Piotr Bucki to doświadczony dziennikarz, szkoleniowiec, wykładowca i menadżer, założyciel Bucki Academy. Jest również mówcą, który uczy innych, jak radzić sobie z trudnościami podczas wykładów. Na łamach INN:POLAND odpowiedział on na pytania, które padły podczas internetowego czatu. Oto jego odpowiedzi.
Spotkał się Pan z pojęciem „death by PowerPoint”? Dziennikarze i niektórzy specjaliści opisują tak uczucie znudzenia. Dopadaj ono uczestników mało interesujących prezentacji, które z czasem przeradza się we frustrację czy napady gniewu.
Tak, to syndrom wykładowcy i prelegenta, który czyta ze slajdów – nudnych, przegadanych i duplikujących dokładnie to, co mówi (a raczej, niestety, czyta) prelegent. To rzeczywisty problem. Ja uznaję, że jeśli prelegent i slajdy mówią to samo, to jedno albo drugie jest niepotrzebne. Zawsze wtedy słyszę argument, że to wymaga pracy, że nie ma czasu. No cóż, takie mamy efekty, na jakie sobie zasłużymy. Nie ma szansy na dobre wystąpienie, jeśli czytamy ze slajdów.
A może wina leży po stronie nudnego PowerPointa?
Trzeba wyraźnie powiedzieć, że to nie kwestia PowerPointa. Trudno winić oprogramowanie za to, że jesteśmy nieprzygotowani i nie potrafimy sensownie przygotować prezentacji – zaczynając od ustalenia celu, a skończywszy na realizacji graficznej. Trzeba zacząć od sprecyzowania celu prezentacji i dobrania środków realizacji. Piszę o tym szerzej w tytule Wystąpienia publiczne i prezentacje.
Jakich narzędzi moglibyśmy użyć do stworzenia interesującej prezentacji?
Fani Apple na pewno znają Keynote. Można też sprawdzić aplikację internetowąHaiku Deck. Ale warto też pobawić się w rysowanie i zamiast koniecznie korzystać z elektroniki, zrobić prezentację z wykorzystaniem flipcharta lub folii adhezyjnej. Warto wyjść poza rutynowe narzędzia i po prostu zacząć czerpać radość z tworzenia.
Już to widzę.
Kiedy na szkoleniach robię ćwiczenia z przygotowania prezentacji „analogowej”, to uczestnicy nie chcą wychodzić na przerwę! Świetnie się bawią i widać, że po prostu obudzili w sobie pokłady kreatywności. Bo przecież przygotowanie prezentacji ma w sobie coś z przygotowania monodramu. Tekst, rekwizyty, historie…
Wyobraźmy sobie człowieka, który nienawidzi wystąpień publicznych, ale musi przygotować superprezentację, bo dostał zlecenie u siebie w firmie. Będzie tysiąc osób na sali i kamery. Co musi zrobić?
Najlepiej podzielić przygotowanie na pięć punktów:
1. Ustalić cel prezentacji.
2. Odpowiedzieć sobie na pytanie, co mają zapamiętać, co mają zrozumieć i co mają czuć słuchacze po jego wystąpieniu.
3. Przygotować sobie skrypt, potem zrobić najprostsze możliwe slajdy.
4. Zacząć od jakiejś mocnej, fajnej historii.
5. Ćwiczyć – do upadłego.
Tu naprawdę najważniejsza jest praca włożona w próby. Mówcy TED ćwiczą do 90 godzin przed swoim wystąpieniem. A jeśli akurat ktoś nienawidzi wystąpień, to… na ten jeden raz przekonać się do nich, znajdując jakąś wartość w tym doświadczeniu.
Wpadamy w niekontrolowane przerażenie, zaczynamy się pocić. Publiczność się nudzi i krzywo na nas patrzy. Co robić?
Przestać interpretować i skupić się na zadaniu. A na przyszłość – przepracować swoje zniekształcenia poznawcze, czyli ważkie interpretacje, które podpowiada nam mózg. Stres to sygnał, że robimy coś, na czym nam zależy. I dobrze. Kelly McGonigal radzi, by po prostu być mistrzem stresu (be better at stress), bo i tak się go nie pozbędziemy.
Serio?
Stres to supermechanizm, który nas przygotowuje. To, że publiczność się nudzi i krzywo patrzy, może być tylko kwestią interpretacji. Nie dajmy się ponieść takiej jednej myśli. Ale znów – wracając do poprzedniego pytania o nudę: jeśli się nudzą, to być może jesteśmy nudni.
Po czym mogę poznać, czy mam do czynienia z poważną, czy rozluźnioną publiką? Jak mogę wybadać swoją widownię?
Zawsze warto przybyć wcześniej i pogadać z tymi, którzy będą za chwilę nas słuchali. Raz, że rozładujemy stres. Dwa, że czasem będziemy mogli nawet nawiązać do takiej konwersacji w trakcie wystąpienia. Warto zacząć budować relacje z publicznością przed wyjściem na scenę. Oczywiście warto też zawsze przed wystąpieniem zrobić tzw. research i sprawdzić, kto będzie nas słuchał. Im więcej informacji, tym lepiej. To jak poznanie drugiego człowieka
Jakie są najlepsze ćwiczenia na dobrą dykcję? Czy pomogą opanować stres i związane z tym problemy z mową?
Jeśli chodzi o dykcję, to moją najważniejszą inspiracją i najlepszą nauczycielką była prof. Bogna Toczyska. Okropnie surowa, wymagająca, ale – skuteczna. Napisała mnóstwo książek, z których korzystają aktorzy, prezenterzy i dziennikarze. Wszystkie polecam. Ale polecam też po prostu rozgrzanie aparatu mowy przed każdym wystąpieniem i ćwiczenie wyrazistości ze starym, dobrym korkiem od butelki. Im lepiej się przygotujemy, tym mniejszy będzie stres.
Warsztat Piotra Buckiego odbędzie się 19 maja, podczas Warszawskich Targów Książki na Stadionie Narodowym w Warszawie.