Stażysta jak niewolnik. Nie chodzi bynajmniej o parzenie kawy bez zapłaty w biurze firmy, która w ten sposób “optymalizuje” koszty. Chodzi o lekarzy stażystów. Kiedy w innych zawodach pensje stale rosną, tak w medycynie od kilku lat są zamrożone. Lekarzy w Polsce ubywa, bo kusi ich wizja pracy w Niemczech, gdzie zarobią nieporównywalnie większe pieniądze.
Porównajmy: według danych firmy Sedlak & Sedlak mediana zarobków w zawodzie kasjera to 2331 zł brutto. Tymczasem lekarz stażysta, czyli osoba po sześcioletnich studiach, zarabia brutto 1997 złotych – o 3 zł mniej niż wynosi płaca minimalna od stycznia 2017 roku.
Dlaczego? Tak ustalono w rozporządzeniu ministra zdrowia z 2012 roku. Wtedy pensję sztywno ustalono na 2007 złotych brutto, od której jest jeszcze odprowadzana składka na Izbę Lekarską. Na rękę lekarz stażysta otrzymuje zatem 1465 zł.
Lekarze rezydenci, czyli kolejny „stopień wtajemniczenia” również nie mają się czym pochwalić. Osoby, które spędzą na specjalizacji od 4-6 lat, dostają na rękę 2275 zł. Ostatnia podwyżka w tym sektorze miała miejsce w 2009 roku.
Jest jednak sposób na rozwiązanie bolączek młodych eskulapów: wyjazd do pracy do Niemiec. Jak podaje Dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, nasi zachodni sąsiedzi są w stanie przyjąć aż 5 tys. lekarzy z Polski. Bez specjalizacji można tam zarobić około 2400 euro.
Już teraz w Polsce mamy problem z lekarzami. Według danych Eurostatu, nasz kraj zajmuje ostatnią pozycję wśród państw UE w kwestii liczby lekarzy na 1 tys. mieszkańców. Minister Radziwiłł jednak nie widzi problemu.
Na ostatnim spotkaniu z Porozumieniem Rezydentów chciał zamrozić płacę na kolejne cztery lata. Płaca minimalna w medycynie obowiązywałaby od 2021 roku. Potem lekarz bez specjalizacji zarabiałby 4 tys. zł brutto, a ze specjalizacją niecałe 5 tys. Pielęgniarki natomiast między 2,4 a 3 tys. Przedstawiciele zawodów medycznych odrzucili ofertę ministra.