Wciąż wrze wokół wygranej projektu "Skrzydła Krakowa" w głosowaniu w ramach budżetu obywatelskiego. Zakłada on zakup kilku szybowców wartych ponad milion złotych. I nie byłoby w tym nic skandalicznego, gdyby nie fakt, że nic tu po interesie publicznym. Na nabytku skorzysta jedynie pomysłodawca projektu, krakowski aeroklub. Jakim cudem pomysł przeszedł? Do wygranej rękę przyłożyła profesjonalna agencja reklamowa. Krakowski przypadek to jednak przedszkole w porównaniu z tym, jakie projekty miały szanse wygrać w Warszawie...
Zakup trzech szybowców i zorganizowanie 200 lotów widokowych. Dodatkowo szkolenia dla grupki 30 szczęśliwców. To wszystko za jedyne 1,5 mln. Znakomita okazja – pod warunkiem, że załapiemy się do wspomnianej 30-stki. Pomysł członków Aeroklubu w Krakowie znalazł poparcie wśród 4,8 tys. spośród 45 tys. osób uprawnionych do głosowania. Po fakcie okazało się, że do wygranej przyczyniła się agencja reklamowa, która promowała projekt wśród mieszkańców. „Szybowce wygrały bitwę” – skomentowała Gazeta Krakowska. Czy jednak o to chodziło?
– To nie wybory. Nie chodzi w nim o to, by zwyciężył najlepszy. Wygrać mamy na tym wszyscy – apeluje w rozmowie z INN:Poland Filip Pazderski z Instytutu Spraw Publicznych.
Ekspert podkreśla, że w idei budżetu partycypacyjnego nie chodzi o samo wydawanie pieniędzy. Powinien raczej kierować myślenie ludzi na dobro wspólne. Zdaniem Pazderskiego przypadek Krakowa jest bardzo ekstremalny, pokazuje jednak bolączkę budżetów partycypacyjnych.
– Miewają one jedną niekorzystną cechę – skupiają się na interesach jednej grupy mieszkańców. Sprzyja temu frekwencja, która zazwyczaj nie jest zbyt duża, i ułatwia zorganizowanym grupom forsowanie własnych interesów. Można by powiedzieć, że to przecież dobrze, gdy ludzie coś wspólnie inicjują, ale ważny jest też cel tej aktywności. Budżety nie mają służyć realizacji partykularnych interesów – podkreśla.
Krakowski przypadek nie jest rzecz jasna odosobniony. Trzy lata temu do innej, kuriozalnej sytuacji doszło w Kraśniku, gdzie radni dopuścili do głosowania projekt zakładający sfinansowanie zadaszenia nowego kościoła. Sprawą musiała zająć się Regionalna Izba Obrachunkowa, która stwierdziła, że inicjatywa o charakterze wyznaniowym nie należy do zadań samorządu.
Niespodzianek mogło być w tym roku więcej, na szczęście rozsądkiem wykazywali się urzędnicy, negatywnie weryfikując część projektów i sami mieszkańcy, którzy pomysły skupiające się na interesie wąskiej grupy ludzi zwyczajnie odrzucali.
Ścianki zabaw dla dzieci w poczekalni pediatrycznej
– Wszyscy rodzice znają dotychczasowe spartańskie warunki panujące w poczekalniach. Nie ma tam NIC, co mogłoby zająć chore dziecko, zmniejszyć uciążliwe oczekiwanie na wizytę do lekarza – narzekali pacjenci przychodni przy ulicy Dąbrowszczaków. To wręcz modelowy przykład skupienia się na własnym podwórku. Nosi jednak znamiona pragmatyzmu. Pod względem abstrakcji przebija go bowiem...
Pokaz szarży husarii
Rocznica Odsieczy Wiedeńskiej uczczona rekonstrukcją szarży husarii? Tego typu imprezy to w Polsce chleb powszedni. Dziwi jednak pomysł, by wykorzystywać do tego pieniądze z budżetu partycypacyjnego i, co więcej, organizować go w ramach obchodów Dni Wilanowa. Wilanów nowym Wiedniem – przedmurzem chrześcijaństwa?
Samorząd mieszkańców potrzebuje wsparcia
Enigmatyczna nazwa projektu kryje prośbę o dofinansowanie do...laptopa i projektora multimedialnego. Celem miała być poprawa bieżącej komunikacji z mieszkańcami. Wszystko za niespełna 10 tys. Aż ciężko uwierzyć, że taka atrakcyjna oferta została przez ludzi z Saskiej Kępy odrzucona.
Botellon piwo pod chmurką
Projekt zakładał stworzenie stref, w których picie piwa pod chmurką byłoby legalne. - Miło jest położyć się na kocyku w gorący, letni wieczór i wypić kieliszek prosecco – zachwalał pomysłodawca. Projekt skierowany został co prawda do szerszej grupy osób (choć tylko tej pijącej części), ale został zweryfikowany negatywnie przez niezgodność z prawem.
Na koniec projekt, który z założenia miał wzbudzić tylko i wyłącznie wesołość. Choć może także zmusić do refleksji?
Wielkie złote jajo
– Nigdzie na świecie nie ma takiego metra w kształcie złotego jaja więc może innym się znudzi wywoływanie globalnych konfliktów i zajmą się czymś bardziej pożytecznym żeby zwrócić na siebie uwagę bo ten projekt zwróci uwagę wszystkich na nas (pisownia oryginalna – przyp. red). – argumentował autor pomysłu zbudowania trzeciej linii metra w kształcie wielkiego jajka. Samokrytycznie jednak, projekt skomunikowania południowej części prawobrzeżnej Warszawy wycofał.
Podsumujmy:
Szybowce - 1,5 mln złotych
Strefa do picia alkoholu w stołecznych parkach – 15 tys.
Szarża husarii z okazji rocznicy Odsieczy Wiedeńskiej – 50 tys.
Laptop i projektor dla Samorządu - 9,5 tys.
Ścianki zabaw dla dzieci w poczekalni pediatrycznej 2,6 tys.
Satysfakcja po wygranej w głosowaniu - bezcenna
Czy kurioza z budżetu partycypacyjnego będą się powtarzać co roku? Czy sytuacje, takie jak ta z szybowcami, da się w przyszłości całkowicie wykluczyć? Zdaniem Filipa Pazderskiego trzeba zwiększać nacisk na włączanie mieszkańców do procesu związanego z planowaniem budżetu partycypacyjnego na każdym jego etapie . – Urzędnicy mogliby np. korzystać przy tym z pomocy aktywistów miejskich – sugeruje.
Najważniejszy jest jednak czas. Instytucja budżetu obywatelskiego jest dosyć świeża, pierwszy raz zastosowano ją kilka lata temu. – To trudny mechanizm, trzeba się go krok po kroku nauczyć. Myślę, że potrzeba nam wszystkim zwykłej cierpliwości – podsumowuje Pazderski.