Jeszcze trzy lata temu każdy z nich działał w innej formule. Dziś są największą niezależną grupą komunikacji marketingowej nad Wisłą. Mowa o Group One, która właśnie weszła na kolejny etap rozwoju, zdobywając wsparcie inwestora z zewnątrz. Jak dowiedział się INN:Poland, na zakup 25 proc. udziałów w polskiej grupie zdecydował się niemiecki Serviceplan. Jest to gracz numer jeden na rynku niezależnych podmiotów agencyjnych w Europie.
Sprzedaż mniejszościowego pakietu akcji Niemcom ma być przyczółkiem do międzynarodowej ekspansji polskich marketerów, którzy nie od dziś mają zakusy na europejskie rynki. – Ta strategia ma dwa wymiary. Po pierwsze: coraz częściej potrzebne nam są kompetencje na rynkach innych niż Polska. Polskie marki promujące się w wielu krajach potrzebują agencji, która pomoże im rozwijać globalny biznes. Po drugie – chcemy sięgać po obsługę zagranicznych klientów – wyjaśnia nam Marek Żołędziowski, CEO Group One. W tym roku Group One powołała agencję Value Media Hungary. Od 2015 roku w wyniku przejęcia agencji kreatywnej Gong jest również obecna w Holandii.
Co ciekawe, jest to zakup bez precedensu w historii globalizacji marki Serviceplan. – Z założenia, rozbudowując naszą ofertę międzynarodową, dążymy do zakupu kontrolnego pakietu akcji w partnerskich spółkach – wyjaśnia w rozmowie z INN:Poland Florian Haller, CEO Serviceplan Group. Tym razem Niemcy zrobili jednak wyjątek. Wszystko dlatego, że Group One nie było zainteresowane takim scenariuszem. Dlaczego inwestor zaakceptował warunki Polaków?
– Globalizujemy swój biznes, ale inaczej niż to robią agencje sieciowe. Inni kupują agencje i pracowników po to, by za chwilę odgórnie wprowadzić tam swoje porządki. My wychodzimy z założenia, ze dominacja nie jest warunkiem koniecznym sukcesu. O wiele bardziej efektywna jest współpraca na zasadzie win-win: każda ze stron ma mieć poczucie wygranej. Dlatego cieszymy się, że w Polsce mamy partnera ze strukturą maksymalnie podobną do naszej. Group One ma dokładnie ten sam sposób zarządzania, jak i model biznesowy. Przyświeca nam ten sam interes i cele. Podobnie jak my są hubem komunikacyjnym: pod jednym dachem łączą najważniejsze usługi – dodaje Florian Haller.
Co na to Group One?
Niemiecki holding miał już okazję współpracować z Group One. – Pierwszym udanym przykładem naszej kooperacji było zwycięstwo w przetargu na międzynarodową obsługę marki BMW. To dopiero początek realizacji planów. Dla Group One kluczowym elementem współpracy jest przyspieszenie rozwoju międzynarodowego – w tym zarówno obsługa polskich marek planujących ekspansję na rynkach międzynarodowych, jak i praca dla międzynarodowych klientów, do których dostęp z poziomu polskiego rynku jest ograniczony – komentuje Maciej Hutyra, Wiceprezes Group One.
– Częścią naszej wspólnej strategii jest także partnerstwo w rozwoju struktury Serviceplan na innych rynkach w regionie. Widzimy tu duży potencjał na przyszłość, szczególnie na poziomie planowania i zakupu mediów – potwierdziły to nasze doświadczenia na rynku węgierskim, na którym od tego roku z sukcesem działa nasz dom mediowy – dodaje ze swojej strony Jakub Potrzebowski, Wiceprezes Group One.
Dlaczego akurat ze wszystkich podmiotów obecnych na polskim rynku wybór Niemców padła na Group One? Liczby mówią same za siebie. Gdyby polski PKB rósł tak szybko jak Group One, wyprzedziliśmy Singapur. Spółka, która została założona dopiero w 2013 roku poprzez połączenie dwóch niezależnych podmiotów – agencji reklamowej Change Integrated i domu mediowego Value Media – rozwija się w zawrotnym tempie. W samym tylko 2016 roku przychody holdingu wzrosły o ponad 35 proc. do rekordowych 270 mln złotych. Jakim cudem?
O tym, jak rosnąć, gdy inni upadają, zapytaliśmy Marka Żołędziowskiego.
Ostatnie lata dały w kość branży reklamowej, a szeregi marketerów istotnie się przerzedziły. Tymczasem Group One ani myśli o kryzysie, grupa rośnie i za chwilę przestanie się mieścić w granicach Polski? Co generuje ten wzrost?
Digital – dziś to ponad 60 proc. naszych przychodów i będzie jeszcze lepiej. Prawda jest taka, że specjalizowaliśmy w onlinie, zanim stało się to modne. To bardzo dynamiczny sektor, wzrosty tu są dwucyfrowe.
Co niektórzy wciąż nieufnie patrzą na internet...
Nie spotykamy już takich niedowiarków, nasi klienci są świadomi rosnącej roli digitalu. Wszyscy wiedzą: nie komunikujesz marki w internecie – nie istniejesz. Online wyrósł na najważniejszy kanał komunikacji. Są grupy wiekowe na rynku, które konsumują niemal wyłącznie treści w internecie, a my znamy się na digitalu jak nikt inny w Polsce.
Skąd takie przekonanie?
Group One nie powstała przecież z niebytu. Jest to efekt połączenia spółek, które bardzo dobrze radziły sobie na rynku. Value Media, które wyrosło w onlinie, już 10 lat temu planowała kampanie banerowe, wówczas był to margines na mapie krajowych kampanii reklamowych. Change, agencja kreatywna, od powstania jest silnym graczem. Jesteśmy więc w komfortowej sytuacji.
Co Pan ma na myśli?
Podczas gdy inni dopiero co nadrabiają braki w kompetencjach digitalowych, my od dawna te kompetencje mamy i możemy już myśleć do przodu, po raz kolejny wyprzedzać rynek. W 2015 roku kupiliśmy GONG, która posiada czarny pas w digitalu, oraz 2LM, specjalizującą się w tworzeniu platform e-commerce. Ufają nam wydawcy internetowi, jesteśmy bardziej efektywni i – co najważniejsze – szybsi.
Każdy może tak powiedzieć. Poproszę o dowody albo... “nie zdarzyło się”.
Dowodów nie trzeba długo szukać. Tylko w tym roku liczba klientów obsługiwanych przez więcej niż jedną spółkę grupy wzrosła z 18 do 35. Mocne relacje z Facebookiem czy Googlem przyniosły szereg innowacyjnych rozwiązań reklamowych. Nasza ReveScore została pierwszym partnerem technologicznym w Europie Środkowo-Wschodniej platformy marketingowej DoubleClick, na którą swojego czasu Google wydał 3 mld dolarów. Jesteśmy odpowiedzialni za sprzedaż, wsparcie, serwis i konsultacje wyżej wymienionych usług aż w 30 krajach naszego regionu, w tym Ukrainie, Estonii, Łotwie, Rumunii, Węgrzech itp. Ale to nie koniec przewag. Mamy także więcej certyfikowanych specjalistów Adwords niż wszystkie domy mediowe w Polsce razem wzięte.
A co z ofertą dla e-commerce?
W tym roku powołaliśmy spółkę SalesTube, na czele której stoi Asia Czekaj, która wróciła do nas po kilku latach pracy w Google’u. Asia czuwa nad całkowitą obsługą e-commerce: od pozyskania konsumenta, przez przeprowadzenie go do e-sklepu, aż po dokonanie zakupu. Oferujemy również wsparcie w logistyce i magazynowaniu.
Czyli przychodzi uliczny handlarz do SalesTube, a wychodzi z własnym sklepem internetowym?
Nie tylko. Do pakietu dorzucamy też kupujących. Niewiele podmiotów na rynku bierze odpowiedzialność za skuteczność sprowadzania klientów na stronę. U nas za tę obsługę odpowiadają najlepsi fachowcy z rynku – ludzie z ogromnym rynkowym doświadczeniem, którzy stawiali od środka największe sklepy internetowe w tym kraju.
Po co wam zagraniczny inwestor skoro tak wspaniale radzicie sobie sami?
Partnerstwo z ServicePlan to konsekwentna realizacja strategii międzynarodowego rozwoju firmy.
Polskie podwórko jest dla was za małe?
Nie o to chodzi. Wyjście poza granice naszego kraju to kolejny logiczny krok – z dwóch powodów. Po pierwsze: w odpowiedzi na oczekiwania polskich klientów, którzy coraz chętniej patrzą w kierunku zagranicznych rynków. Mamy w Polsce genialne marki, które doskonale sprzedają się w krajach regionu i na całym świecie. Sprzęt, odzież, farmaceutyki, kosmetyki. Te firmy potrzebują agencji, która pomoże im rozwijać globalny biznes – bo dziś to stąd, z Polski, można swobodnie sterować działaniami w kilku czy kilkunastu krajach. Gdybym miał powiedzieć z czego jestem dziś, w momencie zawierania tego partnerstwa, najbardziej dumny, to chyba właśnie z tego, że polskie podmioty mogą dziś swobodnie konkurować na międzynarodowych rynkach – i nasi klienci, i my jako agencja. Realnie, w naszym digitalowym biznesie, różnica pomiędzy Polską a Europą Zachodnią, która ileś lat temu była kolosalna, już nie istnieje. I to jest właściwie drugi powód, który skłonił nas do partnerstwa – jesteśmy już dziś gotowi obsługiwać największe światowe marki. I chcemy mieć do nich dostęp.
Czy ambicje również wchodzą w grę?
Ekspansja jest wpisana w naszą strategię rozwoju. Od niedawna jesteśmy obecni na Węgrzech, gdzie eksportujemy nasz digital know-how. To był dobry ruch, ponieważ węgierski rynek online jest kilka lat za polskim – zaczęliśmy od naturalnego dla nas pola planowania mediów i zajęliśmy tam pozycję lidera. Mamy również biuro w Holandii. Teraz, w wyniku umowy z Serviceplanem otwierają się przed nami nowe możliwości. W końcu dołączamy do największej niezależnej grupy marketingowej w Europie, która obsługuje czołowe marki na całym świecie. Ze względu na kontrakty międzynarodowe, bez takiego partnera nie mielibyśmy szans, by dotrzeć w takiej skali do klientów międzynarodowych. Najlepiej pokazuje to nasza współpraca z BMW. Do przetargu byliśmy zaproszeni właśnie przez Serviceplan.
Niemiecki inwestor zgodził się na 25 proc. waszych udziałów. To wyjątek. Serviceplan był znany z tego, że kupował tylko większościowe pakiety…
Nie jest to historia z rodzaju “zły inwestor a biedny start-up”. Bardzo zależało nam, by znaleźć partnera o podobnej strukturze organizacyjnej. Żadnych sieciowych holdingów z ich “targetami”, “freezami” i innymi ograniczeniami. Byliśmy już tam i nie chcemy tam wracać. Naszą siłą jest niezależność i wolność działania, podobnie jak w Serviceplan.
Co Pan ma na myśli?
Dziś są numer jeden w skali co najmniej europejskiej, należą do grona najbardziej dynamicznie rozwijających się firm reklamowych świata. Działają w 35 filiach na całym świecie, zatrudniają ponad 3400 ludzi, generują przychody na poziomie 5 mld Euro i zysk brutto przekraczający 340 mln Euro rocznie. A tymczasem jest to rodzinny biznes, zarządzany od lat 70-tych. przez rodzinę właściciela. Podobnie jest u nas: nasza grupa również jest zarządzana przez właścicieli.
To jednak nie koniec podobieństw. Jesteśmy zorganizowani niemal w identyczny sposób. Opieramy swój model biznesowy na formule “wszystko pod jednym dachem”, czyli oferujemy od razu kreację, media, strategię i technologię. W Serviceplan nazywa się to “House of Communication”.
Czy w związku z transakcją nastąpią jakieś zmiany w funkcjonowaniu Group One?
W wyniku włączenia polskich spółek do procesu obsługi międzynarodowych klientów Serviceplan, zostaną zmienione nazwy dwóch podmiotów tak, by były spójne z międzynarodowym formatem.
O jakie spółki chodzi?
Change zmieni swoją nazwę na CHANGE Serviceplan, a Media+ stanie się Mediaplusem.
Czy dojdzie do zmian strukturalnych?
Z perspektywy operacyjnej nic się jednak nie zmieni w naszej grupie. Raczej dojdą dodatkowe korzyści. Planujemy wymianę know how – dla nas będą to szkolenia, wdrożeniach technologiczne. Dla Serviceplan – m.in. digital. W ramach wewnętrznego konkursu wyłonimy osoby, które wyślemy na miesięczny program stypendialny do Dubaju, Mediolanu czy Monachium.
W planie mamy również stworzenie zaplecza produkcyjnego dla europejskich biur Serviceplan na Śląsku, gdzie mamy mocne kompetencje digitalowe i zespół programistów.
Jakie nadzieje Group One wiąże z niemieckim partnerem?
Raczej nie oczekujemy, że natychmiast popłynie do nas strumień klientów Serviceplan. Zależy nam na budowaniu dojrzałych i pewnych relacji na długie lata, wymianie doświadczeń i wiedzy.
Reklama.
Marek Żołędziewski
CEO Group One
Szukaliśmy partnera, który zgodzi się na pozostanie udziałowcem mniejszościowym. Ważne, by nie był to sieciowy holding. Nie wchodziły w grę żadne“targety”, “freezy”, wskazania z kim mamy pracować i jakich narzędzi używać. Długo szukaliśmy rozwiązania, które dawałoby nam korzyści wynikające z bycia w sieci, a jednocześnie nie naruszałoby tego, co jest naszą największą siłą: niezależności i wolności działania.