Sprzątanie jeszcze nigdy nie dawało tyle frajdy.
Sprzątanie jeszcze nigdy nie dawało tyle frajdy. Youtube/Gamespot

Polscy deweloperzy to stali bywalcy artykułów INN:Poland. Tym razem efekty ich pracy postanowiliśmy sprawdzić osobiście. Na celownik trafił debiutant w świecie gier "Serial Cleaner" krakowskiego iFun4All. Deweloperzy, strzeżcie się!

REKLAMA
Klasyczny schemat gry akcji to efektowna masakra kolejnych hord wrogów. Arsenał jest różnorodny, czasem w trakcie walki zmienia się broń, którą upuścił powalony przez nas przeciwnik, a kiedy w końcu zabarwimy otoczenie na jaskrawoczerwony kolor, udajemy się do kolejnej lokacji i powtarzamy cykl radosnej rozwałki. Polski deweloper iFun4All zadało sobie proste pytanie: co się dzieje, kiedy opuścimy miejsce, które po wizycie takiego zabijaki wygląda jak hall z filmu „Lśnienie”? Ich “Serial Cleaner” odpowiada na to pytanie. I robi to w niesamowicie grywalny sposób.
USA, lata 70. Czasy muzyki funk, spodni dzwonów i gangsterskich porachunków. Kilku zakapiorów wpada do siedziby redakcji i dokonuje „sprostowania” na niczego nie spodziewających się redaktorach. Nie jesteśmy jednak jednym z cyngli, tylko „czyścicielem” – facetem z wąsem i okularach, który przyjeżdża, gdy opadnie kurz i pozbywa się ciał oraz wszelkich dowodów, z bronią i krwią na czele. Niestety, policja już jest na miejscu, a my nie możemy zwiększać liczby zgonów w mieście. Musimy zatem nie tylko posprzątać miejsce zbrodni, ale jeszcze nie dać się złapać.
Tak w skrócie prezentuje się rozgrywka w grze rodzimego producenta. Obserwujemy ją z lotu ptaka, mamy więc pełny ogląd na lokację, którą przyszło nam czyścić. Policjanci są uważni, patrolują okolicę, trzeba zatem pierwsze kilka minut poświęcić na nauczenie się ich schematu zachowania, w których punktach mapy są porozrzucane nasze cele i sprawdzenie, gdzie ewentualnie możemy się ukryć. Brzmi prosto, prawda? Ale wcale tak nie jest.
Bo chociaż gra daje nam odrobinę fory (na przykład wyświetlając pole widzenia stróżów prawa), to bezwzględnie karze nas za pośpiech i nieprzemyślane decyzje. Fanów gier akcji ostrzegam – to nie jest tytuł, który można przejść na szybkość. „Serial Cleaner” wymaga od nas taktycznego myślenia – policjanci zmieniają tor swojego patrolu, kiedy zauważą, że dowód lub ciało, które przed chwilą leżało na ziemi, znika. A jeśli dopadną nas z plastikowym ciałem narzuconym na ramię, rozpoczynają pościg, który zazwyczaj kończy się spotkaniem tonfy z głową naszego (anty)bohatera. I trzeba zaczynać etap od początku. Taka sytuacja powtarza się nawet kilkanaście razy na poziom, zwłaszcza graczom, dla których cierpliwość nie jest cnotą.
Takie rozwiązanie może mieć jedną wadę – wystarczy wyuczyć się bowiem, gdzie leżą poszczególne obiekty. Gra wtedy szybko by stałaby się schematyczna – parę razy cię złapią, ty w końcu uczysz się rozkładu i odfajkowujesz kolejne elementy. Ale nie tak prędko, bo iFun4All nie dało się naciąć na tak prosty błąd.
logo
Nasza praca ma nienormowany czas pracy. Niektóre misje będą działy się również nocą. Mat.prasowe
Każdy restart poziomu powoduje losowe rozlokowanie celów misji. W efekcie musisz tworzyć taktykę poruszania się od nowa. Jest to frustrująco przyjemne – kiedy nareszcie pokonujesz dany etap po entym podejściu, odczuwasz niesamowitą satysfakcję.
I chce się więcej, bo każda lokacja różni się od poprzedniej. W ogrywanej przeze mnie wersji Early Access (wcześniejszego dostępu) „czyściłem” między innymi magazyn, klub bokserski, letni obóz nad jeziorem (hołd w kierunku klasycznej serii horrorów „Piątek 13-go”) i redakcję dziennika „Deadly Telegraph”.
Graficznie jest równie dobrze. Odejście od popularnych ośmiu i szesnastu bitów lub mocnych kontrastów między czernią a bielą i postawienie na pastelowe kolory wyróżniają „Serial Cleanera” i bardzo dobrze oddają ducha epoki, w jakiej jest umiejscowiona jest akcja. Projekty postaci są ładne, pełne zabawnych detali (otyły policjant z pikselowym pączkiem w dłoni to mój faworyt), a lokalizacje mają dużo smaczków. Obiekty, które musimy zebrać są dobrze widoczne, a przy oddaleniu obrazu podświetlają się, odpada więc utknięcie w martwym punkcie przez niedopatrzenie jednego z naszych celów.
logo
Gry słowne i graficzne smaczki ucieszą fanów easter eggów (ukrytych dowcipów i aluzji w grach). Mat. prasowe
W tle przygrywa nam muzyka z epoki, pełna funkujących basów i gitar. Dodatkowo odgłosy otoczenia również są naszym sprzymierzeńcem – zaniepokojony glina głośno wyraża swoje zdziwienie, kiedy dowód lub ciało znika mu sprzed nosa. Dzięki temu możemy przewidzieć, że rozpocznie poszukiwania.
Czy „Serial Cleaner” to dobra gra? W swojej obecnej wersji tak. Czy jest dla każdego? Nie. Względy estetyczne nie każdemu mogą się spodobać, ale to kwestia gustu. Problemem może być mechanika, która wymaga od nas cierpliwości i ustawa poprzeczkę na wysokim, ale sprawiedliwie trudnym poziomie (przegrywamy z własnej winy, nie z powodu błędów w kodzie lub absurdalnym zasadom, które ustanowił deweloper) – dla graczy, którzy przywykli do pokazywania im celów misji wielką zieloną strzałką i prowadzenia grzecznie za rączkę rozgrywka może być sporym szokiem. Z drugiej strony, trzeba docenić iFun4All, że zrobili taką grę, jaką chcieli – innowacyjną, nietypową i przez to niesamowicie grywalną.
Ps. Zainteresowanym polecam grę Hotline Miami szwedzkiego Dennaton Games. Gra była bezpośrednią inspiracją dla "Serial Cleaner", ale nasza rola jest skrajnie inna – zapewniamy czyścicielowi pracę. Poniżej próbka:

Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl