Youtube to podobno żyła złota – w końcu wystarczy spojrzeć na Sylwestra Wardęgę, ekipę z Abstrachuje czy Krzysztofa Gonciarza. Oprócz sławy, zyskali oni również całkiem realne profity. To prawda, ale to nie wyświetlenia determinują stan ich konta – kontrakty z reklamodawcami, fanowskie zbiórki na Patronite czy własny biznes lub marka odzieżowa dają prawdziwe zyski. „Hajsy z jutuba” to mit.
Skąd ta teza? Podstawą do zdobycia „hajsów z jutuba” są reklamy, które twórca może włączyć. Wtedy w jego wideo pojawiają się treści o takim charakterze. Im więcej wyświetleń, tym w teorii większe pieniądze.
Jeden z vlogerów, Tomasz Kopyra, zajmujący się na swoim kanale browarnictwem, podsumował swoje zarobki na 2000 opublikowanych wideo. Kwota nie powala, bo przez 5 lat publikowania treści na Youtube zarobił... 10 tysięcy dolarów. Na każdy rok wychodzi zatem około 2 tysięcy (8 tysięcy złotych). Może jego filmy nie były zbyt popularne? Cóż, łącznie obejrzano je ponad 27 milionów razy, więc trudno mówić, by był twórcą kompletnie niszowym.
Nie każdy jednak musi oglądać wideo związane z piwną tematyką. Co innego polityczne zagadnienia – te przecież zawsze wzbudzają nieporównywalnie większe emocje. Taka seria jak „Ucho Prezesa”, która wystartowała na początku 2017 roku, zebrała łącznie ponad 50 mln wyświetleń. I to na 8 odcinkach. To prawie dwa razy więcej niż u Kopyry. Tymczasem tabloid „Fakt” podał, że serial zarobił na razie 62 tys. zł, co również nie jest powalającą kwotą. A według wyliczeń z portalu Socialblade, kanał z satyrycznym serialem może osiągniąć przychody od 60 tys. do prawie 950 tys. dolarów w skali rocznej. Skąd ten dysonans? Po prostu na polskiej wersji serwisu zarabia się mniej, a portal agreguje wartości na podstawie wycen z zagranicy. Algorytmy swoje, a rzeczywistość swoje.
Natalia Grodecka z Get Hero i menedżerka znanego youtubera Rezigiusza w rozmowie z INN:Poland mówi, że polscy youtuberzy nie mogą liczyć na takie stawki jak na Zachodzie.
– Jest ogromna przepaść między stawkami z reklam na YouTube w naszym kraju i weźmy na przykład USA. Tam są one nawet kilkukrotnie wyższe. Wbrew pozorom, bardzo wiele czynników kształtuje zarobki youtuberów z AdSensa. Pod uwagę brane są takie zmienne jak czas oglądania filmów przez internautów (watchtime), regularność wstawianych materiałów czy interakcje w postaci komentarzy, łapek w górę czy nawet łapek w dół – wylicza. – Utrzymanie uwagi jest szczególnie ważne, bo można publikować filmiki rzadziej, ale bardziej dopracowane, o ciekawszym contencie, dzięki któremu odbiorca obejrzy materiał w całości. Istotny jest także sam odbiorca – stawki za emisję reklamy na materiale, który dociera do Amerykanów, są znacznie wyższe niż gdy docieramy w głównej mierze do odbiorców z Polski. Podsumowując zarobki z reklam na YouTube to suma różnych czynników – mówi.
Dlaczego? Tego Grodecka nie jest pewna, ale podejrzewa, że model działa podobnie jak zarobki – te są w końcu wyższe w krajach Unii czy za oceanem. A skoro nie na reklamach, to na czym można zarobić? Na lokowaniu produktów. Przynajmniej ten model jest najczęściej wybierany przez tych, którzy filmiki kręcą nie tylko dla zabawy.
– Zdecydowanie bardzie opłacalne jest lokowanie produktów. W Polsce, gdzie stawki za reklamy są znacznie niższe, głównie zarabia się właśnie w ten sposób. Rynek nie jest jeszcze całkiem zabetonowany – mówi Grodecka. – Warto zwrócić uwagę na niszowe kategorie, których firmy coraz chętniej poszukują, bo tam społeczność jest bardziej zaangażowana w dany temat niż na milionowych kanałach. Dobrze rozwija się branża gamingowa – wideo z ogrywania gier nie od dziś cieszą się ogromną popularnością, jednak tam twórców jest na tyle dużo, że nowym kanałom ciężko się będzie wybić. Dlatego też warto postawić na mniej oblegane nisze i wybrać sobie nietypową kategorię jak wegańska kuchnia, niskobudżetowe podróże czy parenting – dodaje.
Monika Czaplicka, ekspert od marketingu, sprawę puentuje w czterech punktach.
– Po pierwsze, nie każdy kto zarabia, się tym chwali. Wyliczenia Faktu i Kopyry to niekoniecznie kondycja całej branży. Gonciarz z samego Patronite dostaje 16 tys. miesięcznie. Poza tym, to szacunek na podstawie raczej amerykańskich danych. Według Socialblade, zarabiam na moim YT 4$ rocznie. Ani złotówki nie widziałam – mówi pół żartem, pół serio w komentarzu dla INN:Poland. – Po drugie, sposobów na zarabianie jest dużo: reklamy, lokowanie produktu, sponsoring, pozyskiwanie patronów, łączenie YouTube z innymi działaniami (np. mailing). To też kwestia tego, czy się jest w sieci twórców, czy jest się samotnym żaglem. Po trzecie – nie wszyscy robią to dla pieniędzy. W końcu po czwarte – trzeba mieć też trochę szczęścia. Trafić w moment i niszę – konkluduje.
Nie powinna zatem dziwić decyzja twórców „Ucha...” o współpracy z serwisem VOD Showmax. Skoro „hajsy z jutuba” są takie słabe, trzeba poszukać bardziej opłacalnej alternatywy.
W kwestii zarabiania na Youtube, nie warto liczyć na pieniądze z reklam. To trudne do zmonetyzowania, dlatego polscy twórcy najwięcej pieniędzy zarabiają na lokowaniu produktów i współpracy z markami. Jeśli film z naszego kraju stanie się międzynarodowym hitem, od razu widać wysoki wzrost we wpływach z reklam. Stawki na odsłonach spoza kraju przy publice rzędu 1-2 mln są bardzo dobre. Ale to bardzo trudne do osiągnięcia – oprócz ogromnej konkurencji, wymagana jest świetna zna angielski. Trzeba liczyć, że filmik stanie viralem na skalę światową.
W Polsce dalej jest miejsce dla twórców. Osobiście celowałbym jednak w konkretną niszę, na przykład tworząc treści parentingowe. Dlaczego? Bo konkretna grupa ludzi może się z nami bardziej związać i stworzymy sobie wierną grupę odbiorców. Stara zasada mówi, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Wolałbym być silny w wąskiej grupie, niż podobać się wszystkim.