Każda sytuacja, w której polska medycyna jest na europejskim poziomie jest dla nas powodem do dumy. Jeśli chodzi o diagnostykę prenatalną, jesteśmy w czołówce. Badania w naszym kraju są bardzo szeroko dostępne. Podobnie w przypadku terapii prenatalnej. Jak mówi profesor Romuald Dębski w rozmowie z INN:Poland, polskie ośrodki współpracują z najlepszymi instytucjami na Starym Kontynencie. Planowana zmiana ustawy antyaborcyjnej, cofnie nas jednak o kilkadziesiąt lat.
– Aż tak restrykcyjnej ustawy nie ma i nie było nigdzie w Europie. Za nieudaną próbę ratowania życia można będzie pójść do więzienia – przestrzega w rozmowie z nami prof. Romual Dębski, prowadzący klinikę ginekologiczną Debski Clinic.
Projekt zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, oprócz całkowitego zakazu przerywania ciąży, zakłada również karę więzienia za nieumyślne spowodowanie poronienia. W praktyce oznacza to, że w Polsce nie będzie prowadzonych żadnych inwazyjnych badań prenatalnych. Lekarze będą się decydować praktycznie tylko na wykonanie USG i KTG. Każde inne badanie, będzie się wiązało z potencjalną karą.
Dlaczego badania prenatalne są takie ważne?
Przede wszystkim pozwalają wykryć wady płodu, takie jak zespół Downa, wady mózgu, wady narządów. W 97 procentach nie stwierdza się żadnych nieprawidłowości, dzięki czemu przyszła mama zyskuje spokój. W wielu przypadkach, wczesne wykrycie wady pozwala na podjęcie skutecznej terapii.
– Jeśli wejdzie przepis, który penalizuje nieumyślne spowodowanie poronienia, to znaczy, że zamykamy w Polsce diagnostykę. Kto będzie podejmował ryzyko? Ja na pewno nie – mówi w rozmowie z INN:Poland profesor Romuald Dębski, ginekolog, wykładowca akademicki i autor wielu publikacji. – Przy najprostszej punkcji ryzyko powikłań wynosi pół procenta. To znaczy, że raz na 200 zabiegów zdarza się coś złego. Jako lekarze zaprzestaniemy takich działań, za które będzie groziła kara – wyjaśnia.
Jeśli chodzi o poziom naukowy, Polska nie ma się czego wstydzić. Nasze ośrodki współpracują z najlepszymi europejskimi klinikami w Wielkiej Brytanii czy Belgii. Rośnie również dostępność badań, choć jak donosi portal badaniaprenatalne.pl, występuje duże zróżnicowanie pomiędzy poszczególnymi województwami. W 2015 roku najlepiej wypadł pod tym względem Śląsk. Tam badania prenatalne przeprowadziło aż 54 procent kobiet w ciąży. Najgorzej było na Lubelszczyźnie – zaledwie 9 procent przyszłych matek skorzystało z takiej możliwości.
Badania te jednak znikną z polskiej rzeczywistości medycznej. Pacjentka, która dowie się, że jej dziecko ma np. obrzęk uogólniony, będzie musiała pojechać za granicę. W Polsce nikt jej nie wykona zabiegu, który mógłby uratować jej dziecko, ponieważ w przypadku jakichkolwiek powikłań narazi się na dochodzenie prokuratorskie. Z kolei na terapię poza granicami kraju będzie stać tylko nielicznych.
Komu przysługują bezpłatne badania prenatalne?
Wszystkim kobietom w ciąży, które ukończyły 35 lat oraz w przypadkach, kiedy występują ku temu wskazania zdrowotne. Mogą to być m.in. wady genetyczne u jednego z rodziców lub niepokojący wynik badania USG. 14 czerwca 2016 roku prezes Najwyższej Izby Kontroli apelował, by bezpłatnymi badaniami prenatalnymi objąć wszystkie kobiety w ciąży.
Profesor Dębski zapytany o to, jakie dla niego skutki będzie niosła ustawa odpowiada nam: w imię ideologii, zrezygnujemy z badań, dzięki którym możemy wykryć wady genetyczne u dzieci oraz zabiegów, które ratują ich zdrowie i życie, jeszcze w łonie matki. Zostaną nam tylko ultrasonografy i kardiotokografy, czyli urządzenia, które trafiły do szpitali w latach 60. XX wieku.
– Dla mnie, to nawet lepiej, a na pewno wygodniej. Zawsze działam zgodnie z prawem. Przynajmniej teraz nie będą za mną jeździć ludzie z antyaborcyjnymi plakatami – mówi profesor Dębski. – Ale dla kobiet to będzie prawdziwy dramat – kończy.