Reklama.
Wbrew popularnej opinii o szkodliwym wpływie samochodów na stan powietrza, za jego zanieczyszczenie w głównej mierze odpowiadają piece węglowe. Badania przeprowadzane przez przez Instytut ISPRA z Włoch, wykazały, że 55 do 70 proc. cząsteczek pyłu zebranego na stacjach pomiarowych w Krakowie pochodzi ze spalania węgla w małych kotłach i piecach grzewczych. Nie mniejszym problemem jest to czym w nich palimy. A z badań przeprowadzanych w ramach kampanii „Nie rób dymu” wynika, że co piąty Polak nie widzi niczego złego w spalaniu śmieci.
Co na to polskie miasta? Cóż, ciężko powiedzieć, że problemu nie widzą. Sposób w jaki zabierają się za jego rozwiązanie jest jednak dość ospały. Podczas gdy Warszawa niknie w szarym dymie, w harmonogramie działań antysmogowych z 2016 roku, który dostaliśmy z ratusza, dominują uchwały, zarządzenia i prezentacje. Miasto chwali się stopniową wymiana taboru, apelem do władz Mazowsza o „podjęcie prac” (czyt. do zakończenia droga jest jeszcze bardzo długa) nad lokalną uchwałą „antysmogową” i kampanią dotyczącą dopłat do wymiany kotłów.
Na te ostatnie działanie akcent kładą zresztą wszystkie miasta. Tylko, że nie przynosi one spodziewanych rezultatów. W rozmowie z INN:Poland Ewa Lutomska z Krakowskiego Alarmu Smogowego podaje przykład swojego miasta. – Podczas gdy miasto wydawało pieniądze, pod Krakowem powstawały nowe źródła niskiej emisji - opowiada. Podmiejskie gminny cały czas się bowiem rozbudowują, a 70 proc. wszystkich kotłów sprzedawanych Polsce nie spełnia żadnych wymogów. To tzw. „kopciuchy”.
I dlatego zdaniem Lutomskiej to właśnie była stolica Polski ma rzeczywistą szansę na znaczne zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza. – Konferencje na temat jakości powietrza i same zachęty dla mieszkańców, nie rozwiązują problemu. Konieczne są regulacje na poziomie centralnym i wojewódzkim, wprowadzające normy jakości paliw i standardy emisyjne dla kotłów – przekonuje.
Takie regulacje są wprowadzane jednak wyjątkowo oszczędnie. W ubiegłym roku Andrzej Duda podpisał tzw. ustawę antysmogową, dzięki której miasta mogą decydować czym mieszkańcy mogą ogrzewać swoje domy. Z możliwość wprowadzenia zakazu stosowania paliwa stałych, czyli węgla i drewna, skorzystał jednak tylko Kraków (od września 2019 roku). Reszta miast (m.in. Wrocław) wciąż asekuruje się dopłatami do wymiany pieców.
Takie regulacje są wprowadzane jednak wyjątkowo oszczędnie. W ubiegłym roku Andrzej Duda podpisał tzw. ustawę antysmogową, dzięki której miasta mogą decydować czym mieszkańcy mogą ogrzewać swoje domy. Z możliwość wprowadzenia zakazu stosowania paliwa stałych, czyli węgla i drewna, skorzystał jednak tylko Kraków (od września 2019 roku). Reszta miast (m.in. Wrocław) wciąż asekuruje się dopłatami do wymiany pieców.
Nadzieją może okazać się przygotowywany w Ministerstwie Rozwoju projekt ustawy, który wprowadzi obowiązek sprzedaży tylko takich kotłów, które spełniają wyśrubowane normy emisyjne. Obecnie w sklepach możemy bowiem kupić wszystko, co może ogrzać nasz dom. Polska to jedyny obok Rumunii kraj UE, który prowadzi pod tym względem tak liberalną politykę. Z problemem mierzy się również Ministerstwo Energii, które chce zakazać palenia w domowych piecach najtańszym paliwem.
Najzabawniejsze w tym całym smogowym zamieszaniu jest jednak to, że według badań stan powietrza np. w Warszawie, się poprawia. – Od 2007 roku stopniowo poprawia się jakość powietrza w Warszawie. Po raz pierwszy stężenia średnioroczne pyłów PM 2,5 są poniżej poziomów dopuszczalnych. Podobnie spadły stężenia pyłów PM 10 – chwali się warszawski ratusz. Klapki wreszcie spadły nam więc z oczu.
Napisz do autora: adam.sienko@innpoland.pl