Długotrwale bezrobotni wcale nie chcą wracać na rynek. Praca to stres i wstawanie rano. Problem nie jest niszowy, dotyczy już 900–tysięcznej armii ludzi. Za to kilkadziesiąt tysięcy z tej grupy ma szansę zmienić swoje życie dzięki doradcom zawodowym z agencji zatrudnienia, które podpisują umowy z urzędami pracy. Program 500 plus nie ułatwia im pracy. – Matce czwórki dzieci wystarczy przy tym programie, że dorobi jeszcze tysiąc zł w szarej strefie. Ja musiałbym jej zaproponować 3,5 tysiąca zł netto, żeby być konkurencyjnym – mówi w rozmowie z nami Grzegorz Tokarski, wiceprezes zarządu Krajowego Centrum Pracy.
Długotrwale bezrobotni są potrzebni w pracy, choć wcale nie chcą do niej wracać. Najniższa od 25 lat stopa bezrobocia, w miarę dobra koniunktura gospodarcza sprawia, że firmy wciąż chcą zwiększać zatrudnienie – tymczasem nie bardzo jest kim. A tuż obok żyje i funkcjonuje w równoległej do mainstreamu rzeczywistości niemal milion ludzi.
Polska i kraje Unii Europejskiej na różne sposoby próbują walczyć z problemem i ułatwiać im powrót na rynek pracy. Polska – od niedawna, choć w tym roku przeznaczymy na partnerstwo publiczno-prywatne w zakresie aktywizacji 230 mln zł. W Wielkiej Brytanii podobne programy działają od 17 lat, w Australii od ćwierćwiecza.
Długotrwale bezrobotni to osoby, które w ciągu ostatnich dwóch lat były bez pracy nieprzerwanie powyżej roku, według Ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. W wielu urzędach pracy stanowią ponad połowę zarejestrowanych, jednocześnie ta grupa jest najtrudniejsza do tzw. zaktywizowania.
Co tak trwale wypchnęło ich poza rynek pracy, stały dopływ pieniędzy, wyższy status społeczny osoby samodzielnej i zarabiającej? Powody są różne – brak wykształcenia lub zawód, który znika z rynku pracy, opieka nad dziećmi, długa choroba, brak pracy w miejscu zamieszkania, brak jakiegokolwiek wsparcia. – Nawarstwienie się przez lata barier – podsumowuje w rozmowie z Inn:Poland Grzegorz Tokarski z Krajowego Centrum Pracy, agencji aktywizującej zawodowo osoby bezrobotne. – Im dłużej pozostajemy bez pracy, tym trudniej do niej wrócić. Jeśli ktoś nie wyciągnął do nich ręki, oni się mocno oddalają od rynku pracy, a większość ludzi w ogóle nie jest zmotywowana do szukania, nie chcą pracy – dodaje.
Nasuwa się więc jedno, mocno związane ze skrzeczącą rzeczywistością pytanie. – Z czego żyją? A to już zagadka – przyznaje ekspert. Jeśli pieniądze nie motywują do pracy, problem sam się nie rozwiąże. Jednym ze sposobów jest współpraca publicznych i niepublicznych służb zatrudnienia.
– to odpowiedz na aktywizację osób najbardziej oddalonych od rynku pracy.
Od kilku lat w tej strefie działają prywatne agencje zatrudnienia. Wybrane w przetargach agencje zajmują się wprowadzeniem na rynek pracy osób długotrwale bezrobotnych, niepełnosprawnych, powyżej 50. roku życia, zdemotywowanych lub działających w tzw. szarej strefie. To właśnie umożliwiła Ustawa o promocji zatrudnienia, która weszła w życie w 2014 roku. Miała zwiększyć skuteczność urzędów pracy.
Agencje są wynagradzane za skuteczność, dostają zapłatę w kilku transzach. Część, gdy pracownik znajdzie pracę, ostatnią – gdy utrzyma się w niej 90 dni. Żeby doprowadzić do tego, agencje muszą się mocno napracować. – Żeby doprowadzić do trwałej zmiany w życiu człowieka, który nie pracował wcześniej przez 12 lat, pracujemy z nim ok 6 miesięcy – przyznaje Grzegorz Tokarski.
Co może dla niego zrobić agencja? – Doradca może zrobić wszystko, co nie jest zabronione prawem – śmieje się szef Krajowego Centrum Pracy. – Mówimy naszym doradcom, możecie robić wszystko, nawet skok ze spadochronem, jeśli to doprowadzi do pokonania jakiejś bariery – dodaje i podaje jeden z profili przykładowego klienta, trochę tylko przerysowany, ale który pokazuje specyficzne potrzeby ich klientów. – Dajmy na to, że 26 letnia kobieta jest schorowana, nigdy nie pracowała, wykształcenie podstawowe, ma czworo dzieci i problem przemocy psychicznej w domu. Ona trafia do urzędu pracy, który działa na podstawie ustawy, ma zamknięty katalog usług. Do tego w urzędzie pracy na 1 doradcę przypada ok 700–1000 osób. Na 1 osobę przypadałoby 3 minuty miesięcznie, nie ma szans na skuteczną pomoc – wyjaśnia.
Agencja ma zaś wypracować takie podejście, żeby być skutecznym, inaczej nie zarobi ani ich klient, ani sama agencja. Powrót bezrobotnego składa się z 3 etapów: diagnozy, która pozwala ustalić powody wykluczenia, wieloetapowej aktywizacji, a także wytrwania w pracy. Dopiero to ostatnie utrwali zmianę życiową. Najpierw stawiają więc osobie długotrwale bezrobotnej diagnozę. – Trzeba się zająć się całym życiem, sytuacją rodzinną, finansową, zdrowiem. Z tak bardzo holistycznego podejścia musi wyjść obraz, jakie są rzeczywiste bariery zatrudnienia – wyjaśnia Tokarski. Podstawą jest indywidualna praca doradcy z klientem i rozmowy, mnóstwo rozmów. I tak przez pół roku.
Agencja pomaga uzupełnić kompetencje, które można nadrobić w ramach szkoleń zawodowych lub praktyk. Jeśli ktoś nie płacił czynszu i ma zajęcie komornicze, to udają się do komornika, by ustalić wysokość raty możliwą do spłacania. Pomagają poprawić wizerunek, doradca zawodowy idzie z tą osobą do fryzjera czy po zakupy ubrań. – Często te osoby w ciągu pierwszego miesiąca nie mają środków na jedzenie albo kosmetyki – przyznaje Grzegorz Tokarski. Kto za to płaci? Agencja zatrudnienia, która wygrała przetarg.
Problemy klientów zaś… bywają różne. – Nasi klienci, zwłaszcza na terenach wiejskich, cierpią na syndrom „daleko od szosy”. Mieszkają 10 km do najbliższego autobusu, to poważnie utrudnia znalezienie pracy. Dlatego po takie osoby o 7 rano przyjeżdża bus z logo naszej firmy i potem po pracy zawozi do domu.
Największym do przezwyciężenia problemem pozostaje jednak motywacja. I tu ciekawa rzecz nastała, szyki doradcom zawodowym pomieszali… politycy. Wraz z wprowadzeniem zasiłku 500 plus niektórym rodzicom odpadł przymus ekonomiczny. – Mamy duże problemy z aktywizacją kobiet z wielodzietnych rodzin – przyznaje ekspert. – Na to nie mamy dziś rozwiązania, żeby przekonać, że może pracować legalnie, skoro ona w ogóle nie musi pracować, a ma pieniądze. Matka 4 dzieci może dorobić jeszcze tysiąc złotych w szarej strefie, to ja musiałbym jej zaproponować 3,5 tysiąca netto, żeby być konkurencyjnymi.
Biorąc pod uwagę, że osoby długotrwale bezrobotne najczęściej mają wykształcenie zawodowe, podstawowe lub średnie, na to raczej nie ma szans. Wśród prac, którą znajdują ze wsparciem doradców, przeważa produkcja, handel, sprzedaż, usługi (np. w kwiaciarni)
Jeśli bezrobotny przepracuje 14 dni – został aktywizowany. – Czasem po tak długim bezrobociu, w pierwszych dniach pracy taka osoba często chce się poddawać, przy pierwszych trudnościach, wstawaniu rano.
Agencja ich wspiera, ale sami bezrobotni też muszą stopniowo nabierać samodzielności. Podpisują umowę, w której się do tego zobowiązują. Co ciekawe, ludzie nie zawsze chcą przyjąć nawet tak przydatną pomoc. – Udział w tym programie jest niezupełnie dobrowolny – przyznaje Grzegorz Tokarski. Ale nie ma odwrotu. Odmowa uczestnictwa skutkuje wykreśleniem statusu bezrobotnego i utrata ubezpieczenia zdrowotnego na 90 dni.
Agencja pilnuje swoich klientów, ponieważ ich samych także cisną wskaźniki, wyznaczone w umowie z urzędem pracy. Nie mniej niż 50 proc. skierowanych do agencji osób musi być znaleźć pracę i nie mniej niż 40 proc. tych zatrudnionych musi utrzymać się w pracy 90 dni.