Przejście graniczne między Malhowice-Niżankowice miało być drugim po Medyce przejściem na Podkarpaciu, które odprawia pieszych i rowerzystów. Polskie samorządy ostrzyły sobie zęby na wzmożoną współpracę ze swoimi ukraińskimi odpowiednikami, brały pieniądze z unii na rozwój turystycznych projektów, ale wszystkie starania mogą spalić na panewce. Wszystko przez opieszałość MSZ, które od trzech lat nie dopisało jednego zdania do noty dyplomatycznej.
Przejście dla pieszych w Malhowicach miało być dla regionu szansą na ożywienie współpracy z Ukrainą. W tej chwili jedynym czynnym przejściem dla pieszych jest mocno oblegana przeprawa graniczna w Medyce. W szczytowych momentach roku odprawiane jest tu koło 6 tys. podróżnych. – Pas dla Unii Europejskiej zatłoczony przez Polaków wracających z weekendowego wyjazdu. Ponad 2,5 godziny staliśmy w śniegu jak bydło, stłoczeni i przemarznięci do szpiku kości – komentowała w listopadzie 2016 roku jedna z osób, która zdecydowała się skorzystać z przejścia.
Aby dostosować do potrzeb pieszych drugą - w Malhowicach - potrzebna jest jednak nota dyplomatyczna. Najlepiej ze strony polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, bo to Polska w 100 proc. finansuje przebudowę przejścia.
MSZ zdaje się jednak nie spieszyć z aktualizacją noty dyplomatycznej, która umożliwiłaby odprawianie pieszych i rowerzystów. A zadanie nie wydaje się wymagające - do obowiązującej noty trzeba dopisać cztery słowa: „oraz pieszych i rowerzystów” oraz wysłać tak zmodyfikowaną notę ukraińskiemu MSZ z prośbą o zaakceptowanie. – Teraz się dowiadujemy, że lekkoduchy z MSZ to wszystko zniweczą, bo przez trzy lata nie chciało im się doprowadzić do końca tak prostej sprawy, jak zmiana noty. Ręce opadają – mówi Jakub Łoginow, redaktor portalu „Port Europa” i koordynator inicjatywy społecznej „Piesze przejścia graniczne”.
Ministerstwo nie wykonało jednak tej tytanicznej pracy od 3 lat. W 2014 roku ówczesna rzeczniczka wojewody podkarpackiego w mailu do Łoginowa pisała, że: „Projekt będzie uwzględniał ciąg pieszy oraz budynek odpraw pieszych, niemniej jednak ewentualne prace budowlane mogą się rozpocząć dopiero po uzgodnieniu ze stroną ukraińską możliwości prowadzenia odpraw pieszych, czego nie uwzględnia aktualna nota dyplomatyczna”.
W kolejnej odpowiedzi, już z grudnia 2016 roku, biuro prasowe jest już jednak ostrożniejsze. – Możliwość odprawiania pieszych jest również rozważana, jednak wymaga dokonaniu aktualizacji noty dyplomatycznej podpisanej przez stronę polską i ukraińską – czytamy.
Za chwilę może się jednak okazać, że projekt nie jest nawet „rozważany”. Czasu na podjęcie decyzji jest bowiem coraz mniej. W 2017 roku zostaną przeprowadzone prace projektowe i koncepcyjne, w czasie których wyjaśni się jaką dokładnie rolę odgrywać będzie przejście. Sama budowa zaplanowana została na rok 2018.
Być albo nie być polsko-ukraińskiego przejścia nie jest jednak tylko sprawą okolicznych mieszkańców i zapaleńców turystyki pieszej. Samorządy wzięły bowiem pieniądze z unijnej kasy w ramach programu współpracy transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina. Do rozdysponowania zostało przeznaczonych łącznie 180 mln euro. Na 117 złożonych projektów 25 przypadło na instytucje działające na terenie Podkarpacia.
Jednym z nich jest wart 0,5 mln euro projekt promocji Twierdzy Przemyśl i stworzenie w związku z nim szlaku turystycznego. Forty znajdują się jednak po obu stronach granicy, w założenie tego projektu wpisano więc założenie, że pobliskie przejście będzie dostępne dla pieszych i rowerzystów.
– Projekty tracą rację bytu, a więc i dofinansowania: po co komu turystyczna pętla pieszo-rowerowa przez przejście w Malhowicach, jeżeli nie dałoby się tu przekroczyć granicy pieszo ani rowerem? - pyta retorycznie Łoginow.
Czy istnieją jeszcze szanse aby wyrobić się w czasie? – Jeszcze w styczniu lub lutym polski MSZ powinien wystosować do MSZ w Kijowie notę dyplomatyczną aktualizującą obecną notę w sprawie Malhowic. To czysta formalność, Ukraińcy sprawę znają i ją bez problemu zaakceptują, a sama nota to tylko kilka zdań – przekonuje ekspert.
Jego zdaniem kolejnym krokiem powinno być uruchomienie nieoficjalnych kanałów dyplomatycznych i nagłośnienie. Wszystko po to by zmobilizować stronę ukraińską do odpowiedzi w ciągu miesiąca. Tylko czy po trzech latach bierności możemy oczekiwać tak nagłego przyspieszenia?