– Aby mężczyznę doprowadzić do zdrady, wystarczy po prostu wyjść za niego za mąż – mawiał polski satyryk Jerzy Wittlin. Do śmiechu nie jest jednak mieszkańce Gdańska – zdrady doczekała się, jeszcze zanim stanęła na ślubnym kobiercu. A za zniesławienie kochanki partnera została ukarana przez sąd wysoką grzywną.
Kiedy kobieta dowiedziała się, że jej partner ma romans z psycholożką, umieściła na jednym z lokalnych portali internetowych wpis dotyczący jej metod pracy. Oskarżyła ją o brak profesjonalizmu, naruszanie zasad etyki zawodowej, niewłaściwe prowadzenie terapii oraz uwodzenie swoich pacjentów. Zarzuciła również, że terapeutka rozbiła jej związek i zadręczała kochanka wiadomościami z wyznaniami miłości.
Analiza sądu wykazała, że owszem, mężczyzna i psycholożka utrzymywali stosunki przyjacielskie, on nigdy jednak nie korzystał z jej usług i pomocy na poziomie terapeutycznym. Sędzia uznał, że w żadnym wypadku nie naruszyła ona zasad etyki zawodowej, nie da się również stwierdzić, że zdrada miała związek z prowadzonym przez nią życiem zawodowym.
Zdradzona kobieta początkowo twierdziła, że chciała uchronić inne kobiety przed usługami terapeutki. W trakcie postępowania przyznała jednak, że działała pod wpływem silnych emocji i zazdrości. Niewierny partner również nie jest bez winy, bo przez cały czas trwania romansu utrzymywał, że korzysta z usług „super psycholożki”.
Ostatecznie, sąd warunkowo umorzył postępowanie karne, argumentując, że kobieta działała w afekcie oraz przyznała się do zarzucanego czynu. Za zniesławienie, zdradzona partnerka musi wypłacić pokrzywdzonej psycholożce 1000 złotych zadośćuczynienia.