
Pod koniec lutego Sejm przyjął specustawę o przekopie Mierzei Wiślanej, głosowanie w Senacie wydaje się tylko formalnością. Ale sztandarowa inwestycja władz, warta prawie 900 mln złotych, może rozbić się o brak wykonawcy. Jedynej polskiej firmie gotowej przyjąć to zlecenie, nie wolno stawać do przetargów publicznych.
REKLAMA
Potentatem na rynku tego typu prac jest Przedsiębiorstwo Robót Czerpalnych i Podwodnych (PRCiP) z Gdańska. Należy do biznesmena Ryszarda Jarosa. Władzom bardzo zależy na tym, by przekop Mierzei był realizowany przez polską firmę a PRCiP jest w zasadzie jedyną na rynku, zdolną podjąć się tego wyzwania. Z sejmowych stenogramów wynika, że otwarcie lobbują za przedsiębiorstwem Jarosa.
Problem w tym, że PRCiP nie mogło stanąć do przetargu. Ryszard Jaros jest jednym z największych dłużników Skarbu Państwa na Pomorzu. W 1999 roku kupił większość akcji prywatyzowanego PRCiP za prawie 18 mln zł, ale zapłacił niespełna 9 mln zł. O resztę skarb państwa nieskutecznie walczy już od kilkunastu lat. Jaros nie zapłacił nawet kosztów sądowych przegranego postępowania. Obecnie wobec PRCiP toczy się postępowanie komornicze.
To nie wszystko. Firma zalega także w urzędzie skarbowym, któremu jest winna kilka milionów z tytułu podatku VAT. To w zasadzie wyklucza PRCiP z udziału w jakimkolwiek przetargu publicznego a jednocześnie stawia możliwość wykonania przekopu pod dużym znakiem zapytania.
Źródło: trojmiasto.wyborcza.pl
Napisz do autora: konrad.baginski@innpoland.pl
