Media społecznościowe to współcześnie świetny nośnik reklamowy. Zwłaszcza serwisy typu Instagram. Na Zachodzie króluje tam Kim Kardashian, która ma 72 milionów fanów. W Polsce jest trochę skromniej – blogerka Maffashion ma ich „tylko” 758 tysięcy. Jednak okazuje się, że dla reklamodawców im mniej fanów, tym lepiej.
Twórcy aplikacji Takumi, która kojarzy marki z kontami na Instagramie, przeprowadzili analizę pół miliona kont. Wynika z niej, że zaangażowanie followersów w posty maleje w miarę rozrastania się puli obserwujących. Mianowicie, jeśli bloger ma powyżej 100 tysiąca fanów, ich zaangażowanie jest na poziomie 1,7 proc. w każdą jego publikację.
Kiedy w takim razie zainteresowanie jest najwyższe? Okazuje się, że wystarczy mieć między tysiącem a czterema tysiącami obserwujących – wtedy zaangażowanie jest najwyższe i sięga 4,5 proc. Aplikacji Takumi celuje właśnie w takie profile.
Procent procentowi nierówny, można stwierdzić. To prawda, ale przewaga i tak pozostaje po stronie kont ze skromniejszą listą subskrybentów. Tak zwani mikroinfluencerzy nawiązują bliższe relacje ze swoimi fanami, są nastawieni bardziej na lokalne działanie i bardziej kreatywni pod względem publikowanych multimediów, wynika z dalszej części raportu.
Takumi łączy ich zatem, przy pomocy specjalnego algorytmu, z markami, które najlepiej wpisują się w dostarczaną przez nich treść. Kiedy instagramer lub instagramerka opublikują jakiś post, aplikacja wycenia go i wypłaca odpowiednią należność, zależnie od zasięgu i zaangażowania fanów.
Pomysł pojawił się również nad Wisłą. Aplikacja nazywa się Indahash i działa na podobnej zasadzie. Na razie jednak trudno się tam zalogować – moderatorzy ostrzegają, że weryfikacja może potrwać kilka godzin z powodu dużej liczby zgłoszeń.