
Na stacji PKP, w niewielkiej 12-tysięcznej miejscowości Brzeszcze, zatrzymuje się od niedawna międzynarodowy pociąg, jadący do Pragi, Wiednia i Budapesztu. Dziwnym trafem kilka kilometrów od peronu stoi dom rodzinny Beaty Szydło. Czy to przypadek? Wręcz przeciwnie, decyzja jest przejawem stosowanej od lat polityki PKP, która chwyta się wszelkich możliwych sposobów na znalezienie nowych pasażerów.
REKLAMA
Stacja PKP Brzeszcze Jawiszowice z miejsca obwołana została nową Włoszczową. Przez ostatni rok nie zatrzymał się na niej żaden pociąg. Gazeta Krakowska donosiła wówczas, że na peronie wyrósł las, a szyny są w tak opłakanym stanie, że zaczynają pękać. Jak podaje Super Express, od niedawna ta niewielka małopolska miejscowość gości jednak u siebie międzynarodowe połączenie do Czech, Węgier i Austrii.
– To nie ma większego wpływu na rozkład jazdy – przekonuje Bartosz Jakubowski z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Trasa z Czechowic-Dziedzic do Oświęcimia jest generalnie w kiepskim stanie. Cała różnica sprowadza się do tego, że trzeba będzie zapłacić dodatkowe pieniądze za postój na peronie. Ale to niewielkie kwoty – zastrzega.
Pociąg, który jedzie przez Brzeszcze z Krakowa to łącznik do pociągu Chopin. Ten drugi startuje z Warszawy. Ich wagony są łączone jednak dopiero za granicą - w czeskim Bohuminie. – Tam trwa prawie godzinny rozrząd wagonów. Dodatkowe pięć minut postoju na stacji nic w tej sytuacji nie zmieni – zauważa ekspert.
Zdaniem Jakubowskiego decyzja wpisuje się w stosowaną od dwóch lat strategię PKP, która stara się docierać do jak największej liczby pasażerów. – Pojawiały się już nawet tak dziwnie brzmiące koncepcje, jak ta, żeby pociąg TLK z Warszawy do Gdyni miał zatrzymywać się w Zajączkowie Lubawskim. Ten pomysł ostatecznie zarzucono, ale wiele podobnych zrealizowano – mówi Jakubowski.
Napisz do autora: adam.sienko@innpoland.pl
