Czy Kwidzyn zrewolucjonizuje walkę ze smogiem? Jego mieszkaniec, pan Marian Strzelczyk, chwali się, że opatentował palnik do spalania dymu. Dzięki niemu z kominów nie będą ulatniać się szkodliwe substancje. Recenzje dotychczasowych użytkowników zostawiają jednak dużo wątpliwości.
Na stronie internetowej stworzona przez Strzelczyka firma „WERY”, chwali się, że instalacja palnika (który jest de facto pionową płytą montowaną wewnątrz pieca) przynosi nawet „40 proc. oszczędności na kosztach opału”. W jaki sposób? Przesłona palnika zatrzymuje odpływ dymu wytworzonego w trakcie spalania. Dym zostaje ponownie zassany do paleniska, gdzie następuje jego spalenie. – Uzyskana w ten sposób wysoka temperatura podnosi wydajność grzewczą, a szkodliwe związki spalin ulegają rozpadowi – czytamy.
Na tak skromnych efektach przedstawiciele WERY jednak nie poprzestają. Podczas prezentacji dostępnych na serwisie Youtube mówią również o „poważnej redukcji CO”. – Tematem zainteresowanych jest sporo miast z południa Polski, gdzie problem smogu jest najdotkliwszy – przekonywał wynalazca w rozmowie z „Radiem Gdańsk”. Na potwierdzenie jego skuteczności Marian Strzelczyk pokazuje certyfikat z Instytutu Energetyki.
Dlaczego ta rewolucyjna technologia nie rozprzestrzeniła się jeszcze po całej Polsce? – Myślę, że to wynik działania jakiegoś lobby – opowiada Michał Pastwa z „WERY”. Inne zdanie na ten temat mają internauci. Pod umieszczona na YT rozmową z przedstawicielem firmy, mocno się wynalazkowi Strzelczyka dostaje.
– Palnik który przerabia piec na kozę. Ten kawałek betonu pomaga w leczeniu naiwności . Mój teść został wyleczony – komentuje jeden z nich. Drugi dodaje, że korzystając z rewolucyjnej płyty „usmolił się jak murzyn”, a na koniec, zniechęcony brakiem efektów, poprosił o zwrot pieniędzy.