Tomasz Małecki i Adam Zieliński, współtwórcy Bench.
Tomasz Małecki i Adam Zieliński, współtwórcy Bench. Mat. prasowe

– Z Tomkiem pracuję od 8 lat. A na żywo widzieliśmy się może z trzy razy – mówi w rozmowie z INN:Poland Michał Andre, założyciel start-upu Bench. On mieszka w Nowej Zelandii, a Tomasz Małecki w Poznaniu. Odległość i różne strefy czasowe nie przeszkadzają im jednak wspólnie tworzyć platformy, z której korzystają już korporacje i uniwersytety.

REKLAMA
Małecki i Andre zawsze pracowali zdalnie, jako freelancerzy. Zauważyli na rynku ciekawą lukę. Mianowicie, nie było jeszcze narzędzia komunikacyjnego, które pozwalałoby na bezproblemowy kontakt wykonawcy i klienta.
Tak w 2014 roku powstał Bench. Przy tworzeniu programu twórcom przyświecało jedno założenie – narzędzie musi być niewidoczne. W przeciwieństwie do innych komunikatorów takich jak Skype, Slack czy Gadu, dzieło freelancerów jest ascetyczne, wręcz surowe – ale taki był zamysł, bo dzięki temu nic nie rozprasza użytkowników.
– Jasne, masz Skype, ale on się często wiesza i wywala na konferencjach – tłumaczy Andre. – Z drugiej strony jest Slack, ale to narzędzie typowe dla kontaktu między współpracownikami, przez które można tylko pisać. Trzeba było stworzyć coś, co pozwoli się ze sobą komunikować, i będzie dostatecznie przejrzyste dla każdego użytkownika – podkreślił.
Korzystanie z niego jest banalnie proste, przekonują założyciele. Jedna osoba twórzy „pokój” konferencyjny i rozsyła pozostałym link, który zostaje automatycznie wygenerowany. Można wejść na stronę bez konieczności logowania się i od razu uczestniczyć w rozmowie on-line. W razie potrzeby, dodaje się zdjęcia, foldery czy pliki – wszystko, co jest potrzebne do wykonania projektu.
Czym, oprócz wyglądu, narzędzie wyróżnia się na tle konkurencji? Wbudowaną persystencją sesji. Pod tym enigmatycznym pojęciem kryje się największa zaleta Bencha, uważają twórcy.
logo
Tak wygląda "pokój" do rozmów przez Bench.
– Najłatwiej można to opisać, jak sytuację, gdy gdzieś wychodzisz i zostawiasz swoje rzeczy na stole. Jak wrócisz, one dalej tam są. Tak samo jest na konferencjach na naszym portalu – opuszczasz ją, ale notatki, linki i wszystkie dane zostają tam cały czas. Możesz wrócić po tygodniu i masz wszystko czego potrzebujesz – tłumaczy jeden z twórców.
Model biznesowy jest prosty – twórcy opierają go na modelu freemium. Korzystanie z podstawowych funkcji jest bezpłatne, za dodatkowe opcje, pokroju większej ilości „sal konferencyjnych”, trzeba będzie zapłacić około 20 złotych miesięcznie. Jednak jak w każdym porządnym start-upie, trzeba jeszcze znaleźć inwestora.
Dwóch kolegów postanowiło poszukać kogoś, kto zaangażuje się w pierwszą turę finansowania. Okazało się, że przy pozyskaniu pieniędzy najbardziej pomógł… Skype.
Na rozmowę z inwestorami zdecydowano się konferencję przez ten program, ale ciągło coś przeszkadzało – a to czas łączenia wynosił po kilka minut, a to trzeba było zaakceptować kolejnego członka, lub na „linii” znajdowało się za dużo osób i aplikacja odmawiała posłuszeństwa.
– Kiedy w końcu się połączyliśmy i udało nam się wytłumaczyć, co chcemy zrobić, z miejsca podpisaliśmy umowę. Kłopoty konkurencji okazały się dla nas zbawienne – śmieje się założyciel. Pod koniec grudnia 2015 roku dostali pierwszą transzę od funduszu Speed Up Group.
Chociaż z powodów prawnych nie mogą zdradzić, ile fundusz zainwestował, Andre zapewnia, że była to jedna z wyższych kwot, jaką otrzymał w Polsce start-up na tym poziomie finansowania.
Zastrzyk gotówki przełożył się na znacznie szybszy rozwój. Zmieniono design strony, poprzedni założyciele bez ogródek nazwali brzydkim, i rozpoczęto kampanię promocyjną. Jej głównym elementem było przedstawienie Bencha na serwisie Product Hunt. Na tym portalu użytkownicy głosują na najciekawsze aplikacje i strony – to dzięki niemu Slack czy Periscope stał się tak popularny.
I pomysł polskich freelancerów spotkał się z wyjątkowo ciepłym przyjęciem – do dzisiaj zagłosowało na niego ponad 1000 użytkowników – najlepszy wynik wśród polskich start-upów. Dość powiedzieć, że na witrynie projekt pobłogosławił guru branży z naszego kraju – Michał Sadowski.
Michał Andre, Bench

To nie jest tak, że w Polsce nie ma freelancerów. Są, ale nie pracują dla firm z naszego kraju. I tak wszystko robisz przez Internet, więc czemu nie zarabiać kilka razy więcej, wykonując zlecenia dla klienta z Zachodu? Polskie firmy i ustawodastwo nie pomaga w niczym, nie promuje pracy zdalnej, nie ufa jej i nie docenia. Więc idziemy tam, gdzie nasze usługi są mile widziane.

Teraz Andre, razem z Małeckim oraz zespołem, którego członkowie pracują z Estonii i USA, przygotowują się do kolejnej rundy finansowania. Wstępnie rozpoczęli rozmowy z funduszami Venture Capital ze Stanów Zjednoczonych. Stamtąd zresztą pochodzą już pierwsi klienci Bencha – korzysta z niego na przykład telewizyjny gigant Comcast.
Dla twórców to bez znaczenia, skąd jest klient. We współczesnym świecie mogą pracować nawet dla ludzi z drugiej półkuli.

Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl