Występy biegaczki z RPA wzbudzają ogromne kontrowersje
Występy biegaczki z RPA wzbudzają ogromne kontrowersje youtube.com;facebook.com/Joanna Jóźwik

Jak bardzo kobieca musi być kobieta, by móc wystartować w zawodach sportowych? Zdaniem IAAF i części lekkoatletów, Caster Semenya nie mieści się w żadnych limitach. Od 2009 roku toczy się dyskusja, czy afrykańska biegaczka, u której badania wykazały bardzo wysoki poziom testosteronu, może rywalizować z innymi kobietami. – To kwestia umowy, eksperckiego konsensusu – tłumaczy w rozmowie z INN:Poland bioetyk prof. Zbigniew Szawarski.

REKLAMA
Po zwycięstwie Caster Semenyi w biegu na 800 metrów podczas olimpiady w Rio rozpętała się burza. Sportowcy podzieli się na tych, którzy nie zabrali w sprawie zmaskulinizowanej sportsmenki głosu, i na tych, którzy otwarcie skrytykowali decyzję o dopuszczeniu ją do startu.
Pierwsza nie wytrzymała Joanna Jóźwik. Polka pobiła swój rekord życiowy w biegu na 800 m niemal o sekundę, ale na pokonanie zwyciężczyni z RPA nie miała żadnych szans. Naszą lekkoatletkę wyprzedziły także potężnie zbudowane rywalki z Burundi i Kenii. Jóźwik zajęła ostatecznie 5. miejsce, ze stratą ponad dwóch sekund do Semenyi.
– Jest nie do pobicia. Jeśli władze nic nie zrobią, to będzie tak do końca – wypaliła niezadowolona Polka. Gdy emocje nieco opadły nasza biegaczka zaczęła się tłumaczyć. – Spotkałam się z komentarzami osób, które odebrały moje wypowiedzi jako dyskryminujące pochodzenie i kolor skóry rywalek. Jeżeli właśnie tak zostały zrozumiane, chciałabym za to ogromnie przeprosić – napisała na profilu społecznościowym. Zdania co do konieczności weryfikacji przeciwniczek jednak nie zmieniła.
Głos Jóźwik nie był odosobniony. – Nawet najcięższy trening niestety nie sprawi, że będzie można wygrywać z taką siłą i możliwościami regeneracji, jakie daje testosteron. To po prostu niemożliwe – wtórowała jej maratonka Paula Radcliffe.
Brytyjka uderzyła tą wypowiedzią w czuły punkt. Kontrowersje wokół Semenyi pojawiły się w 2009 roku. Po zwycięstwie w biegu w mistrzostwach świata zawodniczka została skierowana na badania. Ich rezultat utajniono, ale dziennik "Australian Daily Telegraph" twierdził, że u Semenyi wykryto wewnętrzne jądra. Okazało się również, że reprezentantka RPA nie ma macicy.
IAAF musiała zareagować. Związek narzucił górny poziom dopuszczalnego testosteronu, a Semenya zaczęła brać leki na jego obniżenie. Być może sprawa rozeszłaby się po kościach, gdyby nie decyzja Trybunału Arbitrażowego ds. sportu w Lozannie. Rok temu CAS oddalił rozstrzygnięcie IAAF, a wyniki Caster momentalnie poszybowały w górę. Podczas tegorocznych mistrzostw świata w RPA biegaczka zwyciężyła kolejno w biegach na 400, 800 i 1500 metrów. Absolutna deklasacja.
Wojna o testosteron wciąż jednak trwa. Zdaniem bioetyka Zbigniewa Szawarskiego działania IAAF, mimo kontrowersji jakie budzą, są całkowicie uprawnione.
– Organizacja ma prawo określać poziom dopuszczalnego testosteronu we krwi, odwołując się do pewnej swoistej dla zdrowych ludzi normy. W ten sam sposób ustalono kiedyś normę dla prawidłowej wysokości ciśnienia krwi. Firmy farmaceutyczne bardzo nalegały, by ją obniżyć, bo umożliwiłoby to im sprzedaż większej ilości leków, ale konwencja się utrzymała. Tak samo w tym wypadku. To kwestia pewnej umowy, konsensusu wśród ekspertów. Szukając kryteriów biologicznych zawsze staniemy przed dylematem – które z nich są ważniejsze, a które mniej istotne. Trzeba zdecydować się na jakiś kompromis. To zawsze będzie decyzja wartościująca – twierdzi ekspert.
Sama zawodniczka utrzymuje wobec fali krytyki duży dystans. – Dzięki krytykom, staję się lepszą osobą. Gdyby nie oni, nie byłabym dzisiaj lepszym człowiekiem. Dziękuję więc im wszystkim – ripostowała Semenya.
Być może, w całkiem niedalekiej przyszłość, problem rozwiąże się sam. – To prawdopodobnie kwestia kilkanastu lub kilkadziesięciu lat. Przyszłość sportu pójdzie w kierunku wykorzystywania odkryć naukowych, szczególnie w dziedzinie neurobiologii oraz inżynierii genetycznej. Będziemy mogli wytworzyć wówczas sportowca o określonych parametrach. Konkurencja będzie przebiegać między specjalistami z zakresu neurobiologii, medycyny nuklearnej i genetyki. Idea designer babies (dzieci na genetyczne zamówienie) już teraz ma swoich entuzjastów – prognozuje prof. Szawarski.

Napisz do autora: adam.sienko@innpoland.pl