Sukienka dla mamusi, sprzęt AGD dla tatusia, alkohol, a nawet auta z Niemiec – wątpliwości dotyczących tego, że pieniądze z 500+ nie zostaną wykorzystane zgodnie z ich przeznaczeniem, nie brakowało w debacie publicznej. By zapobiec takim praktykom, polski rząd rozważa wprowadzenie bonów na program i wysyła pracowników socjalnych, by sprawdzić, na co idą pieniądze 500+. Tymczasem Wielka Brytania postanowiła sięgnąć po bardziej nowoczesne środki. A konkretnie blockchain, wykorzystywany obecnie przy transakcjach kryptowalutami. Polski rząd przygląda się tej technologii.
Schemat działania blockchain jest stosunkowo prosty. Technologia ta wykorzystuje schemat łańcucha, którego poszczególnymi elementami są dostępne publicznie komputery. Tworzy wtedy zdecentralizowaną bazę danych. Działa ona jako rejestr, gdzie każda transakcja może być udostępniana i zatwierdzana przez osoby posiadające odpowiednie uprawnienia.
Dzięki temu wszystkie transakcje w bitcoinach są transparentne dla każdego użytkownika kryptowaluty. Do tego skraca czas jej realizacji z kilkunastu godzin, do kilku godzin, dzięki zaawansowanym algorytmom szyfrującym. Tą techniką już interesują się banki i instytucje finansowe – według ekspertów Santandera, wykorzystanie blockchaina może do 2022 roku obniżyć koszty utrzymania bankowej infrastruktury nawet o 20 miliardów dolarów w skali roku.
Rząd Wielkiej Brytanii wykorzysta blockchain jako metodę śledzenia, w jaki sposób beneficjenci programów socjalnych wykorzystują pieniądze, które do nich trafiają. David Freud, brytyjski minister opieki społecznej, zapowiedział, że korzystający z zasiłku otrzymają i wydadzą pomoc finansową za pośrednictwem specjalnej aplikacji, która będzie pełniła funkcję wirtualnego portfela transakcyjnego.
Za ich zgodą wszystkie transfery byłyby rejestrowane przy pomocy tego mechanizmu. Dzięki temu rządzący mieliby dokładny wgląd, na co idą pieniądze przeznaczane na zasiłki. Pomysł budzi sprzeciw niektórych środowisk prawniczych i aktywistów. Obawiają się wycieku danych osobowych, znajdujących się w rejestrze oraz wykorzystania ich jako argumentu za zmniejszeniem kwoty pomocy, jeśli byłyby wydawane na przykład na alkohol.
Blockchain dla opornych (angielskie napisy)
Czy taki system sprawdziłby się w Polsce? Karolina Marzantowicz, Distinguished Engineer w firmie IBM, powiedziała w rozmowie z INN:Poland, że trzeba rozróżnić bardzo istotną kwestię, jaką jest istnienie publicznych i prywatnych blockchainów.
– Instytucje rządowe na świecie, z którymi już współpracujemy, nie korzystają z publicznych bloków, tylko tworzą prywatne. A tam kryptografia i szyfrowanie jest dużo silniejsze – tłumaczy. – Wyciek danych jest praktycznie niemożliwy i nie da się w takim zamkniętym systemie naruszyć prywatności zarejestrowanych użytkowników – podkreśla.
Jak zauważa, taki system nie jest również rozwiązaniem idealnym. Głównym powodem jest zmiana mentalna polityków, bo system rejestracji i zapisywania danych w blockhainie jest całkowicie zautomatyzowany – w konsekwencji, zastępuje ludzi. Jeżeli chcemy myśleć o wprowadzeniu takiego systemu, trzeba najpierw przekonać rządzących, uważa.
Paweł Kuskowski z firmy Coinfirm, która wdraża tę technologię do firm, tłumaczy w rozmowie z INN:Poland, że krytyka takiego systemu kontroli wynika z niezrozumienia tematu.
Blockhain jest jak beton – można zrobić z niego drogę albo blok – porównuje. – On jest tylko budulcem, to jego wdrożenie i odpowiednie zaprojektowanie jest podstawą. W Polsce istnieje infrastruktura, która pozwoliłaby na stworzenie takiego mechanizmu kontroli i to w pełni bezpiecznego dla danych, które się tam znajdą. Nie ma mowy o jakimś wycieku prywatnych informacji. Trzeba mieć tylko zgodę rządu – zapewnia.
Zapytaliśmy o blockhain Karola Manysa, rzecznika prasowego Ministerstwa Cyfryzacji. Na razie nie planuje się żadnych w konkretnych kroków w tym kierunku. – Jesteśmy na etapie analiz i przyglądaniu się tego rozwiązaniu. Za wcześnie by mówić o czymkolwiek – stwierdza.