Przede wszystkim bez paniki – uspokajają ekonomiści. O tym, jak obecne zamieszanie – zafundowane Europie przez wyspiarzy – odbija się na naszych oszczędnościach i jak można próbować zabezpieczyć oszczędności opowiada INN:Poland Marek Wołos, główny ekonomista Domu Maklerskiego Athena Investments.
Kto na parkiecie...
Pierwsze godziny po ogłoszeniu decyzji Brytyjczyków najmocniej odbiły się na tych Polakach, którzy swoje oszczędności inwestowali. - To, co się wydarzyło, oznacza wielkie zmiany w kwestii kształtowania decyzji inwestycyjnych Polaków – mówi nam Marek Wołos. - Dziś od rana doświadczamy wielkiej przeceny akcji, czyli oszczędności Polaków, którzy inwestowali na giełdzie, czy to poprzez fundusze inwestycyjne czy bezpośrednio – dodaje.
Na tym nie koniec. Skutki spadków na giełdzie nie ograniczają się wyłącznie do najbogatszych, czy najbardziej spragnionych wzbogacenia się na parkiecie. Na warszawskiej giełdzie wśród najważniejszych graczy są fundusze emerytalne, które obracają w końcu pieniędzmi należącymi również do drobnych ciułaczy. - Nasza giełda spadła dziś ponad 10 proc., a spółki z WIG20 są przecenione nawet o 8 proc. - kwituje Wołos. Taka jest skala strat.
- Dzisiaj z agresywnym inwestowaniem powinniśmy być bardzo ostrożni – przestrzega ekonomista Athena Investments. - Mamy dużą niepewność i będzie generowało ryzyko. Najlepsze formy na dziś to gotówka, pieniądze na rachunkach, a nie różnego rodzaju papiery wartościowe – podkreśla. Podobnie, jeżeli komuś wydaje się, że to dobry moment, by zapolować na jakieś okazje na rynku kapitałowym – to zły moment.
Kto na Wyspach...
Cóż, od lat funt nie był tak tani. - Konsekwencją Brexitu jest mocny spadek funta, w relacji do dolara spadł do najniższego od piętnastu lat poziomu. Polacy, którzy do tej pory wyjeżdżali do Wielkiej Brytanii i zarabiali tam w funtach, dzisiaj tego funta dostaną mniej – kwituje lapidarnie Marek Wołos. - Jeśli funt zostanie na obecnym poziomie, wyjazdy zarobkowe na Wyspy przestaną się Polakom opłacać – dorzuca.
Może zatem należy się zastanowić nad zaplanowanymi wyjazdami lub prowadzeniem interesów na Wyspach. - Dla tych, którzy prowadzą na Wyspach biznes lub tam po prostu są, można ewentualnie podsunąć istniejące już na rynku finansowym metody zabezpieczenia przyszłych przychodów walutowych i kursów. To transakcje terminowej sprzedaży, tzw. foreward, z reguły wykorzystywane przez przedsiębiorstwa. Eksporterzy posługują się nimi cały czas – mówi Marek Wołos.
Kto na wakacje...
– Za chwilę rozpocznie się sezon wyjazdów na wakacje. Znaczna część zaplanowanych urlopów to wyjazdy do strefy dolarowej lub euro – przypomina nam ekonomista. - Dzisiaj dolara nie kupimy już poniżej 4 złotych, musimy za niego zapłacić 4,05-4,10 zł – dodaje.
Trudno tutaj dokonać wyboru, który nie byłby bolesny. Można zrezygnować z wyjazdu na rzecz któregoś z polskich kurortów, ale można też odwlec decyzje o zakupie potrzebnych na wakacje walut lub zagranicznych wakacji – w nadziei, że sytuacja nieco się uspokoi i złotówka się wzmocni. W tym przypadku jednak „na dwoje babka wróżyła”. - Na rynkach jest na tyle nerwowo, że touroperatorzy mogą podnieść stawki – mówi Marek Wołos.
Kto na kredyt...
W fatalnej sytuacji, praktycznie bez wyjścia, znaleźli się frankowicze. - Na osłabieniu walut najbardziej cierpią kredytobiorcy, zwłaszcza ci, którzy mają kredyty we frankach – mówi Wołos. Dzisiaj frank kosztował już nawet 4,20 zł, potem spadł do 4,15 zł. Ale to wciąż 20 groszy więcej niż dwa tygodnie temu, kiedy były rozmaite sondaże dotyczące Brexitu – mówi Wołos. W ich interesie byłoby prawdopodobnie jak najszybsze zakończenie dyskusji
A kto tylko ciuła...
– Polacy, którzy oszczędzają w złotówkach na bankowych kontach, czy lokatach, zapewne nie mają się czym martwić – mówi nam ekspert Athena Investments. - Brexit nie oznacza dla nich zagrożenia. Nie mamy jeszcze do czynienia z kryzysem czy załamaniem gospodarczym, jak to było np. w 2008 czy 2009 roku.
Gorzej, jeżeli Wielka Brytania rzeczywiście wpadnie w recesję, jak prognozują jej niektórzy eksperci, może jednak na zasadzie Schadenfreude. - Gdyby brytyjska gospodarka napotkała jakieś problemy z rozwojem, gdyby konsekwencją Brexitu stało się wyjście innych krajów ze strefy euro, czy odejście UE od tego systemu, gdyby Europie zagroziła jakaś nowa odsłona recesji, to zawsze odbije się na bankach – mówi Marek Wołos. - Banki przestają wtedy pożyczać sobie i indywidualnym klientom. Te, które są słabe, w jakimś stopniu mogą generować ryzyko – dodaje. Dziś to abstrakcja, ale ledwie o krok od samospełniającej się przepowiedni.