Syntetyczne diamenty są obecnie używane między innymi w przemyśle. Teraz czas na ich nowe zastosowanie.
Syntetyczne diamenty są obecnie używane między innymi w przemyśle. Teraz czas na ich nowe zastosowanie. Wikipedia/Steve Jurvetson
Reklama.
Na takim pomysł wpadli badacze z Uniwersytetu w Bristolu. Początkowo zastanawiali się, co zrobić z grafitem, który pozostał po demontażu starych elektrowni atomowych w Wielkiej Brytanii. Chodzi o 95 tysięcy ton grafitu, wykorzystanego do budowy bloków, które spowalniały ruch neutronów w elektrowniach.
Pół wieku naświetlania spowodowało, że jego składowa, bezpieczny dla zdrowia węgiel C-12, zamienił się w radioaktywny C-14. Promieniowanie beta, którym emanuje, nie jest zbyt przenikliwe, ale może zaszkodzić, jeśli dojdzie do bezpośredniego kontaktu ze skórą lub w przypadku wchłonięcia przez organizm.
Propozycja naukowców na wykorzystanie grafitu jest następująca: zamienić go w sztuczne diamenty. Jak się okazuje, kiedy zostaną poddane promieniowaniu radioaktywnemu, zaczynają generować prąd elektryczny. Aby były w pełni bezpieczne, trzeba otoczyć je powłoką z węgla i gotowe – mamy baterię, która jest nieszkodliwa dla zdrowia.
Problem w tym, że byłaby ona słabsza o tysiąc razy od zwykłej, alkaicznej baterii AA. Z drugiej strony, tradycyjny „paluszek” może wytrzymać maksymalnie dzień lub dwa przy ciągłym zużyciu. Diamentowe baterie zaś mogłyby bez problemu działać nawet tysiąc lat.
Badacze zdają sobie sprawę z ograniczeń swojego rozwiązania. Dlatego proponują, by wykorzystywać je na przykład w trudno dostępnych miejscach, gdzie trudno o wymianę lub ładowanie baterii. Mogą to być satelity, sondy kosmiczne, a nawet rozruszniki serca.
Może sami macie pomysł na wykorzystanie takiej baterii? Jeśli tak, publikujcie je na Twitterze z hasztagiem #diamondbattery.
Źródło: Gazeta Wyborcza

Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl