Miejscowi nazywają go: „Miód obłędu i szaleństwa”. Kosztuje... 1,2 tys. złotych za kilogram
Andrzej Bzowski
19 września 2016, 15:09·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 września 2016, 15:09
We wschodniej Turcji, na obszarze Nepalu, Japonii, Brazylii, i w niektórych częściach Ameryki Północnej pszczoły produkują halucynogenny miód.
Reklama.
To nie żart. Pierwsze wzmianki o psychoaktywnym specjale pochodzą już z 401 r. p.n.e.. Podczas plądrowania Persji napotkały go na swojej drodze wojska greckie.
Po spożyciu niewinnie wyglądającej kadzi z miodem żołnierze Ksenofonta zaczęli skarżyć się na halucynacje, torsje i problemy z utrzymaniem równowagi. Po 24 godzinach cierpień, oddziały narzekające na nieznośną migrenę, natychmiastowo opuściły wschodnią Turcję. W późniejszym okresie miejscowi wykorzystali miód do zatrucia trzech oddziałów Rzymian najeżdżających okoliczne wioski.
Za halucynacje po spożyciu tego niecodziennego afrodyzjaku odpowiada grajanotoksyna, związek chemiczny zawarty w nektarze gatunków rododendronów ponticum i luteum. Rośliny te są silnie trujące, jednak przetworzona przez pszczoły grajanotoksyna zapewnia miodowi właściwości narkotyczne, a także lecznicze.
Specjał jest szczególnie poszukiwany przez mężczyzn cierpiących na problemy z potencją. Do tej pory nie udało się naukowcom udowodnić jego właściwości, jednak miód jest wykorzystywany od wieków przez niewielkie grupy etniczne m.in przez Gurungów, zamieszkujących środkową część Nepalu.
Moc miodu zależy od pory roku, w której został zebrany. Wystarczy zjeść mniej niż łyżeczkę substancji zbieranej latem, aby dotkliwie poczuć jego siłę.
Kilka lat temu przekonała się o tym para amerykańskich turystów, którzy pragnąc gwałtownie podnieść wzajemną aktywność seksualną, przesadzili ze spożywaną dawką miodu. Trafili na kilka dni do szpitala skarżąc się na intensywne bóle w klatce piersiowej. Jedzenie słodkiego specjału może być śmiertelne dla zwierząt, jednak na szczęście nie jest aż tak niebezpieczne dla ludzi.
Za kilogram tego wyjątkowego miodu należy zapłacić w przeliczeniu około 1200 złotych. Kraje w których on występuje przeznaczają na eksport 25 ton rocznej produkcji.
W Nepalu „miód obłędu” wytwarzany jest wyłącznie przez pszczoły himalajskie, które zamieszkują strome zbocza i klify. Dostęp do ich uli jest wyjątkowo utrudniony. Zbieranie miodu ma w Azji charakter niemalże religijny. Przed każdą wyprawą po słodki płyn zabija się koguta, którego ofiara ma przynieść tubylcom obfite zbiory. Nie dziwi zatem, że cena jest tak wysoka. Ta specyficzna odmiana miodu jest jedną z najdroższych na świecie.