, w ramach rozgrzewki, pokazują swoje gry publiczności.

Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl