Jeden z największych podwarszawskich deweloperów ma poważne kłopoty. Firma została zaskoczona upadkiem i aferą wołomińskiego SK Banku, który prowadził jej rachunki. 141 właścicieli mieszkań zbudowanych przez Dolcan ciągle nie wie, czy może spać spokojnie.
Głównym problemem są promesy, które teoretycznie pozwalają im wyodrębnić swoje mieszkania z nieruchomości, o które mogą się ubiegać wierzyciele SK Banku. W polskim prawie nie ma żadnego przepisu, który wskazywałby jednoznacznie czy wierzyciele powinni honorować promesy, czy mogą je zignorować.
Problemy Dolcanu zaczęły się ponad rok temu wraz z niewypłacalnością Spółdzielczego Banku Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie. Był on dawcą kredytów dla dewelopera. Upadłość dotknęła obie firmy. Dolcan stracił dostęp do finansowania a bank spisał na straty 1,4 mld zł już udzielonych pożyczek. W ciągu ostatnich kilku miesięcy deweloper już kilkakrotnie zmienił właściciela, ale żaden z nich nie ruszył do przodu z rozgrzebanymi budowami. Najnowszym właścicielem Dolcanu ma być – według informacji Dziennika Gazety Prawnej – spółka z kapitałem 5 tys. zł, założona w tzw. wirtualnym biurze.
Martwi to mieszkańców niedokończonych osiedli Dolcanu – na wielu z nich nie ma np. oświetlenia, chodników czy parkingów. Ich kolejnym problemem jest to, że nie wiedzą, czy ich mieszkania nie zostaną objęte jakąś formą zobowiązań.
Właściciele mieszkań otrzymali promesy bezobciążeniowego wyodrębnienia własności, które teoretycznie chronią ich własność pod warunkiem spłacenia lokali. SK Bank wystawił te dokumenty przed swoim upadkiem, jednak obecnie ich realizacja należy do syndyka oraz wierzycieli. Sęk w tym, że nikt nie waie za bardzo co robić, bo przepisy nie są jasne.
Klienci chcą mieć pewność, że ich promesy są ważne, syndyk i wierzyciele nie mają nic przeciw, ale proszą o pomoc Ministerstwo Finansów. Ono zaś ją deklaruje, ale na razie nie udziela. 141 rodzin ciągle nie wie, czy ich mieszkania nie zostaną włączone do masy upadłościowej.