Zapewnienia minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej o tym, że nie znaleziono jak dotąd dowodów na wyciek z bazy PESEL, uspokoiło nieco rozbuchane nastroje, ale nie rozwiało wszystkich wątpliwości. Jak na razie mamy tylko przekonanie, że nic się nie stało. Pewność będziemy mieć dopiero po zakończeniu śledztwa. – Uważam że warto sprawdzić, czy ktoś dobijał się o nasze dane – mówi INN:Poland Michał Grzybowski, ekspert z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń.
Narracja w sprawie domniemanego wycieku z bazy PESEL zmienia się jak w kalejdoskopie. W pierwszy momencie media zdominowała wersja, że nasze dane są śmiertelnie zagrożone. Mecenas Zbigniew Roman zachęcał nawet na antenie TVN 24 do składania wniosku do prokuratury o przyznanie statusu pokrzywdzonego.
Tuż po wystąpieniu minister cyfryzacji historia odwróciła się jednak o 180 stopni. Anna Streżyńska uspokoiła, że mówienie o wycieku jest przedwczesne, zastrzegając jednocześnie, że „na tym etapie niczego nie można wykluczyć”. Nagłówki grożące niespłaconymi kredytami zastąpiły zapewnienia: „Nic się nie stało!”. Ale to nie takie proste.
– Coś prawdopodobnie jest na rzeczy, skoro cała sprawa została ogłoszona przez Centralny Ośrodek Informatyki. Teraz narracja jest odwracana, ale to wszystko budzi pewien niepokój – przyznaje Michał Grzybowski z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń.
Zdaniem eksperta na ten moment niemożliwe jest ustalenie co rzeczywiście stało się z naszymi danymi osobistymi. – Opieramy się na pewnych spostrzeżeniach, narracjach, publikowanych oświadczeniach – wyjaśnia.
Jak na razie mamy do czynienia z trzema głównymi hipotezami. Pierwsza, najkorzystniejsza dla nas, mówi o tym, że dane były pobierane przez kancelarie prawnicze zgodnie z prawem. Oznacza to, że zassały informacje tylko i wyłącznie o osobach przeciwko którym toczyło się postępowanie egzekucyjne. Dlaczego akurat w nocy? Z bardzo prozaicznego powodu - ze względu na mniejszą zajętość internetowego łącza. Krajowa Rada Komornicza w wystosowanym niedawno komunikacie zapewnia że „największa kancelaria w Polsce była wielokrotnie kontrolowana przez ABW i dotychczas nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości w zakresie przetwarzania danych osobowych i dostępu do systemu PESELNET”.
Możliwe scenariusze mówią także o tym, że kancelarie pobrały zbyt dużą ilość danych, nadużywając w ten sposób swoje uprawienia, albo – to i byłaby już bardzo zła wiadomość – cała afera wybuchła w związku z działaniem hakerów. To oznaczałoby, że nasze dane są w poważnym niebezpieczeństwie.
Czy mamy zatem powody, by wpadać w panikę? – To co możemy zrobić, żeby spać spokojnie, to wystąpić z zapytaniem, czy kancelarie komornicze zwracały się o nasz dane – podkreśla Grzybowski. Jego zdaniem całą sytuację warto na bieżąco monitorować.