Kiedy dostałem do ręki smartfon od chińskiej ZTE, miałem mieszane uczucia. Jak sprzęt niezbyt znanej w naszym kraju firmy może konkurować z takimi gigantami jak Samsung, LG czy nawet modelami pobratymców z Xiaomi? Okazało się, że Blade v7 Lite to najlepszy smartfon na rynku, który możesz dostać za niecałe 700 złotych.
Wygląd
Za design telefonu z Państwa Środka odpowiadają nasi sąsiedzi. A konkretnie, firma Linear Technology z Monachium. Trzeba im przyznać, że potrafili tchnąć w niego własną inwencję. Bardzo dobrym pomysłem było zmatowienie tylnej klapki w v7 Lite. Dzięki temu telefon pewnie leży w ręce, a to w świecie, gdzie pęknięte ekrany stały się plagą nieuważnych użytkowników, ma niemałe znaczenie. W tym przypadku prawdopodobieństwo, że telefon przypadkiem wypadnie z rąk, gdy sprawdzamy na szybko godzinę czy powiadomienia, istotnie maleje (nieraz posiadane przeze mnie smartfony z gładkim tyłem szybowały z powodu mojej niezdarności).
Natomiast wyświetlacz urządzenia dobrze znosi „palcowanie”, które namiętnie urządzałem mu przez kilka godzin. Odciski moich palców nie były szczególnie widoczne, co jest dobrym znakiem – w przypadku v7 Lite mój system nerwowy nie ucierpi z powodu smug na wyświetlaczu.
Kolejnym plusem jest też waga telefonu oraz wyważenie. Smartfon leży pewnie w dłoni, a środek ciężkości jest równomiernie rozłożony. Nie mówiąc o tym, że jak na telefon z pięciocalowym wyświetlaczem jest lżejszy i cieńszy od urządzeń z mniejszymi ekranami.
Mniej znaczy więcej
Tutaj robi się ciekawie. W środek Blade'a włożono 1 GB RAM, 8 GB wbudowanej pamięci (którą można rozszerzyć kartą microSD) oraz czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1 GHz. Liczby może nie robią szału, ale w segmencie B to przyzwoite wskaźniki – po zainstalowaniu kilku „ramożernych” aplikacji, jak Snapchat czy Messenger, smartfon hulał bez odczuwalnego spowolnienia.
Skoro o apkach mowa, cieszy mnie, że nie zapychano telefon na siłę aplikacjami, których i tak się nie używa, a częściej szuka sposobu, by je wyłączyć lud odinstalować. Firma dała za to do dyspozycji programy, które faktycznie mogą się do czegoś przydać.
Pierwszą taką jest tryb rodzicielski. Jeśli kupujemy ten model dla nestora rodziny, którego wzrok już nie jest tak ostry, jak sprzed lat, możemy mu w łatwy sposób ułatwić obsługę telefonu. Duża czcionka, różnokolorowe i łatwe do odróżnienia kafelki ułatwiają obsługę zarówno osobom starszym, jak i dzieciom – te też mogą korzystać, nie gubiąc się w gąszczu ikonek.
Z innych przydatnych funkcjonalności można wymienić ZTE Cares. W tej aplikacji możemy korzystać z pomocy on-line, dowiemy się też, gdzie znajduje się najbliższy serwis. Podoba mi się również możliwość przetestowania, czy składowe sprzętu, jak głośnik, mikrofon czy aparat prawidłowo działa. Jeśli zatem mamy wątpliwości, nie musimy ślęczeć na forach telefonicznych, tylko samemu zbadać, czy wszystko jest w porządku z naszym modelem.
Podoba mi się wprowadzenie blokady w postaci odcisku palca. Pod główną kamerą znajduje się specjalny czytnik, który skutecznie blokuje wszelkich intruzów. Nasze dane są zatem skutecznie chronione przez biometrykę. A żyroskop telefonu pozwala nam na uruchamianie niektórych aplikacji przez odpowiedni gest w powietrzu lub rysując odpowiedni symbol na wygaszonym ekranie.
Bateria tego modelu ma pojemność 2500 mAH. To niewiele mniej, niż mają flagowce od Samsung i więcej, niż 6 model iPhone'a.
Czy zatem można rozważyć kupno Blade v7 Lite? Jak najbardziej, bo w niewygórowanej cenie dostajemy estetyczny smartfon, który płynnie działa, a w przypadku problemów sam pomaga w zdiagnozowaniu ich źródła.