Europarlamentarzyści forsują projekt, który zrówna ceny leków w całej Unii. To świetna wiadomość dla Szwedów czy Francuzów, u których ceny są bardzo wysokie. Dla przeciętnego Polaka będzie to niestety oznaczać duże podwyżki.
– W Polsce znaczna grupa ludzi nie ma pieniędzy żeby wykupić leki na recepty. To może się jeszcze nasilić. Wolałbym zacząć tę dyskusję od tematu jednakowych pensji – komentuje dla INN:Poland projekt Leszek Borkowski, były szef Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. Zdaniem eksperta zamysł eurokratów oderwany jest od obowiązującego prawodawstwa. W sprawie cen leków państwa Unii mają w tej chwili dużą swobodę i mogą kształtować swoją politykę lekową w ramach swoich możliwości.
Dla przeciętnego Polaka może być to duży cios. W tej chwili według szacunków Deloitte wydajemy na leki średnio 139 euro rocznie. To nie tylko zdecydowanie mniej niż Niemcy (510 euro) czy Hiszpanie (336), ale również dużo bliżsi nam pod kątem jakości życia Węgrzy (247) i Czesi (232).
Wszystko zależy również od tego jakiego rodzaju tabletki łykamy. Jeżeli porównamy np. orphan drug, czyli tzw. leki sieroce, stosowane przy chorobach rzadkich, to ich cena w Polsce i na Zachodzie może różnić się nawet kilkukrotnie. W Polsce paromiesięczna kuracja to koszt 500 tys. zł. Tymczasem na Zachodzie zapłacić możemy za to nawet kilka milionów. Mniej powodów do niepokoju będą mieć zwolennicy środków przeciwbólowych. W tej grupie ceny są bowiem dość zbliżone.
Plany unijnych polityków mogą oznaczać także ogromne problemy dla całej branży farmaceutycznej. Polska jest jednym z większych eksporterów farmaceutyków w Europie. Według szacunków Deloitte nasz kraj tylko w 2014 wyeksportowała za granicę leki warte 4,7 mld euro. Jednym z naszych głównych odbiorców są m.in. Niemcy (9,9 proc) i Francja (7,6 proc.).
Projekt przygotowany przez Komisję Zdrowia ma trafić pod obrady w październiku. Jeżeli uzyska poparcie większości europosłów zostanie skierowany do Komisji Europejskiej.
Czy w tzw. „międzyczasie” powinniśmy szykować się na czarny scenariusz? – Leki to nie ogórki kiszone. Powinniśmy mieć ich tyle ile potrzebujemy. Nie musimy robić zapasów na zimę – przekonuje dr Leszek Borkowski. Jego zdaniem na obecnym etapie jakakolwiek panika jest jeszcze niewskazana.