
Patryk i Artur pracowali na myjni przy dużym salonie samochodowym. Jeden – handlowiec z doświadczenia, drugi – zapalony fan elektroniki. Pod wpływem impulsu rozpoczynają produkcję... płytek gipsowych. Powoli rozkręcają biznes po godzinach, kiedy nagle tracą pracę przez zawistnego szefa. Biorą kredyt, kupują maszynę, która okazuje się kompletnie do niczego. Wracają na etat? Nie – nocami budują własną suszarnię do gipsu i nie poddają się. Dziś miesięcznie wysyłają po 150 palet płytek do odbiorców z całej Polski. – Potrzeba było czasu, zanim przyszła prawdziwa pasja, ale nie zamieniłbym tego na nic innego – opowiada w rozmowie Patryk Konarski.
Artykuł powstał we współpracy z Idea Bank.
