Nieplanowana ciąża po 40-tym roku życia jest dla kobiety sporym szokiem. Zwłaszcza kiedy lekarz powie jej, że nie musi stosować antykoncepcji z powodów zdrowotnych. Błędna diagnoza ma jednak swoją cenę – Lori Cichewicz z Michigan podała do sądu swojego ginekologa właśnie z tego powodu.
50-latka wychowuje 5-letnią córkę o imieniu Reagan. Zapewnia prasę, że nie potrafi bez niej żyć, a jej narodziny, to najlepsze co ją w życiu spotkało, ma jednak problemy natury finansowej.
Dziewczynka bowiem choruje na zespół Downa (ryzyko pojawienie się tej wady genetycznej wzrasta, kiedy w ciążę zachodzi kobieta po 40-stym roku życia), a Cichewicz obawia się, że z powodu jej wieku Reagan może nie mieć zapewnionej stabilności finansowej w dorosłym życiu.
Postanowiła więc zaskarżyć do sądu swojego lekarza, z powodu szkód, jakie jej zdaniem wyrządził. W 2008 roku wybrała się do niego na zabieg podwiązania jajowodów, który całkiem wyeliminowałby możliwość zajścia w ciążę.
Doktor stwierdził jednak, że te są zatkane i operacja nie jest konieczna, a nawet potwierdził, że Cichewicz nie musi zabezpieczać się w żaden sposób. W 2011 roku dowiedziała się, że jest w ciąży. Sprawa trafiła do sądu.
Ostatnio sąd apelacyjny orzekł, że matka nie może pozwać lekarza o pokrycie kosztów wychowania dziecka z zespołem Downa. Może jednak złożyć wniosek o rekompensatę za stres, spowodowany nieplanowaną ciążą.
Prawnik Cichewicz argumentuje, że jej klientka została wprowadzona w błąd, a cała sytuacja nosi znamię zaniedbania obowiązków lekarskich. Sprawa ma trafić na wokandę w ciągu najbliższych kilku miesięcy.