Stereotyp polskiego startupera? Dwadzieścia lat z niewielkim okładem, z kubkiem kawy ze Starbucksa, stały klient jednego z ogródków na warszawskim Placu Zbawiciela. Problem w tym, że ten wizerunek dalece odbiega od realiów. Podsumowujemy wszystko, co badacze ustalili na temat startuperów znad Wisły.
Nie wnikając w tezy o kawie i hipsterskich miejscach – tak młody wiek nie pokrywa się z badaniami. Po pierwsze – założyciel start-upu jest mężczyzną w wieku 31-40 lat. Urodził się w Polsce, skończył studia wyższe, a za sobą ma już pierwsze doświadczenia biznesowe.
Choć pod względem metryki startupowcy są starsi, niż mogłoby się wydawać, na tle reszty świata nasi rodacy mogliby uchodzić za młodzieniaszków. Raport Deloitte pokazuje że 60 proc. z nich założonych zostało przez ludzi między 31. a 40. rokiem życia. Z badań European Startup Monitor wynika natomiast, że w przedziale od 45. roku życia w górę odsetek założycieli spada do 2,6 proc. Rzut oka na inne kraje. Izrael – 37 proc., Wielka Brytania – 13, a Francja niemal 18 proc. Niedobrze. Dlaczego ludzie będący w kwiecie wieku nie angażują się w startupy?
– Pokolenie, które zakłada startupy, to pierwsze pokolenie, które nie pamięta czasów przed transformacją. Czasów gospodarki socjalistycznej. W życie zawodowe wchodziło w nowej rzeczywistości. Nie jest obciążone bagażem osób, które wychowały się w PRL-u – tłumaczy Inga Kowalewska. Zdaniem ekspertki SWPS, startupy to idea właściwa dla pokolenia otwartego na nowe rzeczy. Tymczasem starsze pokolenie po wszystkich historycznych perturbacjach szuka stabilizacji. Osiadło na etatach w latach 90. i docenia stabilność tego rodzaju zatrudnienia. Młodzi za to chcą eksperymentować.
Kolejna rzecz, która zastanawia, to zaskakująco niski odsetek kobiet. Panie zakładają lub współzakładają jedynie co trzeci startup, w przypadku mężczyzn odsetek ten siega 94 proc. Zdaniem Ingi Kowalewskiej to kwestia wychowania i modelu rodziny. – Przekonanie, że to mężczyzna musi utrzymać rodzinę jest wciąż bardzo silne – komentuje. Według niej w Polsce dużo mówi się o równości płci, ale wciąż przegrywamy ze stereotypami.
– Wpływ społeczny sprawia, że ludzie ulegają stereotypom, które wokół nich funkcjonują. Często ulegają im więc także kobiety. Oczekiwania rodzin, zwłaszcza wielopokoleniowych, sprawiają, że kobiety koncentrują się na wychowywaniu dzieci, zajmowaniu się domem. Praca, kariera jest na dalszym planie. Kobiety poddają się temu, by unikać dyskomfortu, konfliktów, czy poczucia winy. Zaczynają realizować oczekiwania swojego otoczenia – mówi Kowalewska.
Kolejne wnioski. Praktycznie wszyscy startuperzy mieli za sobą doświadczenie w działalności biznesowej. Z jednej strony wydaje się to oczywiste. Założyciele żeby zrewolucjonizować rynek muszą mieć podstawy. Znać środowisko, w którym mają zamiar działać, jednym słowem – wiedzieć, co chcą zmieniać. A takie fundamenty może dać tylko wcześniejsze funkcjonowanie w branży. Inga Kowalewska zwraca jednak uwagę również na poczucie bezpieczeństwa.
– To sposób na bezpieczniejsze poszukiwanie nowych rozwiązań, szczególnie takie prowadzone przez inkubatory przedsiębiorczości. Startupy zdejmują ze swoich założycieli część ryzyka prawnego i finansowego – twierdzi.
Polską scenę startupową charakteryzuje również zamknięcie na obcokrajowców. Tylko 5 proc. nowych inicjatyw podejmowanych jest przez osoby spoza Polski. Uderza to szczególnie, gdy spojrzymy na Zachód. W Wielkiej Brytanii co trzeci startup to dzieło ludzi spoza Wysp. W Holandii co czwarty przedsiębiorca tego rodzaju jest cudzoziemcem. Podobnie jest w sąsiadujących z nami Czechach.
– Mimo haseł o tolerancji, wcale tolerancyjni nie jesteśmy. Faworyzujemy rodzimych przedsiębiorców, również jako klienci – komentuje Kowalewska. Jej zdaniem to mentalność stanowi blokadę w zakładaniu biznesu przez osoby spoza Polski.
Drugim, być może większym problemem jest specyficzna sytuacja prawna. Według firmy doradczej Grant Thornton, w ubiegłym roku nasi pracowici posłowie wyprodukowali niemal 30 tys. stron nowych przepisów. Gdyby pracodawca na poważnie potraktował maksymę: „nieznajomość prawa szkodzi” i postanowił być na bieżąco, czekałaby go codziennie 4-godzinna lektura.
– Przepisy zmieniają się bardzo szybko i nadążanie za nimi jest bardzo trudne. To nasza specyfika. Jesteśmy do niej przyzwyczajeni. I nawet nie wiemy, jak jest ciężko – opowiada. Zdaniem ekspertki osoby z zewnątrz może to jednak przerażać. Co więcej nieustanne gmeranie w przepisach generuje potężne koszty. Podsumujmy więc – niechęć miejscowych i niekorzystne środowisko biznesowe.
Według ubiegłorocznego raportu "Polskie startupy. Raport 2015" w Polsce funkcjonuje około 2400 takich podmiotów. Warto zastanowić się jak włączyć w ich tworzenie inne, nieco w tej chwili zmarginalizowane grupy społeczne: osoby starsze czy kobiety.