To może być najlepszy od dekady rok dla polskich kolei. Według prognoz po torach przejedzie w tym roku 300 mln pasażerów. Dlaczego Polacy wracają do PKP?
Polskim kolejom przez lata obrywało się ze wszystkich stron. Były za drogie, brudne, co chwila bez wyraźnych (z punktu widzenia pasażera) przyczyn stawały w szczerym polu. W lato w przedziałach było za gorąco, w zimie – za zimno. Po dynamicznym wejściu na rynek „Polskiego Busa” mówiło się nawet o tym, że kolejom ciężko będzie odzyskać pasażerów, których przekonały takie atrakcje jak bilety za złotówkę, wygodne, skórzane siedzenia i darmowy dostęp do Wi-Fi. Pogłoski o śmierci kolei okazały się jednak przedwczesne.
Według danych Urzędu Transportu Kolejowego liczba pasażerów w ciągu pierwszych pięciu miesięcy wzrosła o 4 proc. (do 121,5 mln) w porównaniu z rokiem ubiegłym. To oznacza, że w tym roku pociągi przewiozą blisko 300 mln ludzi – prognozuje "Nasz Dziennik". Byłby to najlepszy wynik od 10 lat. Jesteśmy masochistami czy doceniliśmy zmiany, które zaszły na polskich torach w ostatnich latach?
Wygląda na to, że to drugie. Kolej staje się dla Polaków coraz bardziej atrakcyjna. Głównym powodem wydaje się być prędkość podróżowania. – Zmodernizowane tory pozwalają na niektórych odcinkach osiągać prędkość 120, a nawet 160 km/h. Autobusy nie są w stanie rywalizować na tym polu – zauważa w rozmowie z INN:Poland Michał Szymajda z portalu rynek-kolejowy.pl. Konsumenci to doceniają.
Dlaczego jest tak dobrze, skoro było tak źle? To skutek wykorzystywania zastrzyku gotówki jaki polska kolej dostała w ramach środków unijnych. Teraz korzystamy z efektów jakie przyniosły programy korzystające z pieniędzy UE, które dostaliśmy na lata 2007-2013. Przed nami jednak kolejna perspektywa budżetowa. Ma się ona zakończyć w 2020, co oznacza, że wszystkie inwestycje musimy dopiąć do 2023 roku.
Dopiero wtedy będziemy mogli ocenić pełny efekt. Do tego czasu czekają nas jednak kolejne remonty. To jednocześnie dobra i zła wiadomość. Dobra – bo oznacza dalsze przyspieszanie czasów przejazdu. Pierwsze efekty już przecież widzimy. Dwa lata temu podróż z Warszawy do Krakowa trwała ponad 3h, dzisiaj – 2h 20 min. Trasę Kraków-Rzeszów robiliśmy w 3h15min, teraz jesteśmy w stanie zmieścić się w dwóch.
Ale zanim zobaczyliśmy pierwsze efekty, poznaliśmy te złe strony. Można więc obstawiać, że przez kolejne lata pociągi znów będą ślimaczyć się przez niekończące się prace na torach. – To może nawet zahamować dzisiejszy wzrost liczby klientów – przekonuje w rozmowie z INN:Poland dr Jakub Majewski z Fundacji ProKolej. Zdaniem eksperta pełen rozkwit rynku kolejowego nastąpi dopiero po wspomnianym 2023 roku.
Dlatego kolej walczy również na poziomie obsługi i ceny. Karierę zrobiły wprowadzone przez PKP w kwietniu strefy ciszy. Przez pierwszy miesiąc skorzystało z nich 30 tys. osób. - Strefa ciszy w @PKPIntercityPDP to najlepszy wynalazek w kolei od czasu wynalezienia punktualności tychże pociągów” – komplementował na Twitterze siatkarz reprezentacji Polski, Andrzej Wrona.
Bilety dla seniorów, oferty „Wcześniej Taniej” – to wszystko skłonić ma Polaków do przesiadania się z dróg na tory. Przeciwnik jest bowiem nie byle jaki. „Polski Bus” w 2010 roku z impetem wszedł na rynek, podbierając klientów kolei i dynamicznie rozbudowując siatkę tras. Teraz jednak firma zawiesza po cichu kolejne połączenia.
– Obecnie trend jest odwrotny – potwierdza Michał Szymajda. Jego zdaniem ostatni kwartał i początek tego roku pokazują, że rynek autobusowy jest w delikatnej defensywie. Po wybudowanych niedawno autostradach i ekspresówkach autobus nie rozpędzi się bowiem do 160 km/h.
"Polskiego Busa" podgryzają także koleje regionalne. Od lat na stałym poziomie utrzymują się Koleje Mazowieckie, wielu klientów przyciągnęły pod koniec ubiegłego roku także Koleje Dolnośląskie. Pociągi kursują do dużych miast co godzinę, tabor jest cichy i szybki. Konsumenci to doceniają -ich liczba wzrosła od 680 tys. do 3,75 mln w zaledwie 5 lat.
Choć wciąż stan polskich kolei pozostawia sporo do życzenia, co widać po setkach krytycznych komentarzy zalewających internetowe fora, wygląda na to, że stopniowo odzyskuje ona zaufanie klientów. Nawet jeżeli uda się wygrać konkurencję z przewoźnikami autobusowymi przed polskimi kolejami stoi jeszcze jeden problem.
– Wciąż brakuje wagonów – dowodzi Michał Szymajda. Wzmożony ruch wciąż zaskakuje PKP. A jaka korzyść z popytu, skoro nie jest się w stanie zapewnić podaży?