Donald Trump wykreował się w trakcie kampanii wyborczej na znakomitego biznesmena, który wie jak przywrócić ekonomiczną wielkość Ameryce i sprawić, by podupadającej klasie średniej żyło się lepiej. Jego polityczny wizerunek nie odpowiada jednak do końca realiom. Bankructwo kilku kasyn to tylko najbardziej spektakularna z wielu jego finansowych wpadek.
Jak twierdzą krytycy, przyszły prezydent USA z ramienia Republikanów swoją fortunę zdobył nie dzięki swoim talentom, a raczej...pomimo ich braku. Do wyjaśnienia tego fenomenu jak ulał pasuje słynne powiedzenie jednego z najbogatszych Amerykanów Davida Kocha. Podczas spotkania ze studentami miliarder podzielił się receptą na sukces.
– Mechanizm jest prosty. Dostajecie od ojca dolara i kupujecie dwa jabłka. Sprzedajecie je po dolarze za jabłko i już podwoiliście stan posiadania. Inwestujecie zarobione pieniądze w zakup czterech jabłek, sprzedajecie je po dolarze, interes zaczyna się kręcić. I tak tydzień w tydzień, aż do chwili, gdy wasz ojciec umiera i zostawia wam w spadku 300 mln dolarów – wyjawił Koch.
W podobny sposób do swojej fortuny dochodził Trump. Po swoim ojcu odziedziczył 200 mln dolarów. Ile ma teraz?
– Ciężko ocenić stan jego konta na tę chwilę. Niektórzy szacują ją na 4 mld dolarów, on sam twierdzi, że to 10 mld – mówi w rozmowie z INN:Poland amerykanista prof. Longin Pastusiak.
Z finansowych umiejętności Trumpa drwił jego kontrkandydat w prawyborach Marco Rubio. – Gdyby nie odziedziczył tych 200 mln dolarów, wiecie, co by dziś robił? Sprzedawałby zegarki na Manhattanie – ironizował senator.
Obecnie majątek kontrowersyjny biznesmen pomnaża za pomocą należącego do niego holdingu Trump Organization, w skład którego wchodzą m.in hotele, osiedla mieszkaniowe i biurowce. Organizacja zarabia również na udostępniania marki "Trump" innym podmiotom biznesowym.
Po ukończeniu prestiżowych studiów na Wharton Business School – jednej z najbardziej prestiżowych uczelni biznesowych świata. Trump imał się przeróżnych zajęć. W okresie największej prosperity przemysłu hazardowego Amerykanin doprowadził do bankructwa swoje trzy kasyna w Atlantic City. Co więcej, przespał okres załamania branży w 2006 roku, a ostatnie udziały odsprzedał dopiero 8 lat później.
Niewypałami okazywały się także kolejne inwestycje. Trump Mortgage (pożyczki hipoteczne), Trump Airlines (linie lotnicze), Trump Vodka (z wielki złotym "T" tłoczonym na każdej butelce) – żaden z wymienionych biznesów Amerykanina nie utrzymał się na powierzchni dłużej niż 2 lata.
Cieniem na jego działalności kładzie się jednak przede wszystkim Trump University. Rozczarowani niespełnionymi obietnicami klienci zdecydowali się bowiem pójść do sądu, który przed wyborami zdążył jeszcze odrzucić wniosek o oddalenie sprawy. Szkoła jest oskarżona o manipulowanie osobami starszymi i niewykształconymi oraz zachęcanie ich do zadłużania się.
Teraz przedsiębiorca kreuje się na człowieka, który uzdrowi całe Stany. Wśród jego zapowiedzi znaleźć możemy m.in. niższe progi podatkowe dla przedsiębiorców i gospodarstw domowych, zmniejszenie wydatków rządowych, renegocjacje najważniejszych umów handlowych, czy nałożenie wysokiego cła na produkty z Chin.
Nasz ekspert jest jednak przekonany, że na wygłaszaniu nośnych haseł działalność prezydenta-elekta się zakończy.
– Proszę traktować to jako retorykę wyborczą. Prezydenci, którzy w trakcie kampanii głoszą różne poglądy, zapominają o nich od razu po wyborach. Tak samo będzie z Trumpem. Nie przedstawił w trakcie kampanii zwartego programu. Ciężko podejrzewać, żeby nawiązywał teraz do luźno rzucanych haseł, które często były ze sobą sprzeczne – komentuje Pastusiak
Amerykanista zauważa również, że Trump będzie ograniczany decyzjami Kongresu, Sądu Najwyższego, Konstytucją i zobowiązywaniami międzynarodowymi. – Do objęcia urzędu zostały mu jeszcze trzy miesiące. W tym czasie światowe giełdy będą się uważnie przyglądać, jakimi doradcami się otacza – twierdzi ekspert.