Eksperci są zachwyceni. – Polska została globalną apteką. Eksport produktów farmaceutycznych wzrósł w przeciągu ostatnich pięciu lat o 68 proc. i osiągnął wartość około 2,8 miliarda euro. Zapominają jednak dodać, że eksport rośnie kosztem własnych obywateli.
W rodzimych aptekach często po prostu brakuje środków zarówno na przeziębienie, jak i poważne, przewlekłe choroby. Winę ponoszą nieszczelne regulacje i... refundacja.
Jak tłumaczy w rozmowie z INN:Poland Paweł Trzciński, rzecznik prasowy Generalnego Inspektoratu Farmaceutycznego (GIF), obniżenie cennika w Polsce przez refundowanie sprawia, że bardziej opłacalne jest wywiezienie leków za granicę i sprzedaż.
– W krajach Unii czy Skandynawii można dostać nawet 10-krotną przebitkę – mówi. – Dotyczy to różnych leków, najczęściej przeciwzakrzepowych, dla osób z przewlekłymi chorobami czy nowotworami. Próbujemy uszczelniać ten rynek. Publikujemy na przykład listy takich środków zagrożonych wywozem – wyjaśnia.
Jak działają łasi na większe zyski farmaceuci? Tradycyjną metodą dystrybucji lekarstw opiera się na następującym łańcuchu: producent wysyła je do hurtowni, która potem sprzedaje je innej hurtowni lub do apteki. Ta zaś może je tylko sprzedawać pacjentom, na ostatnim zakazana jest hurtowa dystrybucja.
Oszuści wykorzystują więc tak zwany odwrócony łańcuch dystrybucji. Ostatnio w Łodzi grupa kontrolerów GIF pojechała sprawdzić jedną z hurtowni. Okazało się, że adres wskazywał przychodnię. Według kontrolerów, przedsiębiorcy zarejestrowali właśnie jako przychodnia, która może składać zamówienia na duże ilości leków na zapotrzebowanie aptek.
Te jednak trafia do tirów, które później dystrybuują je do hurtowni i punktów w Europie. Śledztwo w tej sprawie ma się dopiero rozpocząć – GIF jest na etapie kompletowania dokumentów.
Można pomyśleć, że był to pojedynczy przypadek. Jednak Trzciński podaje, że państwo rocznie traci na tym procederze miliardy złotych – w samym tylko 2014 roku straty wyniosły 2,5 miliarda złotych. W swoim raporcie z marca 2016 roku NIK stwierdza dobitnie, że poziom wywozu leków osiąga poziom, który może stwarzać zagrożenie dla społeczeństwa.
Pojawiają się już pomysły, jak można zwalczać wywóz leków poza teren Polski. Jednym z nich jest podniesie cen refundowanych leków, które najczęściej stają się łupem oszustów. Taka podwyżka ma sprawić, że eksport przestanie być opłacalny i dotyczyłaby tylko dystrybutorów lub hurtowników, bez szkody dla klientów.
Drugą szansą ma być uprzywilejowanie polskich producentów. Na razie w lepszej pozycji są zagraniczny producenci – hurtownicy chętniej kupują ich produkty, a potem sprzedają dużym sieciom aptek. Robią to niestety ze stratą dla małych, pojedynczych punktów, którym nie chcą sprzedawać lekarstw. Dzięki większej ilości polskich leków na liście do refundacji, korzyść mogłyby odnieść one i pacjenci, którzy mieliby szerszy dostęp do potrzebnych środków.
Na razie jednak nie mamy się z czego cieszyć. Eksport produktów być może rośnie, ale straty, jakie wynikają z wywozu leków powodują, że Polska wychodzi na zero, lub jest na minusie.
Niekontrolowany wywóz leków refundowanych osiągnął nieakceptowalny społecznie poziom i uniemożliwił zapewnienie pacjentom stałego dostępu do ważnych produktów leczniczych, których brak może doprowadzić do zagrożenia ich zdrowia i życia.Czytaj więcej