Together Data to pierwszy na polskim rynku start-up, który pokazuje polskim firmom jak wykorzystać w praktyce ogromne ilości danych, jakie gromadzą na nasz temat. Przeglądałeś przed chwilą galerię memów? Oni już wiedzą, w jaki sposób zamienić tę informację na pieniądze dla swoich klientów.
Pan Marek, pracownik jednej z ogólnopolskich korporacji, jak co dzień o godzinie 12.00 robi sobie przerwę na lunch. W trakcie jedzenia przegląda na smartfonie lifestylowe artykuły i pisze ze znajomymi na messengerze. Nagle dzwoni telefon. Po drugiej stronie odzywa się pani z call center. Dobre wyczucie chwili? Wręcz przeciwnie – wykalkulowana strategia. Firma ubezpieczeniowa lub bank wykorzystuje wiedzę o typowym zachowaniu swojego klienta, by zaoferować mu nowe ubezpieczenie czy, w przypadku banku, wcisnąć kredyt. A, że pan Marek się akurat nudzi…
Taki telefon to końcowy efekt działalności Together Data. Analitycy warszawskiego start-upu kilka tygodni wcześniej wchodzą do firmy i pomagają jej wiązać ze sobą terabajty danych, które gromadzi na temat konsumentów. Zarówno te online jak i offline. Dzięki temu pracownik call-center wie, kiedy potencjalny klient ma chwilę wolnego. A to znacznie zwiększa szansę na wciągnięcie go do rozmowy i przekonanie do oferty.
W podobny sposób Big Data wykorzystywać mogą operatorzy telefoniczni. Załóżmy, że jeden z klientów intensywnie przegląda strony internetowe konkurencyjnych sieci. – Moglibyśmy zaalarmować: „spójrzcie, ten mężczyzna może rozważać przeniesienie się do konkurencji!”. Warto więc do niego zadzwonić i spytać się, czy jest zadowolony z dotychczasowej oferty – opowiada w rozmowie z INN:Poland Michał Grams, prezes zarządu Together Data.
Jak przekonuje prezes Together Data, sama wiedza jest bowiem bezużyteczna. – Przypomina to trochę sytuację kupowania leku, o którego działalności, sposobie dawkowania czy efektach ubocznych nie zostaliśmy poinformowani przez aptekarza, a w pudełku nie znajdujemy żadnej ulotki – przekonuje Michał Grams.
Założyciel TD opowiada, że jego firma przekroczyła już pierwszy milion zysku netto. Tymczasem jeszcze rok temu Grams i Paweł Brach siedzieli przy jednym biurku na Kampusie Google przy ul. Ząbkowskiej i wraz z grupą anonimowych start-upów zastanawiali się nad swoim modelem biznesowym. Miesiące pracy i wnioski wyciągnięte w kontaktach z funduszami VC szybko zaowocowały.
Kampus zrobił się dla nich zbyt mały. Po pozyskaniu inwestora i pierwszych klientów rozgościliśmy się w restauracji nieopodal stadionu Legii. Dużo miejsca, szybki internet – okupowaliśmy stoliki przez cały dzień – śmieje się Paweł Brach. W pewnym momencie doszło nawet do tego, że przedsiębiorcy przyjmowali tam swoich biznesowych kontrahentów.
Dzisiaj warszawski start-up wynajmuje 1000-metrów powierzchni na warszawskim Powiślu i snuje plany międzynarodowej ekspansji. Zespół rozrósł się w tym czasie z 2 do 30 osób, a na stronie firmy pojawiają się coraz to nowe oferty pracy.
Swoje rozwiązania Together Data świadczy na rzecz branży finansowej. Na ich liście znajduje się w tej chwili 6 stałych klientów. Wśród nich są firmy windykacyjne, ubezpieczeniowe i banki (np. przy obliczaniu zdolności kredytowej). W przypadku tych pierwszych analitycy mogą pokazać, w jaki sposób nakłonić wierzyciela do spłacenia zadłużenia. Imię, nazwisko, adres i numer telefonu to w tej branży niewiele.
– Możemy ułatwić firmie windykacyjnej kontakt z dłużnikiem. Wiążemy informację o tym, że wystawił właśnie ogłoszenie o sprzedaży domu. Teraz zamiast wysyłać kolejne monity, windykator może zadzwonić i zaproponować, w jaki sposób obie strony mogą się dogadać – mówi Brach.
Mimo że warszawski start-up jest aktywny na rynku de facto od kilku miesięcy, pojawiło się już zainteresowanie jego usługami z zagranicy. – Współpracujemy z jedną rumuńską spółką. Rozmowy toczą się także z przedsiębiorstwami z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii – opowiada Grams
Rozwój jest dynamiczny, bo polski rynek to dla analityki danych swoista „terra nullius” (ziemia niczyja). Choć Biga Data to słowo klucz w dzisiejszym biznesie, a firmy na każdym kroku chwalą się wprowadzaniem innowacyjnych rozwiązań, to jednak wciąż w niewielkim zakresie wykorzystują potencjał związany z pozyskiwaniem ogromnych plików danych.
– Podczas niedawnej konferencji dowiedzieliśmy się, że jeden z dużych banków w Polsce wciąż nie wiąże danych internetowych z bazą swoich klientów. To oznacza, że przysłowiowy Kowalski może przeglądać na ich stronie ofertę kredytu, a oni nie mają na ten temat żadnej wiedzy – opowiada Grams.
Wspomniany bank nie jest na naszym podwórku wyjątkiem. Według badań przeprowadzonych przez firmę Intel tylko 18 proc. przedsiębiorstw wykorzystuje narzędzia z zakresu analityki danych. Pod tym względem zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Europie.
Zmiany postępują powoli, bo polskie firmy wciąż do nowoczesnych rozwiązań podchodzą bardzo ostrożnie. – Mówimy: dajcie nam próbkę danych, pokażemy wam, co możemy z nią zrobić. Wystarczy nam na to jeden dzień – mówi Grams. Jak przekonują przedstawiciele TD w przypadku całej firmy wyraźny progres widoczny jest już w ciągu 3-4 tygodni. A to szybko przełamuje początkową nieufność.