Ministerstwo rozwoju pochwaliło się, że firmę można w Polsce założyć przez telefon. Sprawdziliśmy, jak jest naprawdę i niestety... to bzdura. Potrwa to nawet 60 dni, a wcześniej urzędnicy skarbówki odwiedzą przyszłego przedsiębiorcę w domu i sprawdzą czy ma komputer.
– Skuteczne założenie firmy to nie jest tylko początkowa procedura. Jest to czas, po którym możesz wystawić pierwszą fakturę. Fajnie, że firmę można założyć przez telefon, w jednym okienku i że to potrwa parę godzin. Tylko, że to jest firma, z którą ja – jako już niemal przedsiębiorca – nic nie mogę zrobić. Nie wystawię faktury, bo muszę się jeszcze zarejestrować w urzędzie skarbowym. Więc tak naprawdę ten telefon czy okienko w urzędzie to tylko pierwszy krok, po którym zderzysz się ze ścianą – mówi nam Andrzej, który prowadzi polski start-up technologiczny.
To jeden z czwórki przedsiębiorców, do których dotarła redakcja INN:Poland. Wszystkich łączy to, że zakładają właśnie własne firmy. Andrzej i Jan - spółki, Robert i Marek – własne działalności gospodarcze. Wszyscy natrafili na mur absurdu w urzędach skarbowych.
W nowej ustawie o VAT pojawił się zapis, że urząd skarbowy ma obowiązek szczegółowej weryfikacji danych ze zgłoszenia rejestracyjnego VAT-R. Chodzi m.in. o sprawdzenie wyciągu z KRS lub CEIDG oraz tytułu do firmowego lokalu i to przed zarejestrowaniem podatnika. – To jest kompletny idiotyzm – mówią nam przedsiębiorcy. Dlaczego?
– Teraz wszyscy nowi przedsiębiorcy są „trzepani” pod kątem VAT-u. Ale to nie jest tak, że sprawdzane są osoby, które występowały o duże zwroty podatku czy wpisują w profil działalności handel paliwem albo stalą. Po tym, jak już-prawie-przedsiębiorca złoży w urzędzie skarbowym deklarację VAT-R, czyli po prostu chce się zarejestrować, urząd stwierdza, że musi sprawdzić miejsce pracy. Większość działalności gospodarczych jest rejestrowana właśnie w domu. Więc przychodzą do domu – mówi nam Andrzej.
W przypadku Andrzeja urząd stwierdził, że ma na to 60 dni. – Dla mnie oznacza to, że przez dwa miesiące spółka czy działalność jest kompletnie nieprzydatna, to zmarnowany czas. Mogę sobie oglądać telewizję czekając na wizytę urzędników – dodaje.
Wirtualne biuro? Zapomnij
Kolejny przedsiębiorca zakładał spółkę w jednym z byłych miast wojewódzkich.
– W przeważający przedmiot działalności wpisałem recykling, mamy nowoczesną technologię na etapie patentowania. Naturalnym krokiem było zarejestrowanie spółki w wirtualnym biurze, na tym etapie nie potrzebujemy więcej. W urzędzie skarbowym – podczas rejestracji VAT – dowiedzieliśmy się, że spółki w wirtualnym biurze zarejestrować nie możemy. Nie, bo nie. Nie rejestrują. Musieliśmy się więc przerejestrować i zmienić PKD. Zmiana w PKD w KRS trwa w tym momencie 2 tygodnie. Taki jest ustawowy termin, ale nic nie grozi za jego przekroczenie. Więc w praktyce prosta zmiana PKD może również trwać dwa miesiące – mówi drugi przedsiębiorca, Jan.
Ale to nie koniec tej absurdalnej sytuacji. – Co więcej, pani w urzędzie skarbowym powiedziała mi, że „skoro pan chce się zajmować recyklingiem, to musi mieć plac, jakiś magazyn, nie mogę pana zarejestrować w wirtualnym biurze”. Odpowiedziałem – w porządku, ale może najpierw niech powstanie spółka a potem będziemy zajmować się sprawami infrastruktury. Nie przeszło. Musieliśmy zmienić PKD na „badania naukowe” i dopiero za jakiś czas będziemy rodzaj działalności zmieniać na recykling, a przy tym urząd będzie sprawdzał, czy nasz lokal odpowiada rodzajowi działalności. Pani z urzędu skarbowego, która udziela porad, jak powinno być dostosowane biuro do rodzaju działalności, jest po prostu urzekającym absurdem – dodaje.
Podobne problemy mają inni przedsiębiorcy. – Już na etapie wysyłania wniosku CEIDG przez internet pojawiają się kłopoty, wyskakują błędy systemowe przy wypełnianiu formularza. System wymaga na przykład podania NIP-u, którego ja w tym momencie jeszcze nie powinienem mieć. Podałem inny, który miałem lata temu jako osoba fizyczna i… przeszło. Co dalej? Nie widzę żadnej reakcji. Mimo, że złożyłem VAT-R to nie mam żadnego potwierdzenia – opowiada nam trzeci przedsiębiorca, Robert, zakładający właśnie swoją działalność gospodarczą opierającą się na doradztwie.
Według jego słów jeszcze do niedawna złożenie deklaracji VAT-R było szybkie i skuteczne. Nawet już następnego dnia dane płatnika pojawiały się na stronach Ministerstwa Finansów.
– Po tygodniu od złożenia wniosku zadzwoniłem do urzędu, gdzie powiedziano mi wprost, że oni na rejestrację mają 30 dni i jeszcze pewnie to przedłużą, bo mają prawo przedłużyć je o kolejne 30 dni, bo urząd musi sprawdzić, czy prowadzę działalność pod danym adresem. Pani zapowiedziała, że w lokalu którym prowadzę działalność, zostanie przeprowadzona wizja lokalna. Przecież w ciągu dnia mnie tam nie ma, bo pracuję u klientów jako doradca. Pani znalazła rozwiązanie! Napisałem oświadczenie, że w ciągu dnia nie ma mnie w lokalu, w którym jest zarejestrowana działalność – kontynuuje Robert. W tej chwili już wie, że będzie zarejestrowany jako płatnik VAT może za miesiąc, może za dwa.
Problemy z lokalem
– Akurat byłem w domu, bo miałem wolny dzień. Pukanie do drzwi i dwie panie, które twierdzą, że przyszły z urzędu skarbowego z kontrolą, czy prowadzę działalność w tym lokalu. Wpuściłem je. Sprawdziły, czy mam komputer i wszystko byłoby super, ale mieszkanie, w którym mieszkam i gdzie próbuję zarejestrować działalność, należy do mojego taty. Okazało się, że muszę spisać z nim umowę użyczenia lokalu, bo inaczej nie zostanę płatnikiem VAT. Umowę całkowicie fikcyjną, ale to już urzędowi skarbowemu zupełnie nie przeszkadza – to z kolei historia Marka.
– Tak naprawdę założenie najprostszej działalności gospodarczej w Warszawie może obecnie potrwać dwa miesiące. Wszyscy skupiają się na tym, żeby przyspieszyć ten pierwszy krok. Ale tak naprawdę to jest oszustwo – dodaje.
– A panie przychodzą oczywiście bez zapowiedzenia. Jeśli ktoś ma w domu broń, to raz do roku przychodzi do niego dzielnicowy sprawdzić czy jest np. właściwie przechowywana. Dzwoni, umawia się, przychodzi i kontroluje. Wychodzi na to, że osoba, która zakłada firmę, jest groźniejsza, skoro bierze się ją z zaskoczenia – śmieje się Marek.
– Przedsiębiorca zakłada firmę na ogół raz w życiu, osoby bardzo obrotne może co kilka lat. I tu naprawdę nie chodzi o to, żeby dało się to zrobić przez telefon w godzinę. Niech to będzie tydzień, ale bez wszystkich głupich i niepotrzebnych przepisów czy kontroli. W tej chwili jesteśmy oszukiwani, co więcej i my musimy kombinować i oszukiwać już na etapie zakładania firmy. Przecież to jest czystej wody głupota – podsumowuje Andrzej.