Twórczość Pyty stanęła pod znakiem zapytania. Wszystko przez konflikt, który rozgrywa się pomiędzy jej twórcami. W rozmowie z INN:Poland dawni przyjaciele zdradzają, co spowodowało rozłam.
Nagrywali pierwsze filmiki, kiedy Abstrachuje chodzili jeszcze do podstawówki, a Youtube był znany tylko w USA. To prawdziwi pionierzy internetowej kariery w Polsce, a ich kanał ma ponad 160 tys. subskrypcji. Są ambasadorami niesmacznych żartów i stale prowokują. Po ponad dekadzie działalności zespół Pyta.pl zdecydował rozstać się z jednym ze swoich założycieli. Wszystko jednak odbywa się w atmosferze skandalu i obnażania patologii, jaka zalega w polskim internecie.
Róźnice "kreatywne"
Eskalacja problemu nastąpiła kilka dni temu. Piotr „Koza” Kozerski w rozmowie z INN:Poland tłumaczy, że Mikołaj „Jaok” Janusz domagał się uprawnień administracyjnych na ich kanale w serwisie Youtube.
– Jaok mógł wrzucać filmiki, ale nie mógł wprowadzać poważniejszych zmian na naszym kanale. Tylko ja mam uprawnienia administratora, bo chciałem mieć nad nim pełną kontrolę – tłumaczy Koza. – Przez to nasze relacje zaczęły się psuć. Poza tym Mikołajowi nie podobało się, w jaką stronę idą nasze materiały, do tego wymusił na nas przejście do agencji interaktywnej. Stąd ta nieufność – mówi.
Zdaniem Kozerskiego, tworzenie filmików pod szyldem Pyty służyło początkowo tylko zabawie. Atmosfera zaczęła się zagęszczać, kiedy w 2012 roku zespół rozpoczął współpracę z radiem TOK FM przy tworzeniu autorskich audycji i pojawiły się pierwsze poważne pieniądze.
Od tamtego czasu członkowie przewijali się również przez inne stacje, także telewizyjne, jak Rbl.tv. Jaok zagościł dłużej w odbiornikach, pracując do końca kwietnia bieżącego roku w Antyradiu, skąd został zwolniony w atmosferze skandalu.
Jak przyznaje Koza, konflikt w Pycie nabierał rozpędu od kilku miesięcy. Dochodziło do sprzeczek na kilku polach. Materiały, tworzone przez Kozerskiego, były zdaniem Jaoka uwłaczające godności rozmówców (ich stałymi bohaterami byli alkoholicy i ludzie bezdomni). Koza odbija piłeczkę i podkreśla, że każdy z nich dostawał wynagrodzenie, a nagrywanie odbywało się za ich przyzwoleniem.
Jak nie wiadomo o co chodzi...
Najbardziej wspólników poróżniła kwestia współpracy z agencją Epic Makers, zajmującą się produkcją autorskiego wideo dla Internetu. Chociaż zespół Pyty był przeciwny współpracy, głównie z powodu osobistych waśni z zarządzającymi agencją, Janusz miał nalegać, by włączyć swój kanał do sieci partnerskiej.
W maju 2015 roku Youtuberzy ostatecznie zawarli umowę z agencją. Piotr mówi w rozmowie, że Mikołaj, do którego trafiały pieniądze za materiały, nie przekazał należnej mu doli ani razu, a Grzegorz Zacharjasiewicz, trzeci stały członek Pyty, dostał tylko ułamek zarobionej kwoty. Koza zaprezentował również historię przelewów z konta bankowego, które jego zdaniem udowadniają, że Mikołaj pobierał zapłatę za zarobkowe projekty, w których nie brał nawet udziału.
Co na to Jaok? Ten kwituje sprawę krótko – tylko winny się tłumaczy, a wszelkie oskarżenia to kłamstwa, które mają na celu zemstę za brak akceptacji dla kierunku, w jakim miała kierować się działalność Pyty. – Koza i reszta stosują chwyty godne gangsterów. Chcą mnie zastraszyć i poniżyć – tłumaczy w rozmowie z INN:Poland. – Wszystko co mówią to cyniczne kłamstwa, do tego znęcają się nad ludźmi – oskarża dawnych współpracowników.
Jaok odpowiada również na argumenty związane z przejściem do Epic Makers. Jego zdaniem, to Kozerski był zadowolony z możliwości przejścia do agencji, a obecne wypowiedzi są zemstą za próbę odejścia Janusza z zespołu Pyty.
Na razie Pyta nie zamierza zaprzestać swojej działalności, Jaok natomiast cieszy się, że opuścił, jego zdaniem, toksyczne środowisko. – Nie chcę żadnych pieniędzy, tylko tego, by dali mi święty spokój – konkluduje.
Obie strony zapewniają, że nie chcą iść na noże. Jednak ton wypowiedzi zarówno Kozy, jak i Jaoka wskazują, że cała sytuacja potoczy się w kierunku otwartego konfliktu. Obie strony oskarżają się o oszczerstwa i mijanie się z prawdą. Skandal na pewno odbije się w środowisku polskich Youtuberów i może mieć przykre konsekwencje dla całej branży. Wizerunek „pozytywnych wariatów” z kamerą ustąpił miejsca brutalnemu i bezwzględnemu konfliktowi z pieniędzmi w tle.