
Youtube to podobno żyła złota – w końcu wystarczy spojrzeć na Sylwestra Wardęgę, ekipę z Abstrachuje czy Krzysztofa Gonciarza. Oprócz sławy, zyskali oni również całkiem realne profity. To prawda, ale to nie wyświetlenia determinują stan ich konta – kontrakty z reklamodawcami, fanowskie zbiórki na Patronite czy własny biznes lub marka odzieżowa dają prawdziwe zyski. „Hajsy z jutuba” to mit.
W kwestii zarabiania na Youtube, nie warto liczyć na pieniądze z reklam. To trudne do zmonetyzowania, dlatego polscy twórcy najwięcej pieniędzy zarabiają na lokowaniu produktów i współpracy z markami. Jeśli film z naszego kraju stanie się międzynarodowym hitem, od razu widać wysoki wzrost we wpływach z reklam. Stawki na odsłonach spoza kraju przy publice rzędu 1-2 mln są bardzo dobre. Ale to bardzo trudne do osiągnięcia – oprócz ogromnej konkurencji, wymagana jest świetna zna angielski. Trzeba liczyć, że filmik stanie viralem na skalę światową.
W Polsce dalej jest miejsce dla twórców. Osobiście celowałbym jednak w konkretną niszę, na przykład tworząc treści parentingowe. Dlaczego? Bo konkretna grupa ludzi może się z nami bardziej związać i stworzymy sobie wierną grupę odbiorców. Stara zasada mówi, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Wolałbym być silny w wąskiej grupie, niż podobać się wszystkim.
Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl
