Lubisz Facebooka? Spędzasz tam godziny dziennie, odpalasz aplikację tuż po przebudzeniu, na chwilę przed zaśnięciem i kiedy budzisz się w nocy? No to masz problem, bo twoi znajomi mogą wiedzieć o tobie wszystko. Polski naukowiec, doktor Michał Kosiński z Uniwersytetu Stanforda opracował algorytm, który na podstawie naszej aktywności w mediach społecznościowych tworzy kompletny obraz, który powie o tobie więcej niż najbliższa ci osoba. Nie wierzycie? To wiedzcie, że Facebook natychmiast zaoferował mu pracę. A dział prawny FB równolegle zagroził podjęciem kroków prawnych. O jego skuteczności przekonał się również Donald Trump. Ekscentryczny miliarder jest jedną z pierwszy osób, która wykorzystała odkrycie Polaka na masową skalę.
Pana algorytm sprofilował mnie na podstawie 7 lajków z mojego konta (do przetestowania tutaj). I to trafnie! Jak to możliwe, że bezimienna maszyna zna mnie w tej chwili lepiej, niż część moich dalszych znajomych.
Całe szczęście, że nie wyciągnęła ich więcej. 70 polubień wystarcza, aby przewidzieć znajomość charakteru danej osoby lepiej, niż jej przyjaciel, 150 lepiej, niż rodzice. Przy 300 lajkach maszyna zna już człowieka lepiej od jego życiowego partnera.
Zaniemówiłem. Jak to się stało?
Opublikowaliśmy w Internecie (Kosiński studiował wówczas na uniwersytecie w Cambridge - przyp. red.) kwestionariusz mierzący tzw. wielką piątkę cech osobowości. Zainteresowanie Internautów przerosło nasze oczekiwania – wypełniło go kilka milionów ludzi, a ja zyskałem ogromną bazę, dzięki której mogłem zestawić ze sobą osobowość ludzi i cyfrowe ślady, które zostawiają.
Mark Zuckerberg nie może być z tego zadowolony.
W dniu ogłoszenia pierwszych wyników dostałem dwa telefony z Facebooka. Jeden z działu Badania Danych z propozycją pracy, drugi z działu prawnego, grożący podjęciem kroków prawnych.
Bali się, że ulepszy Pan swoją metodę?
Modele stają się coraz lepsze i coraz dokładniejsze. Sądzę jednak, że dalszy postęp nie będzie polegał na wyciskaniu coraz większej ilości informacji z coraz mniejszej liczby lajków. Ludzie zostawiają bowiem coraz więcej cyfrowych śladów.
Dowiedziałem się, że mogę być w związku, bo polubiłem New Yorkera. Za dokładnie przeciwną opcją przemawia fakt, że przeglądam profil New York Timesa. Kiedy powiedziałem o tym swoim znajomym, zaczęli pukać się w czoło. Uznali, że przypomina to raczej quiz psychologiczny z kolorowej gazety.
Kwestionariusze i testy używane w psychologii są czasem podobne do takich quizow, opierają się jednak na żmudnych i starannych badaniach. Zachowanie ludzkie nie jest przypadkowe. Nasze preferencje, wybory polityczne są ze sobą powiązane. Niektóre w dużym stopniu. Np. jeżeli lubi pan Kaczyńskiego, to będzie to w raczej oczywisty sposób powiązane z pana poglądami. Jeżeli chodzi pan w adidasach, lub lubi pływać, to związek ten nie jest taki oczywisty. Nie znaczy to jednak, że go nie ma! Jest bardzo prawdopodobne ze liberałowie noszą adidasy trochę częściej niż konserwatyści lub odwrotnie. Człowiek takiej prawidłowości nie wykryje, komputer nie będzie miał z tym problemu. Dodając do siebie ogromnie ilości takich pozornie nic nie znaczących kawałków informacji, może on stworzyć bardzo dokładny obraz danego człowieka.
A jeżeli polubiłem Guardiana tylko po to, by podlizać się swojej szefowej? Facebook jest przecież dla nas kolejnym narzędziem do autokreacji.
To w jaki sposób manipulujemy swoim wizerunkiem nie jest losowe. Jeżeli jest pan osobą o poglądach konserwatywnych i przyjdzie panu do głowy liberalna myśl, to zapewne się pan nią nie podzieli. I na odwrót. Ludzie lubią prezentować się w sposób spójny i jednocześnie nie lubią zadawać się z osobami, które zachowują się niekonsekwentnie. To jest dowód na to, że nie będziemy lajkować stron, które nie zgadzają się z naszym wizerunkiem. Polubiłby pan stronę neofaszystów, żeby się komuś podlizać?
Jako dziennikarz mógłbym tam znaleźć przydatne informacje.
Rzeczywiście, cyfrowe ślady dziennikarzy mogą być nietypowe. Rdzeń pana zachowań i tak będzie jednak dawał wyraźny sygnał, co do pana preferencji. Nawet jeżeli 90 proc. pana zachowania w sieci będzie losowe, to w końcu odwiedzi Pan swój bank albo kupi te swoje ukochane adidasy. Mając wystarczająco dużo danych, algorytm odróżni informacyjne ziarna od informacyjnych plew.
A pan?
Modele robią się tak skomplikowane, że człowiek nie jest w stanie zrozumieć co dzieje się „pod maską”. Podstawowe zasady są oczywiście proste. Kiedy jednak połączymy części algorytmów w ogromne algorytmy, to stają się one tak skomplikowane, że człowiek nie jest w stanie ich rozgryźć. Pokażmy to na przykładzie: komputer diagnozuje nasz stan zdrowia. Wiemy, że zrobił to dokładnie, bo możemy to zmierzyć. Nie wiemy jednak, jak doszedł do tych wniosków. To ciekawy problem filozoficzny. Ufamy danemu algorytmowi, ale nie wiemy jak działa.
Dzieło uniezależnia się od twórcy?
To dzieje się już od pewnego czasu. Kiedy naukowcy podają panu wyniki i mówią, że są statystycznie istotne, to nie przeliczają ich ręcznie. Używają programów, żeby przebić się przez miliony danych. Kiedy naukowiec mówi o „swoich badaniach”, w rzeczywistości ma na myśli wyniki badań swojego komputera, które on często tylko przepisuje, po swojemu interpretuje, i ogłasza.
Może po prostu odłączmy się od cyfrowego świata? Najlepiej zacząć od zamknięcia konta na Facebooku.
Odradzam. Byłoby to przykre dla pana i pana znajomych. A przecież wciąż będzie pan zostawiał masę śladów, dużo bardziej intymnych, niż te które można uzyskać z Facebooka. Z karty kredytowej i komórki korzystamy przecież wszyscy. Na podstawie tembru głosu, szybkości stukania w telefon, czy częstotliwości płacenia kartą można z duża pewnością odpowiedzieć na wiele pytań. Jak często podróżujemy? Czy nasi rodzice się rozwiedli? Jakimi wartościami kierujemy się w życiu?
Ułatwia to wszystko fakt, że firmy wymieniają się informacjami, które zostawiamy korzystając z tych urządzeń. Istnieją wielkie rynki danych na których za kilkaset dolarów można kupić bogate dane o milionach ludzi.
Po wyrzuceniu komputera przez okno zabiorę się więc do cięcia kart płatniczych.
Całkowite odłączenie się od cyfrowej rzeczywistości też nie pomoże. Trudno usunąć dane które zostawiliśmy w przeszłości. Nawet jeżeli przeprowadzi się Pan do lasu, prędzej czy później jakiś grzybiarz zrobi Panu zdjęcie, wrzuci je do Internetu i jest pan ponownie w sieci.
Czyli nie ma ratunku?
Obawiam się ze w przyszłości prywatność przestanie być naszym prawem i przywilejem. Algorytm łatwo odkryje Pana intymne cechy i poglądy. W takim świecie bez prywatności bezpieczeństwo zapewni nam tylko tolerancja i otwartość.
Tymczasem w USA wybory wygrywa osoba, która z tolerancji raczej nie słynie. I co więcej, robi to rękoma firmy Cambridge Analityca, która bazuje na pana odkryciach. Wolontariusze ekscentrycznego miliardera mieli ponoć dostęp do profili psychologicznych wyborców. Wiedzieli w jaki sposób odwołać się do wrażliwości nieprzekonanych. Ekstrawertykom mogli obiecywać dodatkowe wrażenia, neurotyków straszyć konsekwencjami wyboru Clinton.
To co najbardziej oburza mnie w działaniu Trumpa to fakt, że polityczną, spersonalizowaną komunikację przeprowadził z wykorzystaniem intymnych profili ludzi. Zostały one stworzone za ich plecami. To może doprowadzić do kryzysu zaufania. A to dla demokracji nie jest dobra wiadomość.
Sam fakt wykorzystywania profilowania wyborców jest w porządku?
Ciesze się, że politycy mają możliwość spersonalizowania komunikatu, jaki do mnie wysyłają. Taka wiadomość jest nie tylko bardziej interesująca, ale jestem także bardziej kompetentny by ocenić jej jakość. To recepta na znudzenie polityką, a takich znudzonych obywateli jest cała masa. Nie widzą połączenia między życiem, a polityką.
Z usług CA korzystali również Brexitowcy. Polityka poznała więc wielką siłę jaką daje wiedza o preferencjach ludzi. Co dalej?
Myślę ze nie ma odwrotu – zostawiamy coraz więcej cyfrowych śladów, a algorytmy staja się coraz lepsze w ich analizie. Na pewno potrzebne nam lepsze prawo i technologie chroniące prywatność. Być może najlepsza recepta na przyszłość jest budowanie tolerancyjnych, otwartych i dobrze wykształconych społeczeństw. Wyedukowanego człowieka dużo trudniej politykom zmanipulować. W tolerancyjnym społeczeństwie brak prywatności jest tez mniej niebezpieczny.
Dużo w panu optymizmu. Alfred Nobel również był zachwycony tym, że jego wynalazek może posłużyć do wysadzania skał. Szybko okazało się, że nie tylko ich. Nie boi się pan że ta cała rewolucja wymknie się spod kontroli?
Poradziliśmy sobie z dynamitem i energią jądrową. Poradzimy sobie i z algorytmami.