Telewizyjne orędzie premier Szydło nie dotarło w sobotę do wszystkich telewidzów. Sprawę bierze na siebie EmiTel – firma, która zajmuje się emisją sygnału telewizyjnego. Część polityków partii rządzącej wietrzy jednak spisek, a prezes Kurski idzie ze sprawą do ABW.
– Nie ma potrzeby, ABW wie, co się dzieje i dlaczego. Na bieżąco współpracujemy z Agencją jako firma o znaczeniu strategicznym dla państwa. Niestety awaria cały czas trwa, nad jej wyeliminowaniem pracują cały czas nasze służby – mówi w rozmowie z INN:Poland Waldemar Sromek, rzecznik prasowy EmiTela.
Skąd wziął się problem? Waldemar Sromek tłumaczy, że awaria dotyczy 11 miejsc w Polsce i jest wynikiem rozsynchronizowania nadajników. Zaprzecza tym samym doniesieniom niektórych mediów, jakoby sygnał TVP był niedostępny na większości terytorium Polski.
– To dość specyficzna sytuacja. Na 11 nadajnikach naszej sieci nastąpił – kolokwialnie mówiąc – rozjazd synchronizacji. Dwa nadajniki sąsiadujące ze sobą nadają na tej samej częstotliwości. Odbiór w okolicach każdego z nich jest normalny, bez względu na synchronizację nadajników. Są jednak obszary, gdzie sygnały z obu nadajników pokrywają się. Żeby tam można było odbierać telewizję normalnie, wymagana jest ścisła synchronizacja tych nadajników. I tu właśnie pojawił się problem. Po prostu jeden i drugi nadają w nieco innym czasie. To powoduje, że telewizory umieszczone w strefach, gdzie sygnały się pokrywają, po prostu nie wiedzą, z którego nadajnika odbierać. Mówimy o telewizorach odbierających sygnał z nadajników naziemnych. Problem nie dotyczy sieci kablowych – tłumaczy Waldemar Sromek.
Problemy są przejściowe – sygnał znika na kilka, kilkanaście minut, później powraca. – Z naszych szacunków wynika, że od 10 do 12 proc. mieszkańców Polski może mieć trudności w odbiorze telewizji z nadajników naziemnych – mówi rzecznik. – To się zdarzyło po raz pierwszy w historii cyfrowej telewizji w Polsce – dodaje.