Czego do pracy potrzebuje architekt? Cierpliwości i nowych technologii. Perfect Space testuje Lenovo Yoga Book
Karolina Pałys
05 stycznia 2017, 11:32·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 stycznia 2017, 11:32
- Moi ludzie pracujący bez komputerów? Żaden problem - zadziwiająco entuzjastycznie odpowiada Maciej Balcerek, właściciel pracowni architektonicznej Perfect Space. - To specjaliści w swojej dziedzinie, każdy z nich wie, jak obsługuje się deskę kreślarską - mówi z błyskiem w oku. Nota bene tym samym, z którym chwilę później zacznie opowiadać o wykorzystaniu w pracy biura gogli do wirtualnej rzeczywistości, potwierdzając tym samym, że przysłowiowa miarka w architektonicznym oku to dzisiaj jedno, ale wsparcie ze strony najnowszych technologii - drugie. Czy ważniejsze? Na pewno bardzo istotne, zwłaszcza w dla takiej firmy, jaką jest Perfect Space.
Reklama.
“Multi-funkcyjna agencja architektoniczna” - takie określenie można znaleźć na ich stronie internetowej. Perfect Space jest więc hybrydą - biura projektowego i zespołu wykończeniowego. Członkowie jego zespołu multitasking znają więc nie tylko z nazwy, co w połączeniu z zamiłowaniem do nowinek technicznych sprawiło, że chętnie zgodzili się przetestować najnowsze urządzenie 2w1 Lenovo Yoga Book, a potem opowiedzieć nam, jak ta hybryda - tym razem laptopa i tabletu, sprawdza się w ich dość niekonwencjonalnym środowisku pracy.
Zapomnieć o Panu Zenku
- Żeby pracować bez komputerów musiałaby być nas tutaj armia - śmieje się Małgorzata Słowińska, architekt Perfect Space, odrobinę studząc wiarę szefa w moce przerobowe zespołu. Ale od razu dodaje, że owszem, każdy z nich deskę kreślarską obsługiwać potrafi. - Na studiach, owszem, brało się rapidograf do ręki i rysowało, ale chyba tylko po to, żeby nauczyć się pokory i cierpliwości. Dzisiaj od pierwszego roku dzieciaki oddają projekty w wersji elektronicznej - tłumaczy.
Biorąc pod uwagę szeroki zakres działalności Perfect Space, wszelkie próby “analogizacji” całego procesu byłyby dość i tak naprawdę nikt się nad nimi realnie nie zastanawia. Koncepcja działania pracowni jest bowiem o tyle genialna i dziecinnie prosta z punktu widzenia klienta, co bardzo skomplikowana i naprawdę siło-oraz czasochłonna od strony wykonawczo logistycznej.
Kto urządzał na własną rękę mieszkanie “od zera”, ten wie, jak traumatyczne bywa to przeżycie. Ideą Perfect Space jest więc to, aby każde spojrzenie na krzywo przyklejoną tapetę nie przypominało pana Zenka, a uderzenie w za nisko powieszoną lampę - pana Wiesia. “Eliminujemy szefuńciów” - takim hasłem mogliby się reklamować, bo oddając w ich ręce “surowe” mieszkanie, waszym jedynym zadaniem będzie akceptowanie kolejnych wersji projektów.
- Byliśmy właściwie pierwszą firmą, która zdecydowała się na świadczenie tak kompleksowej usługi. Przyjmujemy lokal/mieszkanie w stanie surowym (lub do remontu), projektujemy,kosztorysujemy,wykonujemy i dekorujemy. Kilka tygodni później rozwijamy dywan, stawiamy wazonik na stole i oddajemy klucze do gotowego, posprzątanego lokalu klientowi - tłumaczy Balcerek, dodając, że jako nieliczni pomagają również przy odbiorach mieszkań. - Osobie niedoświadczonej w budowlance wiele rzeczy może umknąć. Bywa, że klienci są zbyt ufni w stosunku do deweloperów i słysząc, że wszystko jest tak, jak być powinno - wierzą na słowo. My sprawdzamy wszystko dokładnie, zgodnie z Ustawą, normami, oraz zapisami umownymi i przedstawiamy szczegółowy protokół z odbioru - zapewnia. Pytanie tylko, jak niezaprawiony w budowlanych bojach laik, patrząc na gołe, szarawe ściany, ma sobie wyobrazić końcowy efekt? Tu właśnie wkracza najnowsza technologia.
Wyobraź to sobie
Maciej Balcerek przyznaje, że realizacja zlecenia może być drogą przez mękę. Ale o tym mają wiedzieć tylko jego pracownicy - klient ma wiedzieć, że jest zadowolony bo termin będzie utrzymany a jakość prac wysoka. Tylko tyle i aż tyle. - Staramy się nie wprowadzać nigdy atmosfery poddenerwowania, to jest najważniejsze - zapewnia Małgorzata Słowińska, a Balcerek dodaje: - Jesteśmy nie tylko od artystycznej kreacji ale też od najzwyklejszego wprowadzania poprawek i mamy tego pełną świadomość. Cierpliwość to cecha konieczna w naszej pracy.
Aby klient był spokojny o to, że wymarzone mieszkanie w stylu skandynawskim rzeczywiście będzie miało idealnie białe ściany czy sosnową posadzkę, zespół sporządza projekt i przedstawia wizualizacje. - Yoga Book może przydać się podczas spotkania projektowego, kiedy pracujemy jeszcze na rzucie mieszkania. Wprowadzamy go do urządzenia i możemy dowolnie przestawiać różne elementy, z dokładnością co do centymetra. Każdy architekt oczywiście ma miarkę w oku, ale… - śmieje się. - Poza tym na rzucie dużo się bazgra, czasem aż tak, że nic nie widać. Praca na tablecie jest dużo czystsza - tłumaczy tłumaczy właściciel firmy.
Podczas rozmowy o wizualizacjach, Maciej Balcerek z dumą prezentuje gogle do wirtualnej rzeczywistości: - To niesamowity krok na przód. Już niedługo nasi klienci będą mogli “wejść” do gotowego mieszkania, jeszcze zanim zaczniemy i wpuścimy tam ekipę - dodaje.
Wykonywanie i akceptowanie projektów przez klienta to jedno. Zdaniem Małgorzaty Słowińskiej, Yoga Book sprawdzi się również w ferworze budowlanej walki: - Większość naszej pracy odbywa się na budowie. Takie urządzenie jest fajne do nanoszenia szybkich zmian. Załóżmy, że jestem w łazience i potrzeba zmiany przyłącza. Robię zdjęcie, opisuję, podaję wymiar od ściany, wysyłam. Koleżanka w biurze dostaje zdjęcie i dokładnie wie, co ma poprawić. Nie tracę dziesięciu minut tłumacząc, gdzie co dokładnie jest - tłumaczy.
Yoga Book może przydać się również nam - zagubionym w świecie tynków i tapet nabywcom mieszkań. Komunikowanie się z wykonawcą metodą rysunkową jest na pewno wydajniejsze, niż wyjaśnianie przez godzinę, jak bardzo skośny ma być według nas skos w kuchni. Poza tym, uda nam się przynajmniej zachować pozory profesjonalizmu - przecież nie nikt z nas nie chce być ”tym” klientem, który poprawki nanosi w Paintcie, skoro YogaBook pozwala przenieść rysunek wprost z kartki papieru na monitor.