Złoty POPiS. Co prezesa PZU Michała Krupińskiego łączyło ze "złotym chłopcem" Platformy
Grzegorz Murek
24 maja 2016, 12:52·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 maja 2016, 12:52
– Spotkałem go niedawno, przedwcześnie posiwiał na obu skroniach od tego wszystkiego – opisuje Michała Krupińskiego jego współpracownik z różnych interesów. Krupińskiemu ze srebrem na głowie zapewne do twarzy. Od lat nazywano go od innego szlachetnego metalu "złotym chłopcem PiS". Utalentowany, młody, z zagraniczną karierą i od lat przy Prawie i Sprawiedliwości. Był wiceministrem skarbu w pierwszym rządzie PiS. Tamten gabinet z lat 2005 - 2007 miał być rządem dwóch partii PO-PiSu. To nie wyszło. Ale okazuje się, że Michałowi Krupińskiemu koncepcja współpracy ponad podziałami pozostała bliska.
Reklama.
Jako prezes Michał Krupiński nie ma w PZU łatwego życia. – Może się okazać, że zostanie mu tylko władza nad ochroną i sprzątaniem – śmieje się jeden z managerów średniego szczebla, który przyszedł do PZU jeszcze za rządów poprzedniego prezesa Andrzeja Klesyka. Opisuje, jak skonfliktowana z Krupińskim rada nadzorcza spółki rozważa zmianę regulaminu działania firmy. Według nowego obszaru odpowiedzialności, członków zarządu wskazywałaby rada, a nie sam zarząd. Co oznacza, że jeśli rada prezesa Krupińskiego nie lubi, to jego prezesowanie zamieni w statystowanie.
Walka o władzę w PZU
Po przejęciu przez PiS władz spółki i wskazaniu go na prezesa, okazało się, że tak naprawdę nie ma jednego Prawa i Sprawiedliwości. Są grupy interesów. O władzę, wpływy i pieniądze rywalizują grupy w PiS skupione wokół ministra skarbu Dawida Jackiewicza, Adama Hofmana, Zbigniewa Ziobro i "Nowogrodzkiej", czyli centrali partii.
To, że Michał Krupiński nie umie porozumieć się z politykami, którzy go wskazali na stanowisko, zaskakuje. Najmłodszy w historii prezes PZU ma dobre wieloletnie doświadczenie w dogadywaniu się z ludźmi z różnych stron polityki. Mając 26 lat, jako sekretarz stanu w ministerstwie skarbu był najmłodszym urzędnikiem tej rangi w Polsce. W 2007 roku, po przegranych przez PiS wyborach, zniknął ze sceny politycznej, by zainwestować w elitarne, jedne z najdroższych na świecie studia menedżerskie na Uniwersytecie Colombia w Nowym Jorku. Trafił do Banku Światowego z rekomendacji prezesa NBP Sławomira Skrzypka.
W niedawnym wywiadzie dla Forbes'a Krupiński mówił: Nie ukrywam, że czuję się związany ze środowiskiem, które wzięło teraz odpowiedzialność za Polskę. A jednak nie jest takim politykiem PiS, który osobom związanym z Platformą nie podaje ręki. Krupiński ma rozległą sieć znajomości. Jednym z jego przyjaciół jest Michał Dzięba, inny "złoty chłopiec", ten jednak z Platformy. – Znamy się i przyjaźnimy od 2004 roku, czyli od czasu pracy w Parlamencie Europejskim – przyznaje Dzięba pytany o Krupińskiego. Dodaje, że nie mają kontaktu od 2015 roku. Nie mówi, w którym miesiącu ta przyjaźń została zamrożona. Być może wtedy, gdy PiS wygrało wybory, a Krupiński zaczął ustawiać się do pracy w PZU.
Współpraca z Michałem Dziębą z Platformy
Przyjaźń z Dziębą nie ułatwiłaby tych starań u prezesa PiS. O Dziębie pisaliśmy kilkanaście miesięcy temu: Zaczynał w PO jako chłopiec od wszystkiego. Załatwiał przekąski na partyjne rauty, rozwoził po Polsce decyzje o rozwiązaniu kół, grał w piłkę z premierem. W 2004 przeniósł się do Brukseli, gdzie nawiązał wiele pożytecznych kontaktów, które później przydadzą mu się w biznesie. Potem wrócił do pracy w Polsce, w Ministerstwie Skarbu. Newsweek pisał, że Dzięba uchodzi za człowieka, u którego wiele w Platformie można załatwić. Miał świetne relacje z najważniejszymi politykami partii: Donaldem Tuskiem, Mirosławem Drzewieckim, Grzegorzem Schetyną, Aleksandrem Gradem.
W 2013 roku złotych chłopców – jednego z PiS, drugiego z Platformy – połączyły interesy. Żona Michała Krupińskiego, Anna Zdrzalik objęła udziały w spółce D&L Investments. Z posiadanego przez nas aktu notarialnego wynika, że w maju 2013 wpłaciła 100 000 złotych w zamian za dodatkowe udziały w firmie. Michał Dzięba był wówczas prezesem firmy.
Fragment odpowiedzi Michała Dzięby na pytania InnPoland
1. Jakie relacje biznesowe łączyły Pana z panią Anną Marią Zdrzalik - żoną prezesa Michała Krupińskiego.
Anna Zdrzalik (żona M. Krupinskiego była udziałowcem D&L Investements sp z oo). W okresie X 2013 - XII 2013 (pani Zdrzalik zbyła udziały w D&L Investements w XII 2013) byłem prezesem zarządu D&L Investements
2. Czym zajmowała się spółka D&L Investments
Był to projekt tzw Cinkciarz 2.0, czyli kantor internetowy i spółka mająca zajmować się przekazami pieniężnymi.
3. Jaka była Pana rola w wyżej wymienionej spółce. Jaka była rola pani A.Zdrzalik?
Anna Zdrzalik była mniejszościowym (ca 10 %) udziałowcem D&L Investements w okresie V-XII 2013 i udzieliła pożyczki wspólnika na kwotę 250 000 zł.
D&L Investments miała zajmować się działalnością wymiany walut. Dzięba mówi, że miał to być taki "Cinkciarz 2.0". Anna Zdrzalik, według jego wyjaśnień przysłanych do INN:Poland, miała "10% udziałów i łącznie udzieliła spółce 250 000 zł pożyczki". Nie wiemy, czy przelew pochodził z jej osobistego majątku, czy Anna Zdrzalik ma z Michałem Krupińskim rozdzielność majątkową. Małżeństwo, jak usłyszeliśmy, zostało zawarte podczas pracy obecnego prezesa PZU w Stanach Zjednoczonych.
KNF może mieć wątpliwości
Michał Dzięba nie odpowiedział wprost na pytanie, czy współpracował biznesowo z Michałem Krupińskim. Skwitował to stwierdzeniem "znamy się i przyjaźnimy". Trudno więc powiedzieć, jaka dokładnie była rola Michała Krupińskiego w spółce w której Dzięba był prezesem.
Michał Dzięba potwierdza natomiast, że w styczniu 2015 przelał na konto Anny Zdrzalik 25 000 złotych tytułem "cesja zwrot pożyczki D&L z 2013 roku". Potwierdzenie przelewu wskazuje, że zrobił to ze swojego prywatnego konta bankowego, gdy tymczasem pożyczka zaciągana była przez spółkę.
Według naszych informacji, Komisja Nadzoru Finansowego dostała informacje dotyczące działalności spółki D&L. Firma nie potrzebowała licencji KNF do czasu, gdy wyłącznie wymieniała pieniądze. Istnieje jednak przypuszczenie, że zakres jej działalności był nieco szerszy. Miała otrzymywać przelewy z zagranicy i przekazywać je osobom prywatnym. Byłoby to świadczenie usług płatniczych, które wymaga zgody Komisji. Michał Dzięba przyznaje, że wniosek o zgodę został przygotowany, ale "ze względu na wygaszenie projektu" nigdy nie został złożony. Dzięba jednocześnie odmawia skomentowania informacji, że spółka otrzymywała przelewy z państw nie będących państwami Unii Europejskiej, na przykład z Brytyjskich Wysp Dziewiczych. "To tajemnica przedsiębiorstwa" – napisał do nas w odpowiedzi na pytania.
O firmie D&L Investments trudno dowiedzieć się czegoś więcej. Strona internetowa jest nieaktywna. Michał Dzięba nadal jest jej prezesem. Według aktualnego KRS udziałowcami są 33 letni Tomasz Machlarz, 34 letnia Anna Rutkowska oraz zarejestrowana poza granicami Polski firma Aisan Investments Limited.